Wszyscy specjaliści chcą dla Zoszki dobrze. I tak być powinno. W związku z tym, oprócz tego co dzieje się na rehabilitacji i zajęciach terapeutycznych, dostajemy różne zalecenia i ćwiczenia do wykonywania w domu. Od masażu buzi, przez różne formy zabawy po prawidłowe bodźcowanie motoryki czy odczulanie w ramach terapii SI. Jest tego sporo, bo trzeba wspierać i ciałko i intelekt. Tak sobie to wszystko czasowo podsumowałam i wychodzi na to, że aby codziennie sumiennie wykonywać wszystkie konieczne zabiegi, Zoszka powinna zrezygnować z drzemek popołudniowych, skrócić czas jedzenia lub nocne spanie. Albo ja bardzo znacząco ograniczyć codzienne prace domowe (McDonalds zamiast obiadu?), ewentualnie wykonać tytułową wyliczankę, aby ustalić co dziś bierzemy "na warsztat". Proste, prawda? Przyznaję się bez bicia, że jestem mamą bardzo niedoskonałą, której bliskie w tej materii jest pojęcie "niedasię". Mimo najszczerszych chęci, nie ma możliwości by wszystko ogarnąć i nie zwariować J
Myślę też, że trudno fundować Zosi terapię przez prawie 24h, to też nie ma sensu. Główka musi mieć czas, żeby wypocząć i poukładać bodźce, które do niej docierają.
Jakiś czas temu ogarniało mnie przerażenie. No bo jak to, tyle trzeba zrobić, a tu ciągłe zaległości. I to nieznośne poczucie winy, że gdybym zrobiła więcej powtórek danych ćwiczeń Mała zaczynałaby już może mówić, albo chociażby stawiała swoje pierwsze kroki.
Na moje szczęście spotkałam fantastyczną rehabilitantkę, która zadała mi fundamentalne pytanie - czy mam czas, żeby być dla Zosi po prostu mamą. I tu zapadła cisza. Zestawienie mnie jako mamy i rehabilitantki wypadało moim zdaniem niestety na korzyść rehabilitacji. Wpadłam w pułapkę przychylania Bąblowi przysłowiowego nieba i chęci nadrabiania wszelkich możliwych opóźnień, zgodnie z poradami otrzymywanymi od specjalistów. Usłyszałam, żebym po prostu była mamą, a pozostawiła Zoszkową rehabilitację terapeutom. Nie da się uniknąć pewnych aktywności w domu: pionizowania, łusek, masażu, odczulania, ale czas na wspólne wygłupy i przytulasy musi być. Im Zoszka jest starsza, tym lepiej widać jak bardzo ten nasz wspólny czas lubi. A poza tym przy Zosi apetycie regularne posiłki to rzecz święta. Lepiej nie podpaść J
*****
W skrócie: Zoszka zdrowa, więc kolejna data gipsowania ustalona jest na 21.10 (wirusy i bakterie uprasza się o omijanie nas szerokim łukiem). Za nami pierwsza po przerwie logorytmika i dzika radość Małej po usłyszeniu znajomych melodii. W najbliższy piątek Hallwick'owe zajęcia na basenie. Dobry tydzień.
Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"
Mnie jako matce zdrowych dzieci ciężko pogodzić wychowanie, zabawę z dziećmi, pracę i obowiązki domowe (a przecież mnie odpadają wszelkie wizyty u lekarzy, rehabilitacje i inne ważne sprawy) więc zupełnie nie wyobrażam sobie jak Ty znajdujesz czas na cokolwiek. Podziwiam Cię, że sobie dajesz radę ze wszystkim. Serio.
OdpowiedzUsuńNie zawsze można wszystko ogarnąć. Robię co mogę, ale jak się nie da, nie przeżywam, trudno ;) A pranie i inne takie tam nie zając, cierpliwie czekają na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna mamo Zosi "nie ogarniasz". Doba ma tylko 24 h, prace domowe same się nie zrobić, musi koniecznie być czas na przytulanie i zwykłe bycie z dzieckiem. Ja nie daję rady codziennie ćwiczyć z synem logopedycznie. Chociaż wiem, że pomogłoby mu to szybciej pozbyć się seplenienia. Ale czasem się tego niegdzie wcisnąć nie da.. Najpierw zżymałam się sama na siebie, teraz już troszkę (sobie?) odpuściłam. jak się nie da to nie ma rady. Pozdrawiam i BARDZO rozumiem o co kaman :)
OdpowiedzUsuńDzięki widget :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń