piątek, 11 maja 2012

Zmianyyy


Jakiś czas temu zaczęliśmy z Tatą baczniej się przyglądać rehabilitacji Zoszki. Trzeba przyznać, że nie tyle stoimy w miejscu, co mamy wrażenie, że jest regres, a do tego pojawiły się niepokojące problemy. Zoszka garbi się i to coraz bardziej, a jeszcze kilka miesięcy temu siedziała prosto i bardziej stabilnie. Teraz siad jest bardzo chwiejny, trzeba Bąbla asekurować. Mamy też kłopot ze stopami. Zoszka staje w łóżeczku na... wierzchniej części stóp, wykręcając je do środka. Nie mam pojęcia jak ona to robi, ale wygląda to przerażająco. I co ciekawe, jak prawidłowo ustawiamy stopy, zaraz traci równowagę i  przykuca.
Od początku ćwiczymy Vojtą 4x dziennie (2x w tygodniu kontrola) i nie żałujemy. Zosia wolno, ale systematycznie robiła postępy. Udało się pięknie odblokować rączki, które były mocno spastyczne, o zaciśniętych piąstkach. Odkryliśmy, że muzyka świetnie wpływa na Zoszkę w trakcie ćwiczeń - mała nie płacze, a mięśnie pracują tak jak powinny. Jak Zosia była jeszcze niemowlakiem, włączyliśmy ćwiczenia Bobath, ale po 30min. sesji nigdy nie była taka jak po Vojcie - rozluźniona, otwierająca rączki. Ale teraz czujemy, że Vojta nie wystarcza. Mimo przestrzegania zasad tej metody, motoryka Zosi wygląda gorzej. Zrobiliśmy kilka konsultacji, do tego doszła wizyta u dr neurolog i koniec końców podjęliśmy trudną dla nas decyzję - zmieniamy rehabilitację. Oznacza to rewolucję w Zosinkowej codzienności. Nowe osoby, miejsca, sposoby bodźcowania. Ale nie ma wyjścia, trzeba działać. Przed nami układanie nowego planu tygodnia, zgrywanie zajęć. Planujemy ćwiczenia Bobath częściowo z wykorzystaniem kombinezonu Dunag oraz Hallwick - ćwiczenia usprawniające wykonywane w wodzie.
W ramach wdrażania planów rewolucyjnych, dotarłyśmy z Zoszką w czwartek do Sosnowca na ćwiczenia Bobath z cudowną panią Anetą. Wszystkie osoby, przez których ręce przewinęła się Zoszka były w porządku (z nielicznymi negatywnymi wyjątkami), ale dopiero w Sosnowcu poczułam co oznacza profesjonalizm w tej metodzie rehabilitacji J Nie ma trybu maszynkowego państwowych placówek, świetny kontakt z rodzicem, tłumaczenie co, dlaczego i po co. Zoszka przebuczała co prawda całe zajęcia, ale szczerze mówiąc, przy takiej ilości bodźców, wydaje mi się to zupełnie normalne. A ja czułam się dziwnie, tzn. być może powinnam się nad Zosią rozczulać, ale jej płacz nie robił na mnie wrażenia. Niedobra mama za mnie, niedobra ;) Chyba zbyt wiele już widziałam, no i do tego wiem, że nie ma innego wyjścia - musimy ćwiczyć! Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Pani Aneta mnie pocieszyła, że nie takie opory u dzieci przyszło jej już przełamywać.

*****

Z serii odkryć: Zoszka, jak się dziś okazało, bardzo lubi ogórki małosolne. Zjadła dwa na raz. Wie co dobre :P Lubi też głaskać...surowego kalafiora czyli różne oblicza Integracji Sensorycznej w domu J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz