poniedziałek, 23 grudnia 2019

Przedświąteczne tsunami

Miało być o dojrzewaniu i zmiennym napięciu mięśniowym, a życie toczy się swoim rytmem i funduje różne niespodzianki.

W duuużym skrócie:

- Franek ma ospę, piękną, książkową. Zosia i Jaś czekają następni w kolejce (Zoszka dziś rano położyła się do łóżka i leży pod kołdrą, a to oznacza, że coś się święci)
- Jaś z dnia na dzień przestał jeść, czym przyprawia mnie o szybszą utratę włosów. Od dłuższego czasu czułam, że coś jest nie tak, ale 3 specjalistów, do których się udałam uznało, że wszystko jest dobrze i że mamy zwiększyć intensywność szukania pomocy za kilka tygodni, jeżeli problem nie zniknie.
Gdy byliśmy na równi pochyłej, naszym światełkiem w tunelu okazała się była terapeutka Zosi (pani Aneto - raz jeszcze baaardzo dziękujemy!), która odesłała nas do prawdziwych speców.
Okazało się, że Jaś ma paskudne wędzidełko. W piątek byliśmy na jego podcięciu. Niestety poprawa nie jest duża, nadal walczymy. Potrzeba czasu, żeby język zaczął prawidłowo pracować. 
Dlaczego o tym piszę?
Dlatego, że niewłaściwe wędzidełko przekłada się na duże problemy z jedzeniem (z piersi czy z butli). W późniejszym czasie może wpływać na problemy z rozszerzaniem diety (wymioty, krztuszenie się). Jeszcze później nieprawidłowe wędzidełko lubi zaburzać mowę na wielu płaszczyznach (seplenienie/ problemy z wymawianiem litery "r" czy w ogóle rozwój mowy).
O wędzidełku mówi się niewiele, a szkoda, bo potrafi naprawdę przysporzyć wiele problemów.
Podcięcie trwa chwilkę, nie boli, a minimalizuje prawdopodobieństwo nieprzyjemnych niespodzianek czy też dłuższych terapii logopedycznych. Oczywiście niektóre problemy są wynikiem zaburzeń OUN, ale myślę, że warto wybrać się do neurologopedy. Przecież nie wszystkie problemy muszą wynikać z zaburzeń neurologicznych.
- Zosia ma nowe ortezy i zupełnie ich nie akceptuje. Po wielu poprawkach mamy je w domu i każde włożenie ich wiąże się z histerią. A wyjścia nie ma, trzeba je zakładać, ponieważ wraz z dojrzewaniem ustawienie nóg Zoszki znacznie się pogorszyło.


Jest gęsto i w najbliższym czasie nie zanosi się na poprawę, ech.
Święta spędzamy sami, w przysłowiowych dresach, nie mamy siły na nic więcej :P

Choinka już stoi, w wersji okrojonej z samymi lampkami, gwiazdą i dwoma bombkami zrobionymi przez Zoszkę w szkole. Reszty ozdób nie ma komu powiesić. No i czasu jak śniegu - za mało ;)

Mam nadzieję, że jesteście zajęci samymi miłymi sprawami okołoświątecznymi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz