wtorek, 26 lutego 2013

Przed komisją baczność

Wielkimi krokami zbliża się moment, w którym Zoszka zostanie przedszkolakiem. Chcielibyśmy, żeby ta wiekopomna chwila przypadła na okres wakacji. Dzieciaczków jest wtedy mniej (a więc wszelkich mikrobów również J), panie przedszkolanki mają trochę więcej czasu. Zosia miałaby ciut lepsze warunki, żeby przystosować się do zmian, niż w sytuacji, w której zostałaby wrzucona w sam środek szaleństwa kampanii wrześniowej.
Przedszkole mamy już wybrane - jest to placówka specjalna przy ośrodku rehabilitacyjnym, do którego  jeździmy w każdy wtorek. Zoszka zna więc część cioć, które będą jej towarzyszyć. To również powinno pomóc w adaptacji.
Wiemy, że czas najwyższy, by wskoczyć na wyższy poziom. Zoszka bardzo potrzebuje kontaktów z rówieśnikami. Chociaż ma terapie w grupach, to jednak nie to samo. Mała po prostu musi dostać szansę nauczenia się relacji z innymi dziećmi, mimo swoich ograniczeń w komunikacji.
Ponieważ zajęcia prowadzone w ramach przedszkola nie są wystarczające, zaczniemy od dwóch - trzech dni pobytu, żeby w pozostałe mieć czas na dotychczas prowadzone terapie i zobaczymy jak będzie się nam tygodniowy rytm układał. Reszta zależy od Zosi. Będziemy musieli ją obserwować i współpracować z psychologami tak, by móc ewentualnie wprowadzać niezbędne modyfikacje. Obyśmy tylko dali radę z tymi wszystkimi zmianami!
A propos przedszkola mamy pewien problem techniczny. Widziałam specjalistyczne krzesełka, którymi dysponuje placówka i cóż, służą dzieciakom nieprzerwanie od lat osiemdziesiątych...Nie ma sponsora, który mógłby ufundować maluchom nowe mebelki, przedszkola również na nie nie stać. Zastanawiamy się więc jak zapewnić Zosi prawidłowe miejsce do siedzenia. Krzesełko na czas jedzenia czy zabawy w pozycji siedzącej będzie potrzebne i w domu i w przedszkolu, a specjalistyczny fotelik mamy jeden. Opcji jest kilka, najchętniej jednak upolowalibyśmy okazyjnie podstawę do pomieszczeń dla naszego wypaśnego wózka Kimba II (zdjęcie nr 14 w galerii). Moglibyśmy wtedy wykorzystać używane przez Zosię wózkowe siedzisko tym bardziej, że stoliczek mamy już komplecie. Nowa podstawa ma cenę astronomiczną, gdyby więc komuś z Was udało się wypatrzyć dobrą ofertę wersji używanej, będziemy wdzięczni za informację. W międzyczasie zaczniemy sprawdzać inne możliwości. Ciekawe jest choćby krzesełko Misiarza (widoczne z prawej strony), które ma w opcjach niezbędny klin, podnóżek, stoliczek oraz regulację wysokości, można by więc Zoszkę dosunąć do zwykłego stołu. Łowy czas zacząć J
Żeby jednak pobyt Zoszki w przedszkolu w ogóle był możliwy, musiałyśmy stawić się przed komisją w SPPP, by uzyskać mądrze brzmiące "orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego". Spotkałyśmy się więc z panią logopedką i panią psycholog, które oceniły na ile Zoszka owego kształcenia potrzebuje, następnie zbierze się komisja, która wyda decyzję i prześle nam niezbędne dokumenty.
Tak sobie myślę, że ocena dziecka, gdy widzi się je po raz pierwszy czy drugi, do tego prowadzi obserwacje w nieznanym mu pomieszczeniu i jest się osobą zupełnie obcą dla malucha nie jest chyba prosta, ale cóż, jakieś procedury są konieczne. 
Na spotkaniu z panią logopedką Zoszka włączyła marudę po 50 minutach, dla odmiany u pani psycholog miała nieustającą śmiechawkę przez dobrą godzinę. Ciekawe jak to wpłynie na ocenę...J

P.S. Od kilku dni walczymy z kaprysami ledwo zipiącego już modemu. Internet pojawia się na kilka minut w ciągu dnia i znika.Technik już w drodze.

piątek, 22 lutego 2013

Zoszka podwińnóżka

Nadajemy z Tatą jak stara, zdarta płyta. 
Hasło "Zosia podwiń nóżki" powtarzamy do znudzenia, bo Mała bardzo szybko wraca do swojej ulubionej wersji siadu w literę "W" (łydki rozjeżdżają się na boki, a pupa ląduje na podłodze), jak tutaj:


Siad jest kiepski, bo wykrzywia stawy w biodrach, kolana i koślawi stopy. Z drugiej strony dobrze, że jest, zawsze to jakaś opcja dla pozycji leżącej. Szewskim targiem próbujemy go choć trochę ujarzmić, starając się zadbać o to, żeby nogi jak najmniej rozjeżdżały się na boki, a stopy były zawinięte pod pośladki. Najpierw potrzebny był komunikat i ustawianie nóżek, teraz Zosia w większości sytuacji poprawia odnóża sama, słysząc nasze smędzenie powtarzane dziesiątki razy w ciągu dnia. Najlepsze jest jednak to, że coraz częściej jak nas o coś prosi, od razu poprawia nóżki, nie czekając na czarodziejskie hasło. Mądra dziewczynka wie, że bez tego ani rusz.

A może jak będziemy powtarzać np.: "jedz sztućcami" albo "wstań i przyjdź do nas" to też zadziała J?

wtorek, 19 lutego 2013

Kruche to wszystko...

Jesteś i za chwilę cię nie ma. 
Dziś dotarła do mnie informacja, że odeszła mała Maja, którą poznałam dzięki kampanii "Na jednym wózku".
Ściska w sercu. 
Życie z precyzyjnym rytmem dnia, rehabilitacja, terapie. Dobre chęci i wiara w to, że będzie coraz lepiej. Maja jest dla mnie kolejnym dzieciątkiem, które zostawiło do odrobienia trudną lekcję pokory, że czasem, mimo olbrzymiego wysiłku, tak po ludzku, nie da się zrobić nic więcej. 
W takich momentach jeszcze silniejsze staje się we mnie pragnienie, żeby Zoszka nie wymagała tylu terapii. Nie wiem co nas czeka, jak długo będziemy mogli jej towarzyszyć, a tak niewiele czasu i sił pozostaje na zwyczajne życie. 
Na szczęście, mimo mniejszych i większych faz buntu i zagubienia potrafię cieszyć się tym, co mam. Czasem chyba stanowię całkiem zabawny widok, rozczulając się nad mikro postępem, który urasta do rangi złotego medalu olimpijskiego ;)
Wierzę, że Maja przyniosła wiele dobrego swojej rodzinie i mimo młodego wieku była niezłą nauczycielką! Cieszę się, że dane jej było otrzymać dużo miłości i niezbędnego wsparcia do tego, by godnie żyć, mimo wielu trudności, z którymi zmagała się każdego dnia. 

Śpij w pokoju, Aniołku.

sobota, 16 lutego 2013

Wiosna poszukiwaaana

Pochmurno, chłodno i seeennie z braku słońca i niskiego ciśnienia. Czekamy wiosny. Z utęsknieniem!
Zosia wbrew warunkom meteo świetnie ćwiczyła w ubiegłym tygodniu, mimo wczesnych pobudek i licznych zajęć. W ośrodku dała się porządnie ponaciągać. Wytrzymała też całkiem długie pionizowanie przy drabinkach i oswajała się z mechanicznym koniem (!), który miał za zadanie rozluźnić miednicę. Ustawień tempa jazdy było kilka, ale dziwnym trafem Zosia uruchamiała te najszybsze podskakując jak szalony kowboj podczas rodeo J
U pani Anetki potrafiła złapać równowagę na swoich osobistych stopach bez wspomagania przez sandałki z wkładkami, a także stać opierając się jedynie na niewielkim wałku do ćwiczeń, który nie był do niczego przymocowany. Dumni jesteśmy z niej bardzo!
Do tego wszystkiego usłyszałam, że uruchomienie Zoszki do chodzenia staje się coraz bardziej realne. Nie wiemy w jakim zakresie się to uda, na ile Zosinkowa główka będzie chód akceptować. Jest w Małej jednak potencjał, a my mamy to szczęście być co jakiś czas świadkami stawiania małych kroczków naprzód. Nie możemy tego zmarnować. Taki optymistyczny "kop" od czasu do czasu bardzo dodaje sił. Zwłaszcza jak w szarej,  zimowej rzeczywistości czeka się niecierpliwie na pierwszy powiew wiosny ;)

P.S. Po lewej stronie zamieściłam odnośnik do fundacyjnej podstrony stworzonej dla Zosi.
Tam również znajdują się informacje dotyczące tego, w jaki sposób można wesprzeć Zoszkę 1% lub darowizną. Dziękujemy za pomoc J!

wtorek, 12 lutego 2013

Laba

W zeszłym tygodniu zaliczyliśmy nieplanowaną labę, czyli Zoszka miała 1/4 zajęć rehabilitacyjnych.
Efekt?
Częstsze napinanie się całego ciała i zaciskanie buzi, silniejsza asymetria i większy garbol na pleckach.
Czas wolny nie zawsze jest taki fajny.
Z ćwiczeniami jak ze szczoteczką i pastą do zębów: można bez, ale na dłuższą metę efekt zdrowotny kiepski. Dobrze, że odwracalny.
W tym tygodniu rytm już tradycyjny J

P.S. Czy Waszym dzieciom zdarza się chichrać na głos o 3 nad ranem przez dobre kilkadziesiąt minut??? Zosia zaliczyła dzisiaj taką noc. Ciekawe czy przez sen to robiła czy na jawie... 

niedziela, 10 lutego 2013

Chwytanie byka za rogi

Zoszka ujawnia buntowniczą naturę w pełnej krasie na wszelkich zajęciach wymagających bardziej precyzyjnych ćwiczeń. Panie terapeutki przyglądają się Zosi, próbują różnych sposobów chwytania byka za rogi, ale nie ma lekko. Ostatnio udało się nam zaobserwować, że Zoszka wprawiona w ruch (usadowiona na huśtawce, hamaku, belce do bujania) lub otoczona dźwiękami, które zna (np. płyta ze ścieżką dźwiękową do filmu "Amelia") jest spokojna i ma o niebo lepszą koncentrację. Ciekawa sprawa, wydawałoby się, że hamując nadmiar bodźców można stworzyć najbardziej optymalne warunki do zabaw i ćwiczeń. W przypadku naszej Zosi okazuje się, że potrzebne jest pewne minimum, które zapewnia półkulom mózgowym lepszy rozruch. I tak: w trakcie bujania jesteśmy w stanie pracować na obrazkach, przy muzyce bawić się z wykorzystaniem klocków lub koralików. Miła odmiana, choć zastanawiam się co to będzie w przedszkolu czy szkole. Tam trudno puszczać muzykę specjalnie dla Zosi albo prowadzić zajęcia na hamaku, choć pewnie byłoby miło JPozostaje nam liczyć, że regularna terapia będzie stopniowo ujarzmiać niechęć czy opór, wzbudzając w naszej buntowniczce ciekawość nowych zabaw.

*****

Za nami tłusty czwartek, który przeciągnął się nam do piątku.
Liczydło: tata: 10 pączków, mama: 7 pączków, Zoszka: 2 pączki.
Zdecydowanie zawyżamy statystyki mówiące, że na jednego Polaka przypada 2,5 pączka...
A dziś mieliśmy..."tłustą niedzielę", tym razem w wersji domowej:



Smacznych ostatków życzymy J!

środa, 6 lutego 2013

Kurtyna w górę!

Dwie aktorki: Zoszka i pani psycholog. Rodzaj sztuki: dramat. Czas trwania 60 min. Scenariusz obejmuje wykonywanie czynności takich jak dopasowywanie klocków do otworów według kształtów, budowanie wieży, wkładanie jednego kubka w drugi, nawlekanie koralików na sznurek. I tu zaczyna się popis. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że Zosia skrywa w sobie taki pokaźny arsenał zachowań mających jeden cel: ma być tak, jak ja chcę. Od cichego teatralnego szlochania, przez atak spazmów, po widowiskowe pokładanie się na ziemi. A zazwyczaj tak niewinnie jej z oczu patrzy...Ostatnio Zoszka siadła sobie naprzeciwko pani psycholog i uruchomiła łkanie. Zderzona ze stoickim spokojem i obojętnością pani Sandry, która odwróciła się do niej tyłem, buntowniczka przerwała zawodzenie, podreptała szybko w stronę pani psycholog i usadowiła się na przeciwko niej. Uruchomiła strategię "I see you" i upewniła się, że pani Sandra również może ją dobrze obserwować, po czym przeszła do punktu kulminacyjnego - włączyła syrenę. Po pewnym czasie obojętność zrobiła swoje i złota zasada "nie ma zainteresowania widowni, nie ma teatrzyku" zadziałała. Scenariusz udało się częściowo zrealizować J

Na poprawę zepsutego wizerunku napiszę, że gdy Zoszka leży na kanapie, ma zakładane jakieś ubranko na odnóża i słyszy: "Zosiu, podaj/podnieś nóżkę" dźwiga ją do góry ułatwiając nałożenie choćby skarpetki. Super sprawa! Dla nas to sygnał, że mimo spastyki jest w stanie samodzielnie ruszyć kończyną (wcześniej nie potrafiła), a do tego rozróżnia gdzie są ręce, a gdzie nogi (do tej pory podawała rękę zamiast nogi). 
I jak tu nie kochać tej Łobuzy J?

poniedziałek, 4 lutego 2013

Dedykacja :)

Od Taty dla Zosi.
Ewentualnie dla przyszłego zięcia ;)

Piosenka rozbiła mnie na atomy...


P.S. Już sama "nóżka co naprzód gna" jest genialną perspektywą J

piątek, 1 lutego 2013

Wiejeee

Od wczoraj wiatr się rozszalał i wywiewa nam internet. Wystarczająco regularnie, żeby utrudnić wrzucenie nowego posta. 
Mam nadzieję, że chociaż na wiosnę dmucha. Już ją czubkiem nosa czuję, jak słońce zza chmury wygląda J

Zosia pokonuje kolejne rehabilitacyjne stopnie. Pamiętacie to zdjęcie? Zrobione nie tak dawno temu. Zosia  była pionizowana w gipsach, przytrzymywana jedynie palcami. Teraz stoi podobnie, ale daje radę już bez kotwic, w samych sandałkach wyłożonych odpowiednimi wkładkami. Pojawiają się nawet kilkusekundowe epizody, że stoi sama! Żeby było słodko do granic możliwości, gdy Zoszkowe ciałko jest prawidłowo "ustawione" i podtrzymywane przez magiczne ręce pani Anety, Zosia wykonuje kroczki do przodu!
I tak sobie tuptała dzisiaj na zajęciach J

*****

Od rana czai się i ostrzy sobie zęby, żeby Zosiaka dorwać. Póki co wygrywa z nosem i górną gardzielą.  Wymyślił sobie, że niby z przytupem mamy zimę zakończyć, skoro od września aż do teraz zostawił nas w spokoju. A może uda nam się jednak tajniaka przechytrzyć?

Stan na wieczór: temperatura już w normie, po katarze i kaszlu ani widu ani słychu. Oby tak dalej.