środa, 12 września 2012

Zderzenie synaps

Zoszka za bajkami animowanymi nie przepada. Jakoś tak od maleńkości dużo słucha a mało ogląda. Pełno u nas płyt z różnymi słuchowiskami, zwłaszcza tymi klasycznymi, gdzie można usłyszeć choćby panią Irenę Kwiatkowską. Są doskonałe w każdym momencie, choć szczególnie doceniamy je w czasie dłuższej podróży. Od dawna mam wrażenie, że Zosi ciężko jest odbierać naraz obraz i dźwięk. Może dlatego nie przepada za ćwiczeniami logopedycznymi, podczas których puszczane są odgłosy zwierząt, a jednocześnie pokazywane są obrazki lub figurki poszczególnych futrzaków. Choć i tutaj są małe, ale jednak postępy – ma więcej cierpliwości do takich zabaw.
Wczoraj z bajką było inaczej. Po czasie poświęconym Zoszkowej pionizacji w łuskach i masażowi buźki, przyszła pora na zajęcie się sprawami domowymi, czyli przyrządzeniem czegoś na ząb dla rodzinki. Na ten czas dobrze jest zorganizować Bąblowi jakieś zajęcie. Bez tego Zoszka siada nieprawidłowo w literę „w” i zaczyna ssać paluchy, z czym walczymy i jeszcze pewnie będziemy walczyć jakiś czas. Póki co Zosia nie rozumie o co chodzi w przyrządzaniu smakołyków. Kuchenne czynności (nawet proste mieszanie) są przez nią odrzucane, więc wspólne pitraszenie w kuchni na razie odpada. Akceptuje ona wyłącznie efekt końcowy trafiający do brzuszka. Zapakowałam więc Zoszkę do pionizatora statycznego i puściłam fragment bajki „Teletubisie - Lew i miś”. Ku mojemu zaskoczeniu, zdecydowanie było to coś dla niej. Szczególnie przypadł jej do gustu groźny głos lwa, ale podobnie jest ze słuchowiskami – im groźniejszy głos (wilk, zła królowa lub czarodziej, baba jaga), tym bardziej Mała się śmieje J Jej reakcja na bajkę była nietypowa, Zoszka ewidentnie ogarniała dźwięk i obraz. Może zderzyły się synapsy i powolutku otwierają się nowe możliwości Zosinej główki? Tak czy inaczej miałam chwilkę by dokończyć obiad, a podczas pałaszowania go przez Zoszkę usłyszeć cudne „mniam mniam” wypowiedziane z gulaszem rozmazanym na całej twarzy i w najbliższym otoczeniu. Do tego powiedziała to zgodnie z kontekstem – hurrra J!


*****

A tak ze spraw bieżących:

-   Zastępstwa w ośrodku za logopedę brak, więc przepadła nam też niestety wtorkowa rehabilitacja w ramach NFZ. Dobrze, że główny trzon ćwiczeń jest prywatny.
-    Wciąż czekamy na wózek „Kimba”, zamówiony 2 miesiące temu - ponoć ma dotrzeć lada dzień.
-     Mamy już względnie zgrany grafik Zoszkowych zajęć, wizyt kontrolnych i badań USG.
A mnie dopadła pierwsza w życiu zwykła jelitówka (dobrze, że nie jestem wybrańcem rotawirusa – w piątek rehabilitacja, więc trzeba przepędzić paszczaka i stanąć na nogi J).


Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku

Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

3 komentarze:

  1. Czyżby się Zosia zaczynała rozgadywać? Niedawno było mama, teraz mniam i hura - no to faktycznie hura:)
    Współczuję jelitówki, jak jeszcze karmiłam piersią mojego młodszego synka dopadła mnie pierwszy raz w życiu i niestety skońćzyło się wizytą w szpitalu i odwodnieniem. Nic przyjemnego. Dbaj o siebie i pij dużo. Mam nadzieję, że Zosia się nie zarazi.

    OdpowiedzUsuń
  2. coś ta jelitówka chodzi ostatnio po mamach...

    OdpowiedzUsuń
  3. Według pani doktor, która mnie badała, sezon się rozkręca i to nie tylko dla mam niestety. Moja paskuda już na szczęście pokonana. Zosia i Tata mają się dobrze - uff :)

    OdpowiedzUsuń