poniedziałek, 30 czerwca 2014

I po chorobie

Zoszka, po uprzednim sprzedaniu bakterii bratu, wróciła zdrowa do przedszkola. Musi się tam dobrze czuć, skoro bardzo się ucieszyła na sam widok przedszkolnego budynku.
Franuś również poddał się dobroczynnemu działaniu kropelek i lada dzień dołączy do grona zdrowych szczęśliwców.


Czas wrócić do standardowego rytmu.
Dziś na pierwszy ogień poszła rehabilitacja i nie było lekko.
Ćwiczenia wypadły raptem przez tydzień, a Zoszka i tak odczuwała spory dyskomfort przy rozciąganiu. Mięśnie na udach są ostatnio mocno napięte, więc wieczorem Zosia zaliczyła dłuższą niż zazwyczaj ciepłą kąpiel i masaż nóżek - SPA jak nic 
Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co by się działo z mięśniami Zosi przy braku regularnych ćwiczeń...W takim systemie rehabilitacji jaki jest teraz wystarczy kilka dni, żeby wszystko wróciło do Zoszkowej normy.

P.S. Mamy dwa nowe słowa: "bardzo" i "telefon" 

czwartek, 26 czerwca 2014

Detronizacja

Francikowe ząbkowanie straciło palmę pierwszeństwa. Na razie. 
Żebyśmy w międzyczasie nie narzekali na nudę, Zosię dopadło zapalenie spojówek
Nie ma rehabilitacji, terapii, przedszkola ani basenu. Jest dom i leczenie oczek. I tak pewnie do końca tygodnia.

Jestem pozytywnie zaskoczona, że jakaś bakteria dała się odczuć dopiero teraz. Zoszka cały czas czworakuje i często pakuje do oczu palce, no cóż, o różnym stopniu czystości. W sumie mogliśmy się zmagać z tą dolegliwością regularnie, ale na szczęście tak nie było.  Mam nadzieję, że właśnie wyczerpujemy limit na kolejne lata.


Najważniejsze, że nareszcie widać światełko w tunelu i zbliżamy się do końca leczenia. 

Jeszcze tylko trzeba będzie poczekać czy pojawi się efekt domina. Paluszki Zosi po uprzednim podrapaniu oczka lubią wchodzić w bezpośredni kontakt z twarzą Frania...

Chętnie wrócę do wersji jedynie z ząbkowaniem 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Ojcostwo

Jak dobrze, że ojcostwo nie jest dla Zosi i Frania pustym słowem!
Cudownie, że jesteś nasz Tato !

Ciepło myślę też o innych tatusiach, którzy kochają bez względu na wszystko:

niedziela, 22 czerwca 2014

Ząb zupa zębowa

Zębami żyjemy ostatnio. Francikowymi. Nie ma chłopina lekko i są dni, że męczy się w dzień i w nocy, a w tych najtrudniejszych momentach praktycznie nic nie pomaga. Zosia stawia czoło płaczącemu Franiowi, a ja mając do wyboru jakąkolwiek czynność czy sen wybieram w miarę możliwości to drugie o każdej porze ;) Nogi się pode mną uginają jak sobie pomyślę, że czekamy dopiero na mleczne dwójki, no ale wyjścia nie ma, trzeba podnieść rzuconą przez ząbkowanie rękawicę.
Zoszka bywała marudna, zdarzały się problemy z zasypianiem, ale tak intensywnienie nie było. Przyjmę więc chętnie wszelkie porady, jak przetrwać ten czas...    

*****

W środę spotkałam się z panią psycholog Gosią, która miała okazję pracować z Zofijką dwa lata temu przez kilka miesięcy. W tym roku na wiosnę udało się do tych wspólnych zajęć wrócić. Miałam okazję opowiedzieć o tym, co nam sprawia kłopot, nad czym pracujemy, co naszym rodzicielskim zdaniem poprawiło się w funkcjonowaniu Zoszki. Zaskoczyły mnie również pozytywne informacje zwrotne. Z perspektywy pani Gosi dwa lata temu Zosi była na etapie rozrzucania wszystkiego dookoła. Bardzo ciężko było ją zachęcić do jakichkolwiek konstruktywnych zabaw. Teraz już na początku spotkania słychać wypowiadane przez Zosię "dzień dobry", można też pracować nad zabawami pod kątem budowania czy syntezy. Niestety nadal pojawiają się niemiłe zachowania jak niezrozumiałe w danej sytuacji krzyki czy szczypanie, ale tu niestety nie da się zadziałać czarodziejską różdżką. Cały czas staramy się być konsekwentni wobec Zosi, żeby widziała, że są granice których przekraczać nie wolno. Terapia odbywa się na kilku polach równolegle (masaż, komunikacja alternatywna, ćwiczenia, SI, basen, zajęcia logopedyczne, spotkania z psychologiem). Mam nadzieję, że za jakiś czas, gdy minie etap zawirowań dla naszej rodzinki (napiszę o tym pod koniec wakacji), a Zofijce opadną negatywne emocje związane z obecnością Frania, tych niefajnych zachowań powolutku będzie coraz mniej.
Tak czy inaczej miło jest usłyszeć dobre rzeczy o Zoszce. Takie zewnętrzne i bardziej obiektywne oko to cenna rzecz 


*****

Ostatnie wolne dni mijają nam spokojnie i rodzinnie. Francikowe zęby kulturalnie się uspokoiły i dają żyć. Spacerujemy, leniuchujemy i mamy czas na małe przyjemności (choćby własne czereeeśnie, którym ciężko się oprzeć, więc chyba pełnej dojrzałości nie doczekają ). 





poniedziałek, 16 czerwca 2014

Scenka rodzajowa

Godziny poranne, pomagam się Zosi ubrać. Włosy wyczesane i upięte.
 - Choć Zosiu, śniadanko czeka.
Zosia podreptała w stronę drzwi swojego pokoju i natknęła się na Francika, który wyłożył się jak lew salonowy w poprzek tak, że nie dało się przecisnąć.
- Franuś, przesuń się, żeby Zosia mogła przejść.
Franek ani drgnie.
Zoszka zbliżyła się do Frania, położyła rękę na jego głowie (zdążyłam pomyśleć - Oho, będzie szczypanie!), a Zofijka powiedziała - Uwaga, Żo-sza! - i przesunęła Francika na bok przechodząc bez problemu.

Musiałam mieć fajny wyraz twarzy 

P.S. Zosia dostała w przedszkolu naklejkę. Napis przeczytałam dopiero w domu - jest sam raz dla Zoszki:


piątek, 13 czerwca 2014

Hej! Czy wy wiecie, że mój Tata jest najlepszy na świecie?

Jest już filmik o Super Tatusiach niezwykłych dzieci 
Ponad 4 minuty dla naszych męskich bohaterów!
Pojawił się również i Zoszkowy (1:43).

czwartek, 12 czerwca 2014

Terapia mowy

Pani doktor, która wykonywała Zosi USG główki niedługo po opanowaniu zapalenia opon mózgowych stwierdziła, że Zosia nigdy nie będzie w stanie nauczyć się języków obcych, takie są spustoszenia w małej główce. Pomyśleliśmy sobie wtedy, że trudno. Można choćby prowadzić kwiaciarenkę, być samodzielnym i szczęśliwym. Wierzcie mi, że przez myśli mi nie przeszło, że nasza Zosia będzie miała aż takie problemy z mówieniem. Może byłam naiwna wtedy, przecież znałam cały przebieg choroby i rokowania, ale w tamtym momencie dałabym sobie ręce uciąć, że czeka nas po prostu kilka intensywnych lat, żeby wyprowadzić Zoszkę na prostą.
Gdy wraz z upływającym czasem narastał problem braku mowy u Zosi, zaczęły się nasze wycieczki do neurologopedów, logopedów, później terapeutów AAC. 
Spotkaliśmy się z dwoma podejściami do terapii mowy u dzieci. Pierwsza, metoda krakowska, towarzyszyła nam na samym początku drogi (do 3 roku życia). Postępy owszem były, ale doszliśmy do etapu, w którym Zosia nauczyła się powtarzać wyrazy dźwiękonaśladowcze, po czym mijały kolejne miesiące i nie było najmniejszych nawet kroczków naprzód. Frustrujący to był moment. Zosia nie była w stanie komunikować żadnej ze swoich potrzeb, a my robiliśmy wszystko na wyczucie. Dodatkowo w ramach terapii pojawiła się propozycja blokowania prawej ręki i odstawienia wszelkiej muzyki, aby jak najbardziej stymulować lewą półkulę odpowiedzialną za mowę. A nasza Zosia po tym jak ustąpiła spastyka zaczęła się posługiwać właśnie prawą ręką i od początku bardzo lubiła muzykę.
Gdy Zoszka skończyła 3 latka pojawiła się możliwość wprowadzenia komunikacji alternatywnej w postaci gestów. Nasłuchałam się wtedy, że jeżeli raz wprowadzimy gesty czy symbole, Zosia straci motywację do dalszego uczenia się i nigdy nie usłyszymy wypowiadanych przez nią słów. Pojawiały się również hasła, że idziemy na łatwiznę i rezygnujemy z pracy nad dzieckiem (bez komentarza). 
Na tamtym etapie wiedzieliśmy już, że Zosia ma MPDz i ogólnie kiepsko u niej z motywacją. 
Zaczęliśmy więc poznawać gesty i w dość krótkim czasie Zoszka nauczyła się pokazywać "koniec" i "jeszcze". Kolejnym etapem, o którym pisałam jakiś czas temu, było wprowadzenie symboli. Od dłuższego czasu Zoszka równolegle pokazuje gesty, uczy się symboli i wypowiada coraz więcej słów. 
Obecnie korzystamy z elementów metody krakowskiej (na zajęciach logopedycznych) i równolegle pracujemy nad komunikacją alternatywną. 
Nie żałuję rozpoczętej przygody z AAC. Pewnie są dzieciaczki, które idąc metodą krakowską pięknie się rozgadały, ale nam w pewnym momencie potrzebna była jakakolwiek możliwość dotarcia do Zosi, choćby w najmniejszym stopniu, żeby nie zwariować. Miło było usłyszeć wypowiadane przez nią wyrazy dźwiękonaśladowcze, ale nie wpływało to bezpośrednio na naszą możliwość porozumienia się z 3 - letnią już wtedy Zofijką. 
Oczywiście nie jest cukierkowo. Nadal jest sporo frustracji i sytuacji, w których Zosia nie potrafi powiedzieć o co jej chodzi, ale pracujemy dalej nad symbolami.
Powoli wprowadzamy kolejne znaki dotyczące rytmu każdego dnia oraz dokładamy te, które związane są z przedmiotami otaczającymi Zosię, czynnościami które lubi (np." "buziaki", "przytulanie", "łaskotki") lub z małymi przyjemnościami (np. "ciasto", "lody"). 
Zaczynają pojawiać się sytuacje, gdy Zosia posługuje się nowymi symbolami, albo upewnia się czy wybrała właściwy, żeby otrzymać to, o co jej chodzi. Fajny to widok 


niedziela, 8 czerwca 2014

Sinusoida

Są momenty lepsze i gorsze, a ja uczciwie muszę przyznać, że trochę nie nadążam za zmianami Zoszkowego nastroju ;) Masaż w ramach terapii cranio - sacralnej, która Zosię wycisza i uspokaja, jest świetną sprawą, ale niestety niemożliwą do zastosowania każdego dnia. Trzeba się więc uzbroić w cierpliwość i robić swoje na tyle, na ile Zosia pozwoli. No i zakupić dodatkowy kilogram stoicyzmu 
Momenty spokoju przypadają ostatnio między innymi na czas wspólnego bujania się Zosi i Franciszka. Wiadomo - huśtawka łagodzi obyczaje. Topór wojenny zostaje natenczas zakopany.



Poza tym szykujemy się na upały. Mieszkanie zacienione i przyjemnie (jeszcze) chłodne, wiatrak jest, zapas wody i lodów również. W lodówce czeka schłodzony arbuz. Chłodnik w planach obiadowych.
Doceniamy w takich momentach klimatyzację w samochodzie - nie wiem jakbyśmy wytrzymały z Zosią wszystkie kursy na zajęcia w taki skwar, a tak problemu nie ma wcale.

Trzymajcie się w te gorące dni!

środa, 4 czerwca 2014

Jak tu się nie martwić...

...gdy Zosia:
buczy i marudzi przez większość dnia,
wpada w histerię gdy tylko Franek pojawia się w zasięgu wzroku,
co chwilę ściąga skarpetki, spinki i próbuje ssać palce,
gryzie (dosłownie, aż wióry lecą) drewnianą ramę łóżka,
unika wygłupów, przytulenia i odrzuca różne formy zabaw,
źle sypia,
gryzie i szczypie samą siebie.

I tak już ładny kawałek czasu. A zmęczenie sytuacją rośnie. I bezradność też.

Wyliczyłam, że:

Wszystkie podstawowe badania są prawidłowe.
Masaże logopedyczne są, (dobra!) terapia SI również.
Dodatkowa wizyta u neurologa i dentysty umówiona.
Zastawka działa (pełna kontrola we wrześniu).

Tak było do wczoraj, gdy Zoszka pojechała w obstawie Babci i Dziadka na rehabilitację. 
40 minut masażu w ramach terapii czaszkowo-krzyżowej, a ja nie poznałam dziecka po powrocie: uśmiechnięte, wcinające z zadowoleniem kolację w towarzystwie Frania, zasypiające szybko i bezproblemowo. 

Pod skórą czuję, że to emocjonalny bunt na pokładzie połączony z okresowo silniejszymi zaburzeniami sensorycznymi. Na szczęście mamy sposób na wyciszenie go. Ufff  ☺ 

niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień mamy i taty

Czwartek był dla mnie wzruszającym dniem. W Zoszkowym przedszkolu odbyło się przedstawienie z udziałem naszych dzieciaczków dedykowane wszystkim mamom i tatusiom.
Szczerze mówiąc zaparło mi dech jak zobaczyłam nasze smyki. W każdym szczególe było widać, że ciocie  przedszkolanki bardzo się starały, aby wszystko pięknie się udało - i tak właśnie było! Nie dało się nie zauważyć, że dzieci czuły się bardzo dobrze podczas mini widowiska na łączce. Starały się ładnie wypowiadać swoje kwestie, śpiewały, grały na instrumentach. 
A nasza Zosia? Grzecznie uczestniczyła w roli motylka w całym przedstawieniu. Nie dała sobie co prawda założyć ozdobnej opaski na główkę, ale za to wytrzymała z doczepionymi skrzydełkami, w których moim zdaniem bardzo jej do twarzy ☺ Po uśmiechu widać najlepiej jak było:






Po mini spektaklu czekały na rodziców ręcznie wykonane upominki oraz słodki poczęstunek. Zosia pochłonęła solidną porcję ciasta, po czym zaliczyła pląsy na rękach mamy. Ponieważ na tym etapie Zoszka była zajmująca i zaczęła intensywnie dawać znać, że jest zmęczona, zabrakło czasu na rozmowy z innymi rodzicami. Mam nadzieję, że niedługo będzie jeszcze okazja do spotkania, a póki co cieszę się, że po raz kolejny mogłam się powzruszać w przedszkolu, tym razem patrząc na kolorową łączkę :