czwartek, 30 października 2014

Łyżeczka

Kolejny krok milowy za nami!
Panie i Panowie - Zosia je SAMA używając sztućca! 
Jeszcze kilka miesięcy temu wszelkie próby zachęcania Zoszki do użycia łyżki były kwitowane stanowczym "nie".
A teraz proszę - gęstsze musy, zupki i jogurt Zofijka wcina łyżeczką aż miło. 
Teraz pracujemy sobie spokojnie nad nabijaniem różnistych kawałków na widelec. Przyjdzie i na niego pora ☺

niedziela, 26 października 2014

Do rewolucji przystąp czyli post długaśny, ale bardzo ważny

Na naszej drodze z Zoszką wypróbowaliśmy dotychczas wiele metod terapii czy rehabilitacji. Część została z nami na dłużej, z innych natomiast zrezygnowaliśmy po pewnym czasie, co nie zawsze wiązało się z łatwą decyzją. W takich momentach kierowaliśmy się zdaniem terapeutów, do których mamy zaufanie oraz naszą rodzicielską intuicją.

Tych kilka ostatnich lat mogłabym podzielić na kilka etapów.

Przed ukończeniem pierwszego roczku Zoszka była rozkosznym, uśmiechniętym i bardzo spokojnym dzieckiem. Nie miałam z nią najmniejszych problemów gdy spędzałyśmy długie kolejkowe godziny w rozmaitych poradniach specjalistycznych. Bardzo często słyszałam, że mam szczęście, że mi się taki aniołek trafił. Słowa te wypowiadały najczęściej osoby, które ganiały za swoimi dzieciaczkami brykającymi po szpitalnych korytarzach czy w przychodniach. Cieszyłam się wtedy, że Zosia jest taka bezproblemowa i szczerze było mi żal rodziców, którzy musieli ogarniać swoje krzyczące lub uciekające dzieci i niejednokrotnie mierzyć się z uwagami, że co to ma być za wychowanie czy jak tak można sobie pozwalać wchodzić na głowę. Spotkania z terapeutami czy lekarzami również przebiegały spokojnie. 

Gdy Zoszka troszkę podrosła (miała około 2 lat), rozpoczęliśmy etap intensywniejszych spotkań z logopedami, psychologami i innymi terapeutami. To był okres pojawienia się pierwszych buntów i potrzeby intensywnego zabawiania Zosi, żeby chciała współpracować w trakcie ćwiczeń. Podczas zajęć terapeutycznych coraz częściej słyszałam, że:

- Zoszka nie chce się poddać terapeucie i niewiele zaplanowanych celów da się osiągnąć
- Zoszka jest niegrzeczna, trzeba ją przymuszać do różnych form aktywności
- Zosia płacze, tak się nie da pracować i coś z tym trzeba zrobić

Wraz z upływającym czasem obserwowaliśmy rosnący bunt na różnych polach aktywności terapeutycznych i cóż, ręce nam opadały. 
W międzyczasie dowiedziałam się od lekarzy, że moglibyśmy Zosię "uspokoić" lekami, na co się nie zgodziliśmy.
Mijały kolejne miesiące, a my na swojej drodze spotkaliśmy kilku naprawdę dobrych terapeutów, którzy potrafili zachęcić Zosię do wspólnej zabawy czy udzielić nam trafnych wskazówek, co dodawało nam otuchy i nadziei, że może będzie lepiej.

Zofijka rosła i zaczęliśmy obserwować różne trudne zachowania. Szczypanie, gryzienie, często niezrozumiały dla nas krzyk pojawiający się w przeróżnych sytuacjach. Spotykaliśmy się również z momentami buczenia, bardzo charakterystycznego  (dwutonowego, ciężko to opisać), zachowaniami autostymulacji jak bardzo częste gryzienie przedmiotów czy stukanie palcami w swoją stopę (+ od trzeciego miesiąca intensywne ssanie palców). 
Trafiliśmy na zajęcia z komunikacji alternatywnej. Okazało się, że Zosia wiele potrafi i rozumie, tyle, że my nie do końca wiemy jak odczytać komunikaty, które nasza córeczka wysyła. W tamtym momencie (Zoszka miała około 3 lat) Zosia zaczęła używać gestów, żeby nam coś zakomunikować, a my potrafiliśmy prawidłowo zinterpretować niektóre wydawane przez nią dźwięki i odczytać część jej potrzeb. To było coś !

Feedback z różnych terapii nadal nie był łatwy do przełknięcia. Zosia nie chce, odrzuca, nie potrafi...Do tego doszła informacja od lekarzy, że Zoszka zaczyna nam wchodzić na głowę, a my przestajemy nad nią panować i powinniśmy się obudzić.

Przez cały ten czas patrzyłam na moje dziecko, które z jednej strony potrafiło śmiać się do rozpuku, przytulać i dawać buziaki, z drugiej zaś, reagować histerią w rozmaitych sytuacjach czy zamykać się w swoim świecie.

Przez pierwsze cztery lata nie spotkałam się z opinią, że Zoszka ma cechy dziecka autystycznego. Kilkukrotnie pojawiały się za to teorie dotyczące jej, tu przytaczam dosłownie, złośliwego charakteru czy upośledzenia, które tak na nią wpływa. Nie otrzymałam propozycji by diagnozować ją pod tym kontem lub zacząć szukać metod terapii dostosowanych specjalnie dla takich dzieci.

Dziś już wiem, że Zoszka nie ma autyzmu, ale oprócz wielu ograniczeń z którymi zmaga się każdego dnia, jest również dzieckiem ze spektrum autyzmu. Uświadomienie sobie tego przyniosło nam wielkie zmiany w całościowym postrzeganiu Zosi.
Zoszka nie płacze podczas terapii dlatego, że taki ma kaprys. Zosia nie krzyczy czy szczypie tylko dlatego, że jest niegrzeczna i złośliwa.
Wokół niej jest mnóstwo czynników, które ją stresują, wywołują strach czy są zbyt trudne do ogarnięcia lub bolesne w odbiorze. Coś, co dla nas jest przysłowiową "bułką z masłem", dla niej jest naprawdę ogromnym wyzwaniem.
Widzimy, że trudne do rozszyfrowania zachowania bardzo się nasiliły od mniej więcej roku i obok radości wynikającej z pojawiania się nowych umiejętności Zoszki, niejedna łza popłynęła z bezradności...
Nadszedł więc czas, żeby powiedzieć sobie do rewolucji przystąp! Od września rozpoczęliśmy, oprócz dotychczasowych stałych zajęć terapeutycznych i rehabilitacyjnych, niedyrektywne metody współpracy z naszą Zoszką. Są tak inne od tego, co robiliśmy do tej pory!

Szczerze muszę przyznać, że przestało mieć dla nas znaczenie czy Zoszka zbuduje kiedyś wieżę, dopasuje przedmioty kolorami czy wrzuci owalny klocek do odpowiedniego otworu. Postawiliśmy na relację. Chcemy nauczyć Zoszkę autentycznego kontaktu z drugim człowiekiem. Mamy wrażenie, że jeżeli nie odblokujemy tej przestrzeni, Zosia nadal będzie miała blokady poznawcze, co przejawi się w niechęci do takich czy innych terapii.

Nie oznacza to, że przekreśliliśmy wszystko to, nad czym pracowaliśmy z terapeutami do tej pory. Wierzymy, że każdy starał się jak potrafił najlepiej, zgodnie z posiadaną wiedzą i doświadczeniem. To, że Zoszka jest na tym etapie, na którym jest i wbrew zapowiedziom lekarzy nie pozostała dzieckiem leżącym, stało się zasługą wielu dobrych ludzi, którzy z Zosią pracowali. 
Jednak jako rodzice jesteśmy zachłanni i chcemy jeszcze  I będziemy drążyć, szukać i próbować rozmaitych dróg, żeby tej naszej Zofijce pomóc.

Aktualna praca z Zosią opiera się na niedyrektywnych metodach takich jak Metoda Rozwoju Relacji (RDI) czy Growth throug Play System (GPS). Podpatruję również elementy Programu Son-Rise ®
Wszystko jest świeże, a my jesteśmy w trakcie przestawiania się na nowe tory.

Od kilku tygodni pracujemy nad rzeczą fundamentalną, na której nie koncentrowaliśmy się za bardzo do tej pory. Owszem, Zoszka robi postępy, zachwyca nas nowymi umiejętnościami, ale najczęściej robi to nie wchodząc z kimś w relację. W ostatnim czasie uświadomiliśmy sobie, że Zosia ma problem z nawiązywaniem kontaktu wzrokowego. Tak bardzo cieszyliśmy się, że np.: podaje symbol, że to, że na nas w tym momencie nie patrzy nie było dla nas istotne. A w metodach niedyrektywnych kontakt wzrokowy i relacja jest kluczem do wspierania dziecka w radzeniu sobie ze stresem, lękiem czy trudnymi zachowaniami. Jak by nie było, we dwójkę łatwiej jest stawiać czoła różnym problemom, prawda?

Nad kontaktem wzrokowym zdecydowanie można pracować i Zosia robi na tym polu, w moim odczuciu, niesamowite postępy. Otrzymaliśmy cenne wskazówki, dorzuciliśmy do tego szczyptę cierpliwości i w ciągu zaledwie kilku tygodniu udało się zagęścić momenty gdy Zoszka na nas patrzy np.: podając symbol, prosząc o kręcenie na huśtawce czy kolejną piosenkę. Zosia spoglądała na nas od czasu do czasu, ale wiemy, że potrafi to robić częściej, a my zdecydowanie chcemy więcej świadomego Zosinkowego spojrzenia ☺!

Metody niedyrektywne, to także spontaniczne, żywiołowe i radosne cieszenie się z małych-wielkich sukcesów dziecka.
Gdybyście kiedyś spotkali dwójkę wariatów, którzy krzyczą z zachwytu "Zosiu, spojrzałaś na mnie!", "Zosiu, jak Ty pięknie na mnie patrzysz!", "Uwielbiam gdy na mnie patrzysz!", jest spora szansa, że to będziemy właśnie my 

Metody niedyrektywne, to również terapia poprzez zabawę i nadanie rodzicowi roli master zabawki (wielofunkcyjnej i wielopomysłowej :-P), która przy odrobinie wyobraźni jest tym, co dzieci bardzo lubią. To czas autentycznie spędzany razem z dzieckiem, pełen zaangażowania. To wygłupy i pozytywne wariactwa, które pozwalają odkrywać dziecko i powolutku rozprawiać się z tym, co wywołuje w nim lęki, blokady czy potrzebę odizolowania się. Chyba nigdy w życiu nie przechodziłam tak przyspieszonego kursu nabierania dystansu do siebie samej czy utwierdzania się w tym, że w każdym rodzicu drzemią pokłady wyobraźni, z której warto korzystać. 

Bywa, że jesteśmy zmęczeni i bezsilni wobec trudności, które Zoszka napotyka w kontakcie z otoczeniem. Mimo, że staramy się ją zrozumieć, często nie wiemy dlaczego Zofijka zachowuje się tak, a nie inaczej. Nowa forma terapii jest więc kolejną próbą odkrywania naszej córeczki i wspierania jej w pozbywaniu się lęków odgradzających ją od świata. 

Jestem bardzo ciekawa dokąd nas ta przygoda zaprowadzi. Myślę, że nie będzie łatwo, ale czuję, że to zdecydowanie dobry kierunek !

sobota, 18 października 2014

Kolejna tura Zoszkowych umiejętności + bonus track

Rehabilitacjia.
Ciocia Anetka pyta Zosię na czym chce ćwiczyć dając jej do wyboru piłkę lub wałek.
Słychać pomruk niezadowolenia (nie można zaproponować lodów albo zjeżdżalni :-P?).
Pytanie pada jeszcze raz - Piłka czy wałek?
- Piłka! - pada konkretna odpowiedź.
Po raz pierwszy Zosia sama wybrała rodzaj ćwiczeń!


Zosia wróciła z Babcią i Dziadkiem z rehabilitacji. Dostała już małe co nieco do jedzenia, ale zazwyczaj i tak jest głodna, więc gnamy do domu uzupełnić kalorie. Nie tym razem. Wyciągając Zoszkę z auta zapytałam czy chce jeść, a zamiast wiadomej odpowiedzi usłyszałam zdecydowane "Huśtać!", wobec czego zamiast do domu obrałyśmy azymut na najbliższy plac zabaw. 
Każdy przecież potrzebuje odrobiny relaksu po dniu pełnym wrażeń 

A na koniec obiecany bonus track:


poniedziałek, 13 października 2014

A przed snem...

...porcyjka nowych umiejętności Zosi 

Zosia potrafi już mówić "huśtać".

Zamiast mówić "jeść", Zofijka na dzisiejszym spacerze precyzyjnie określała na co ma ochotę - wołała "jabłko", "chlebek" (takie Zosiowe chrupki).

Po skończonej kolacji i wypiciu kubola wody usłyszeliśmy Zoszkowe "dziękuję".

I jeszcze dziesiejszy hit. Plac zabaw, Tata od kilkunastu minut huśta Zosię. W pewnym momencie Zoszka pokazuje gest "koniec" i dodatkowo woła - Koniec, idziemy! 
Na - praw - dę!


A to dopiero początek przygody z mówieniem, a jak !

sobota, 11 października 2014

Przychodzi Zosia do dentysty...

Za nami kolejna kontrolna wizyta. 
W przeciwieństwie do tej ubiegłorocznej, tym razem była bardzo trudna emocjonalnie i okraszona ogromnym strachem Zosi. Wystarczyło pojawienie się jasnego kitla w drzwiach, aby Zoszka wpadła w histerię. Mimo wszystko, po kilku minutach uspokajania, udało się pani dentystce skutecznie przejrzeć wszystkie ząbki. Ku naszej radości stwierdziła, że jest bardzo, bardzo dobrze. Od zeszłego roku nic się nie zmieniło, czyli pozostajemy przy zabezpieczaniu jednego mikroubytku co kilka miesięcy, a reszta mleczaków jest zdrowa.  Bardzo nas to cieszy, bo biorąc pod uwagę mocno spękane szkliwo (wynik nadmiernego napięcia i zaciskania buzi) spodziewaliśmy się, że będzie znacznie gorzej.
Kamień z serca, że nie jest potrzebne kompleksowe leczenie ząbków i ominie nas stres związany ze znieczuleniem ogólnym. 
Uf uff ufff...

czwartek, 9 października 2014

Wpis błyskawiczny

W pokoju Zoszki wisi wór do bujania. Zosia zaliczyła sesyjkę huśtania po czym zaczęłam ją kręcić.
I cóż usłyszałam po raz pierwszy gdy przerwałam zabawę?
Poszło tak:
-  Chcę cić.
- Chcę kręcić.
- Teraz kręcić!

środa, 8 października 2014

Szlachetne zdrowie...

Pod koniec zeszłego tygodnia małe chorobowe coś zaczęło się czaić. Pojawiła się lekka temperatura i znak zapytania co będzie dalej. Minęło jednak kilka dni i nie ma ani kaszlu ani glutowego kataru, temperatura wróciła do normy bardzo szybko, apetyt jest, oj jest. Czyżby małe coś stchórzyło ? Oby!

Podsumowując ostatni miesiąc, Zosia chodziła do przedszkola cały wrzesień. Czy to się dzieje naprawdę ?

Korzystamy z dobrej formy Zoszki i po kilkutygodniowej przerwie przewidzianej na konserwację i czyszczenie basenu, Zosia wskoczyła ponownie do wody, żeby dać się porwać Halliwickowi i Watsu. Wraz z początkiem października zaczęliśmy jeździć na basen całą bandą.  Zapowiada się fajny wodniacki rodzinny czas 

niedziela, 5 października 2014

Co Zosia powiedziała :)

Po pierwsze huśtawka. Gdy Zosia chce się huśtać woła "pasiu" (zamiast "husiu") albo "tusiać" (zamiast "hustać"), ładnie prawda?

Po drugie, kilka dni temu Zosia siedziała przy zabawce, która przestała wydawać dźwięk. Standardowo w podobnej sytuacji Zoszka posiłkuje się gestem "jeszcze" lub wydaje charakterystyczny dźwięk, po którym poznajemy, że potrzebuje pomocy. Tym razem było jednak inaczej - Wączyć poszę! - zawołała. Od tamtej pory woła "wącz poszę" albo właśnie "wączyć poszę" 

To jednak nie wszystko.

Wczoraj Zoszka zaczęła sięgać w domu do torby, którą zawsze zabieramy na rehabilitację po uprzednim wypchaniu jej niezbędnymi klamotami. Zosia chwyciła torbę i zawołała "mniam". 
- Zosiu, ale tam nic nie ma, tasia jest pusta. - tłumaczę pokazując Zoszce wnętrze torby.
A jednak w kieszonce na dnie schował się słoiczek z musem dyniowym. Zosia penetrując zawartość kieszonek dojrzała go szybko i powiedziała - Chcę jeść dynię. Naprawdę to powiedziała! Wyraźnie i idealnie kontekstowo!!!! Mamy pierwsze zdanie!!! Nasza kochana Zosia!
Zofijka będzie mówić i kropka