środa, 31 października 2012

Trzy słowa

A Zoszka nadal w gipsach, ku zaskoczeniu wszystkich. Do tego stopnia się do nich przyzwyczaiła, że już nawet w nich raczkuje J
Ponieważ czwartek i piątek są dniami wolnymi w ośrodku rehabilitacyjnym, chcieliśmy maksymalnie wykorzystać początek tygodnia na ćwiczenia w gipsach. W poniedziałek i wtorek Zosia miała zajęcia rano i wieczorem, dzisiaj jeden raz. A do tego logopeda, logorytmika i AAC. Niezły maraton. 
Wczoraj Mała postanowiła zrobić niespodziankę. Dawała się pionizować podtrzymywana jedynie palcami na pleckach! Dobrze to widać na zdjęciu: 

Jakość średnia, robione komórką, ale jest pamiątka J

A dzisiaj, no cóż, usłyszałam cudowne słowa. Wszyscy się dziwią, że mimo dyskomfortu, który pojawił się kilka dni temu, Zoszce udało się przełamać napięcie w nogach. W zeszłym tygodniu wydawało się, że zbliżamy się do momentu ściągnięcia gipsów. Zosia spinała się, chwytała za nóżkę, podciągała ją do góry. Było dokładnie tak jak w czerwcu, gdy okazało się, że powodem była odleżyna. Ale wtedy z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Przy tych gipsach było inaczej. Z dnia na dzień wszystkie uciążliwe objawy ustąpiły. Pani, która unieruchamiała nóżki stwierdziła, że "TO DOBRZE ROKUJE". Trzy słowa, a ja poczułam się jakbym złapała Pana Boga za nogi. Zosia potrafi przełamać napięcie, a więc jest duża szansa na kolejne  postępy. Jupiii J



Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku


Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

niedziela, 28 października 2012

Obrazek z rehabilitacji

Mała, 4-letnia dziewczynka ubrana w specjalne buty i kombinezon do ćwiczeń. Stoi metr od materaca gimnastycznego. Zadanie: zrobić dwa-trzy kroki w stronę materaca i upaść tak, żeby nie obić kolan na podłodze. Niby proste, prawda? Dla niej, nie do końca. Zgranie tułowia, nóg i rąk nie jest proste. Żeby wyrobić prawidłową postawę ciała dziewczynka powtarza to samo ćwiczenie nie raz, ale setki razy w ciągu tygodnia, nie licząc innych zadań do wykonania. Po każdej udanej próbie, my - mamowa widownia - bijemy gromkie brawo. I tak tydzień po tygodniu, rok po roku. Tak łatwo jest się poddać, gdy coś wymaga większego wysiłku, a te dzieciaki nie mają wyjścia. Jeśli chcą choć trochę poprawić jakość swojego życia, musza poświęcić wiele godzin na żmudne ćwiczenia. Wytrwałość można liczyć w litrach wylanego potu, a czasem łez.
Kiedyś o niepełnosprawnych osobach myślałam sobie, aż wstyd się przyznać, "ojej, ale są biedne, tylu czynności nie potrafią wykonać". Niesamowite jak bardzo może zmienić się spojrzenie na niektóre sprawy. To co kiedyś wydawało mi się ułomnością, teraz postrzegam przez pryzmat dumy, bo wiem, ile wysiłku kosztuje zdobycie najmniejszej umiejętności. Kiedyś zastanawiałam się jakim człowiekiem będzie Zoszka jak dorośnie, teraz marzę o tym, by potrafiła zrobić kilka kroczków z czyjąś pomocą czy trochę więcej rozumiała. Niezła zmiana w nakreślaniu marzeń ;) Zosia, coś co powinno być zupełnie naturalne, zdobywa ciężką, mozolną pracą. Mocno wierzę w to, że kiedyś dojdziemy do tego radosnego momentu ćwiczenia pierwszych kroczków. I brawa też będą, a jak J!


*****

Mieliśmy dzisiaj ściągnąć gipsy, ale Zosia bardzo dobrze je zniosła przez weekend. Będziemy więc próbowali dorzucać, jeśli nadal wszystko będzie dobrze, kolejne dni ustawiania nóżek. A zaraz po ich zdjęciu pędem do obuwniczego, Zoszka nie ma jeszcze ocieplanych wysokich butów, dostosowanych do jej stópek. W gipsach mierzenie nie bardzo wchodzi w grę ;) W zeszłym roku kupiliśmy zwykłe zimowe buty z suwakiem z boku. Ich nakładanie było koszmarem. Włożenie do bucika stopy o ustawieniu baletkowym zajmowało wiele minut i często było kwitowane płaczem Zosi. Teraz już wiemy, że buty muszą być jednak specjalnie dobrane, koniecznie na rzepy. Na szczęście mamy już taki model namierzony.



Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku


Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

czwartek, 25 października 2012

Październik miesiącem Komunikacji Alternatywnej

Tekst powstał z wypowiedzi grupy podopiecznych, użytkowników AAC (Komunikacji Alternatywnej), Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Młodzieży z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym w Poznaniu.

Nic dodać, nic ująć.





P.S. Znamy winowajcę stanu Zoszkowej pupy - Nurofen w czopkach...Powoli skóra wraca do normy.


wtorek, 23 października 2012

No i klops

Za nami niedziela i inauguracja kolejnej tury Zoszkowych gipsów. Rodzice już nie świeżaki, byli przygotowani. Wiedzieli co i jak, na co uważać, co może niepokoić. Generalnie pełen spokój. Zosia gipsy dała sobie założyć, sypia całkiem całkiem, dobrze ćwiczy na zajęciach rehabilitacyjnych. A dziś mamy klops i to niezwiązany z gipsami. Nóżki co prawda zaczynają doskwierać, ale tak to już jest. Zosia wytrzyma z unieruchomionymi nóżkami tyle, ile wytrzyma. Nic na siłę. Każdy dzień prawidłowego ustawiania stópek jest ważny i trzeba się nim cieszyć. Pionizowanie Małej w gipsach przebiega według terapeutów sprawniej niż za pierwszym razem, a to oznacza, że rehabilitacyjny hokus - pokus działa. Zosia potrafi stać dłużej, mniej chwiejnie i bardziej instynktownie, a to dobrze. Staramy się wyrobić w niej choć częściową automatykę ruchów. Miałaby przez to możliwość obserwowania otoczenia zamiast skupiać się na staniu. Nikt z nas przecież nie myśli ciągle o tym w jakiej pozycji ma ustawione ciało, tylko po prostu stoi czy siedzi. Tego samego chcielibyśmy nauczyć Zosię.
Nasz tytułowy klops to pojawienie się pierwszej odleżyny na Zoszkowej pupie. Zupełnie nie wiemy z jakiego powodu się tam znalazła. Nie było żadnej zmiany w jedzeniu, pieluchach czy maściach/olejkach do pielęgnacji a tu taka niemiła niespodzianka. No i tak sobie spędzamy teraz z Zosią czas, jak nie na terapiach, to w domu na ręczniku wietrząc zmienione miejsce, susząc je specjalną lampą, która pomogła nam kilka miesięcy temu przy odleżynie pogipsowej i smarując maścią czerwony placek. Manewrowanie z ciężkimi zagipsowanymi nogami Zosi to niezła gimnastyka ;) Bicepsy urosną jak nic J 


Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku


Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

piątek, 19 października 2012

Zezowate szczęście. Dosłownie :)

Zawitaliśmy do Krakowa. Cel - badanie kontrolne oczu Zosi. Termin nie był dobry jeśli weźmie się pod uwagę samopoczucie Małej czyli bycie "męczybułą" do kwadratu, niemniej to co najważniejsze udało się sprawdzić. Od operacji korekcji zeza minęło 16 miesięcy. Różnica jest ogromna, niemniej ustawienie oczu nie jest jeszcze prawidłowe. Cały czas zaklejamy oczko, żeby wspierać pracę tego słabszego, które ucieka  w stronę noska. 
Na wizycie kontrolnej otrzymaliśmy dwie najważniejsze informacje. Pół roku temu Zoszka została zakwalifikowana do operacyjnej korekcji zeza pionowego, który pojawił się u niej kilka miesięcy po pierwszym zabiegu. I już zdążyliśmy oswoić się z tą myślą, a tu czeka nas jednak zmiana planów. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zez pionowy zniknął. Stał się naprawdę minimalny, widziany jedynie okulistycznym okiem. Operacja na dzień dzisiejszy nie jest więc potrzebna J Mamy szczęście, najczęściej nie da się uniknąć drugiego zabiegu ponieważ zez pionowy występuje w pakiecie i ujawnia się między 3 a 4 rokiem życia. Nie wiemy co będzie za kilka lat, być może temat operacji wróci, ale na chwilę obecną nie ma takiej potrzeby. Niesamowicie nas to cieszy!
Druga sprawa to mały eksperyment czyli zaprzestanie plastrowania oczka na jakiś czas. Decyzja zapadła po otrzymaniu wyników badań z kilku kolejnych wizyt. Zobaczymy jak Zosia na to zareaguje. Gdyby pojawiła się taka potrzeba do plastrów w każdej chwili można wrócić.
Miła bezzabiegowa wiosenna perspektywa nam się szykuje J

Tak w temacie zeza, na wesoło: http://www.youtube.com/watch?v=hPBvXRUIbbo


Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku


Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

poniedziałek, 15 października 2012

Spór o 1%


Coraz bliżej wyczekiwanego momentu, w którym przekazane przez podatników pieniążki trafią na subkonta poszczególnych osób. I jak co roku o tej porze przetacza się dyskusja pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami 1%. Pani Ewa Kulik-Bielińska, dyrektorka Fundacji Batorego nazwała w artykule dla Polityki (nr  41 (2878) z dnia 10.10.2012r.) przekazywanie podatku jego prywatyzacją i stwierdziła, że służy on tylko wybranym. Szczerze mówiąc nie wiem czy ktokolwiek chciałby być takim wybranym - niepełnosprawnym, który codziennie musi zmagać się z własnymi ograniczeniami a i nierzadko bólem. Ponadto zebrane środki nie służą naszym celom prywatnym, ale precyzyjnie udokumentowanemu leczeniu, pielęgnacji i rehabilitacji Zosi. Pojawiły się też głosy, że takie molochy jak choćby Zoszkowa fundacja "Zdążyć z Pomocą" zgarniają większą część puli 1%, co nie jest fair wobec małych Organizacji Pożytku Publicznego, które przegrywają w starciu z gigantami. Ogromna ilość środków, które zostały przekazane na naszą fundację wynika jednak z tego, że nie trafiają one do ogólnej fundacyjnej puli, ale na poszczególne subkonta. W moim odczuciu taki system jest bardziej przejrzysty dla osób, które chciałyby przekazać 1%. Pełna dokumentacja wydatków przechowywana jest w fundacji, rodzice lub sam podopieczny na bieżąco informują o tym, jak przebiega rehabilitacja. Dokładnie wiadomo jak zagospodarowywane są pieniążki. Trudno mi też zrozumieć opinię dr Grzegorza Makowskiego (Polityka, j.w.), że idea subkont jest mechanizmem do powstawania nierówności. To przecież ludzie indywidualnie podejmują decyzję kogo chcą wesprzeć, nikt ich do niczego nie zmusza.
Warto dodać, że nasz "moloch" był jedyną organizacją, która zgodziła się przygarnąć Zoszkę. Kilka innych, mniejszych, odmówiło, tłumacząc, że nie są w stanie obsłużyć więcej dzieci. 
Przeciwnicy subkont chyba nie zdają sobie sprawy z ich znaczenia dla osoby niepełnosprawnej. Państwowy system opieki i wsparcia dla osób chorych nie istnieje, a koszty leczenia i wszelkich terapii są gigantyczne, niemożliwe do pokrycia z domowego budżetu. Pracuje najczęściej tylko jeden z rodziców, drugi pozostaje w domu opiekując się chorym członkiem rodziny. Subkonto pozwala zdeterminowanym rodzicom walczyć o zdrowie lub życie dziecka. Bez niego jakiekolwiek myślenie o samodzielności dziecka w przyszłości byłoby zupełnie niemożliwe. Czy byłoby sprawiedliwe odbieranie rodzicom możliwości aktywizowania ludzi wokół siebie do pomocy? Czy lepiej byłoby, abyśmy nie brali sprawy w swoje ręce i liczyli jedynie na pomoc państwa? 
Dzięki temu, że Zoszka otrzymała subkonto nie musimy zakładać własnej fundacji (a myśleliśmy o tym na początku), ponosić dodatkowych kosztów pośrednich i tracić czasu na sprawy organizacyjne. Cała pula środków i czas są spożytkowane na aktywizowanie naszego Bąbla. Nasza fundacja nie pobiera też żadnych opłat przekazując w całości 1% na subkonto Zosi.
Mamy nadzieję, że 1% nie zostanie zlikwidowany i tak jak prawie 20 tysięcy podopiecznych fundacji "Zdążyć z Pomocą" czekamy niecierpliwie na pojawienie się środków, by zaplanować rehabilitację Zosi na kolejny rok J

Dziękujemy wszystkim, którzy starają się zrozumieć tę ideę!



Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku


Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

piątek, 12 października 2012

Tłumacz poszukiwany :)

Jakiś czas temu kilka osób poleciło nam panią Olę, która zajmuje się terapią SI (Integracji Sensorycznej), postanowiliśmy więc zabrać Małą na zajęcia. Wciąż jest dużo do zrobienia w sferze odbierania przez Zosię bodźców. Mimo, że nie ma ona licznej gamy zaburzeń dotykających np.: dzieciaczki z autyzmem, poznawanie otoczenia sprawia jej jednak trudność. Nie ma już kłopotów z jedzeniem pokarmów zawierających grudki, zdecydowanie bardziej akceptuje dotyk i przytulanie się czy zabawę z drobnymi przedmiotami, ale wciąż jeszcze ściąga spinki i wszystko co jest na głowie, nie znosi rękawiczek czy reaguje krzykiem na śmiech większej liczby osób. Trzeba więc działać. Terapia odbywa się na bardzo przytulnej sali, dostosowanej do dzieci. Jest mnóstwo zakamarków, huśtawek i przedmiotów, które są potrzebne do bodźcowania zmysłów. Pani Ola bardzo fajnie podąża za dzieckiem (co przy Zosi buntowniczce nie jest wcale proste), dostarcza nowych bodźców, a także uczy rodziców zabiegów, które mogą pomóc w zmniejszeniu przeczulicy dziecięcego ciałka. Hitem jest huśtawka oraz wszystkie formy zabaw, podczas których jest wykorzystana piłka. Za to masaż stawów zdecydowanie nie jest tym co Bąbel lubi. Może będzie tak jak z wibratorem logopedycznym, najpierw krzyk, a potem otwieranie dzioba na sam jego widok. Ciekawe było to, że zgodnie z tym co powiedziała pani Ola w czasie naszego pierwszego spotkania, po porządnej stymulacji w ramach terapii SI dzieci się rozgadują. I faktycznie tak jest, Zosia po zajęciach opowiada w swoim języku aż miło (chyba tungusko-mandżurskim, tłumacza pilnie poproszę J)
Za to po zajęciach rozbroiło mnie kompletnie wynoszenie z sali Zosi wrzeszczącej nie ze zmęczenia, ale dlatego, że zwyczajnie w świecie nie chciała wracać do domu, tak jej się podobało. Pierwsze takie nasze doświadczenie J

*****

Podliczamy sobie co jakiś czas kilometry pokonywane z jednych zajęć na drugie i wychodzi z tego całkiem niezła trasa. Coraz dłuższa jak się okazuje. Kursujemy codziennie między Katowicami, Tychami, Sosnowcem i Chorzowem. Całe szczęście, że żyjemy w infrastrukturalnym raju, co najmniej dwa pasy w każdą stronę, więc można szybko i sprawnie wszędzie dotrzeć, oszczędzając przy tym sporo czasu. Żeby jeszcze tylko auta były napędzane powietrzem...J

P.S. Za nami ponad miesiąc głosowania w ramach konkursu i kampanii "Na jednym wózku". Dziękujemy serdecznie za każdy oddany głos na raczkującą w sferze blogów Zoszkową stronę! Zachęcam Was też gorąco do poznania historii innych dzielnych dzieci i głosowania na ich blogi. Są budujące. Bardzo.


Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku

Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

wtorek, 9 października 2012

Neurosonografia - odsłona druga

W czasie piątkowego badania Zosi główki, dowiedzieliśmy się także czegoś mniej pozytywnego. Od zapalenia opon mózgowych minęło już kilka lat, a mimo to zmiany pozapalne są nadal wyraźnie widoczne. Nie są one duże, ale takich mikroubytków, czyli miejsc, które zwyczajnie obumarły, jest bardzo, bardzo dużo. Zwłaszcza lewa półkula dostała solidne "baty". Biorąc pod uwagę zdjęcia wykonane przed i po sepsie widać ewidentnie, że choroba uszkodziła obszary odpowiedzialne za mowę, stąd teraz takie problemy u Zosi. Impuls biegnie sobie z mózgu do buzi, żeby uruchomić mówienie, ale co chwilę napotyka na dziurę na drodze, czyli martwe miejsce. Próbuje zorganizować objazd, ale na kolejnej trasie ponownie napotyka wiele takich miejsc. Dotarcie do celu nie jest proste i zajmuje bardzo wiele czasu. 
Wydawało by się więc, że patrząc z tej perspektywy, mowa ma raczej kiepskie widoki na przyszłość, ale na scenę wkracza na szczęście AAC. Komunikacja alternatywna zdaje fantastycznie egzamin tam, gdzie przestaje rodzicom chodzić o to, żeby dziecko mówiło piękną polszczyzną, ale po prostu potrafiło komunikować swoje potrzeby czy lepiej wyrażało swoje emocje. W skrócie jest to akcja pt. "Zamień frustrata w radosnego małolata" J
Tak jak pisałam we wcześniejszych postach, nasza Zosia po rozpoczęciu swojej przygody z AAC chwytała nas za ręce aby pokazać symbol "jeszcze". Robiła to przez dłuuugie 6 miesięcy, bez nabywania kolejnych  umiejętności. Widać lubi ćwiczyć naszą cierpliwość. Jednak od niedawna robi to sama! Mamy wrażenie, że testuje "jeszcze" przy każdej nadarzającej się sytuacji. Musimy więc teraz nakierować Zosię, że nie zawsze osiągnie tym zamierzony efekt ;) Pojawił się również konkretny dźwięk, charakterystyczny tylko dla jednej sytuacji - kiedy chce pić podczas jedzenia. Nie musimy już pytać czy chce pić. Wystarczy czarodziejskie "EEEEeeee", a już jeden lub drugi rodzic biegnie z kubeczkiem i czymś do picia. Fajna sprawa.
Podsumowując: wyniki badań mówią swoje, a systematyczna rehabilitacja też robi swoje.
Nie możesz wejść drzwiami, otwórz okno J




Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku

Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

piątek, 5 października 2012

O cudach

Dziś był bardzo, bardzo ważny dzień. Od dłuższego czasu czekaliśmy na przezkostne badanie neurosonograficzne. Zależało nam na tym, żeby dowiedzieć się co skrywa Zoszkowa główka po ponad 3 latach od pokonania sepsy. 
Przed badaniem zastanawiałam się jak to będzie. Perspektywa przykładania czegokolwiek do małej główki przez obcą osobę wydawała się nie do przejścia. Faktycznie Zosia była na początku przestraszona i na granicy płaczu. Szczęśliwie jednak, udało się ją uspokoić (niech żyją pluszowe pozytywki do przytulania) i przekonać, że nie dzieje się nic złego. Samo badanie zabrało sporo czasu. Pani doktor dokładnie oglądała mózg pod kątem wszelkich zmian, które mogłyby nas niepokoić. 
Dziś nareszcie usłyszeliśmy jedną z tych informacji, na którą czeka się z utęsknieniem bardzo długo: ZOSIA NIE MA WODOGŁOWIA! Pani doktor nie stwierdziła cech wzmożonego ciśnienia wewnątrzczaszkowego, żegnamy więc z radością paskudę, czyli jedną z przypadłości naszego Bąbla J I absolutnie nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało tę sytuację zmienić. Cuda, cuda się dzieją! Wodogłowie było powikłaniem po przebytym zapaleniu opon mózgowych, ale wraz z upływającym czasem wszystkie nieprawidłowości zniknęły, a wodogłowie Zosi zyskało upragniony status "nieaktywnego".
Zastawka i dren, które zostały wstawione, żeby umożliwić prawidłowe odprowadzanie płynu mózgowo - rdzeniowego, pozostaną na swoim miejscu. Jeśli nie dzieje się nic poważnego, operacja ich usunięcia byłaby mimo wszystko niepotrzebnym stwarzaniem ryzyka. Wiązało by się to z solidną ingerencją w mózg. Pozostaje nam więc jeszcze tylko dokładne obejrzenie drenu i sprawdzenie czy nie ma zrostów, czy nic "nie ciągnie".
Jesteśmy taaaaacy szczęśliwi, że to naprawdę koniec zastanawiania się czy dany objaw Zoszkowego zachowania jest związany z awarią zastawki/drenu czy też nie. A tyle razy się nad tym głowiliśmy. Trafiliśmy też raz czy dwa na dziecięcą izbę przyjęć, bo nawet pani pediatra nie była pewna. Od dziś już wiemy, że wodogłowie pozostawiamy za sobą. Hurrra!
No i kto nam teraz powie, że cud mówienia czy stanięcia przez Zosię na nogi nie jest możliwy? Robimy więc dalej swoje optymistycznie patrząc w przyszłość J



Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku

Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"

wtorek, 2 października 2012

Entliczek pentliczek

Wszyscy specjaliści chcą dla Zoszki dobrze. I tak być powinno. W związku z tym, oprócz tego co dzieje się na rehabilitacji i zajęciach terapeutycznych, dostajemy różne zalecenia i ćwiczenia do wykonywania w domu. Od masażu buzi, przez różne formy zabawy po prawidłowe bodźcowanie motoryki czy odczulanie w ramach terapii SI. Jest tego sporo, bo trzeba wspierać i ciałko i intelekt. Tak sobie to wszystko czasowo podsumowałam i wychodzi na to, że aby codziennie sumiennie wykonywać wszystkie konieczne zabiegi, Zoszka powinna zrezygnować z drzemek popołudniowych, skrócić czas jedzenia lub nocne spanie. Albo ja bardzo znacząco ograniczyć codzienne prace domowe (McDonalds zamiast obiadu?), ewentualnie wykonać tytułową wyliczankę, aby ustalić co dziś bierzemy "na warsztat". Proste, prawda? Przyznaję się bez bicia, że jestem mamą bardzo niedoskonałą, której bliskie w tej materii jest pojęcie "niedasię". Mimo najszczerszych chęci, nie ma możliwości by wszystko ogarnąć i nie zwariować J
Myślę też, że trudno fundować Zosi terapię przez prawie 24h, to też nie ma sensu. Główka musi mieć czas, żeby wypocząć i poukładać bodźce, które do niej docierają.
Jakiś czas temu ogarniało mnie przerażenie. No bo jak to, tyle trzeba zrobić, a tu ciągłe zaległości. I to nieznośne poczucie winy, że gdybym zrobiła więcej powtórek danych ćwiczeń Mała zaczynałaby już może mówić, albo chociażby stawiała swoje pierwsze kroki. 
Na moje szczęście spotkałam fantastyczną rehabilitantkę, która zadała mi fundamentalne pytanie - czy mam czas, żeby być dla Zosi po prostu mamą. I tu zapadła cisza. Zestawienie mnie jako mamy i rehabilitantki wypadało moim zdaniem niestety na korzyść rehabilitacji. Wpadłam w pułapkę przychylania Bąblowi  przysłowiowego nieba i chęci nadrabiania wszelkich możliwych opóźnień, zgodnie z poradami otrzymywanymi od specjalistów. Usłyszałam, żebym po prostu była mamą, a pozostawiła Zoszkową rehabilitację terapeutom.  Nie da się uniknąć pewnych aktywności w domu: pionizowania, łusek, masażu, odczulania, ale czas na wspólne wygłupy i przytulasy musi być. Im Zoszka jest starsza, tym lepiej widać jak bardzo ten nasz wspólny czas lubi. A poza tym przy Zosi apetycie regularne posiłki to rzecz święta.  Lepiej nie podpaść J

*****

W skrócie: Zoszka zdrowa, więc kolejna data gipsowania ustalona jest na 21.10 (wirusy i bakterie uprasza się o omijanie nas szerokim łukiem). Za nami pierwsza po przerwie logorytmika i dzika radość Małej po usłyszeniu znajomych melodii. W najbliższy piątek Hallwick'owe zajęcia na basenie. Dobry tydzień.




Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku

Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"