Sprawa wydaje się prosta. Plan, realizacja i radość z efektu końcowego. A jednak dla nas hasło remont wydawało się pojęciem niemalże wirtualnym. Zahaczaliśmy o jego skrawek, gdy już nie było innego wyjścia, bo np. pękła rura.
Zoszka bardzo mocno odbiera emocje. Gdy jest gwar, podekscytowanie, wspólne rozmowy przy stole i ustalenia, pomiary, wstępne przesuwania mebli - wszystko to sprawia, że przestaje czuć się pewnie i robi się marudna, czasem nawet płacze lub krzyczy.
W tym roku staraliśmy się, żeby prace odbywały się gdy nas nie ma. Wyjechaliśmy na urlop, a pokoje i kuchnia, przy olbrzymiej pracy rodziców, zyskiwały drugie życie. Myślę, że gdyby nie rodzice, nie udało by się tak sprawnie odświeżyć pomieszczeń. Wstępnie planowaliśmy, że 1 miesiąc = malowanie 1 pokoju. Inaczej nie dalibyśmy rady pogodzić tego z pracą i rehabilitacją, nie wspominając o odpoczynku. Poszło jednak hurtem i po powrocie z urlopu, gdy smyki były w przedszkolu, mogliśmy zabrać się za pomalowanie pozostałych pomieszczeń.
O ile Franek po przekraczaniu progu domu z radością witał kolejne zmiany, o tyle w przypadku Zoszki mieliśmy pewne obawy jak zareaguje i odnajdzie się w zmieniającej się rzeczywistości. Pamiętam, gdy po powrocie do domu Zosia zaniemówiła, kiedy zobaczyła przemalowaną na jasny kolor główną ścianę w dużym pokoju (która wcześniej była czerwona). Pojawiały się momenty, kiedy Zosia jasno dawała do zrozumienia, że ma dość, ale w sumie nie było tak źle. Sprzyjała nam pogoda - popołudniami ganialiśmy z dzieciaczkami na dworze, a pomieszczenia mogły się solidnie wywietrzyć.
Momentem kulminacyjnym było przeniesienie Zoszki do nowego pokoju. Pozostawiliśmy część starych mebli, część z nich czeka jeszcze na mały recykling. Staraliśmy się nie zmieniać znacząco ustawienia poszczególnych mebelków. Udało się również zmieścić, bez totalnego zagracenia przestrzeni, wszystkie sprzęty ortopedyczne i rehabilitacyjne, z których Zosia na co dzień korzysta. Marzy nam się jeszcze kilka zmian, ale to co najbardziej pracochłonne jest już za nami.
Pierwszego dnia po powrocie z urlopu Zosia z marszu poszła do swojego starego pokoju. Stanęła w progu zdumiona i nie wiedziała co ma robić. Ale w kolejnych dniach kierowała się już w stronę nowego pokoiku i sama wspinała się na swoje łóżeczko. Zmiany zostały zaakceptowane ☺
Za czas jakiś przyjdzie nam zmierzyć się z remontem łazienki, ale takim przez duże R. Nie wiemy jak dostosować łazienkę do potrzeb Zoszki. Wanna czy prysznic? Podnośnik czy alternatywne wejście do wanny? A może płaski prysznic (jak to pogodzić z tym, Zosia lubi taplać się w wodzie...)? Co z wydzieleniem przestrzeni na toaletę, ubieranie się? Jak wspomóc rodzicielskie kręgosłupy w codziennych czynnościach? Jak się zmieścić w blokowej klitce? Chcielibyśmy dać Zosi jak najwięcej samodzielności, ale pewnych ograniczeń nie przeskoczymy. Dużo poszukiwań przed nami...Za wszelkie podpowiedzi/sprytne patenty/sprawdzone rozwiązania dziękujemy ;)
Np plaski prysznic, jak najwiekszy - docelowo korzysc w swobodnym, samodzielnym wejsciu pod prysznic; tymczasowo do plaskiego brodzika wlozona duza miska/wanienka do taplania sie w wodzie dla Zosi i Franka :) Pozdrawiam cala Rodzinke :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem za prysznicem. Można poszukać takiego z wyższym brodzikiem, aby więcej wody można było nalać. Cieszę się, że Zosia tak rewelacyjnie zareagowała na zmiany. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń