Ostatnie dni przed Bożym Narodzeniem nie były dla nas proste. Zupełnie nie czuliśmy atmosfery świąt. Zosia trafiła na kolejną kwarantannę po kontakcie i cóż, było to dla niej niełatwe doświadczenie. Brak szkoły, kolejne dni bez rehabilitacji (w ostatnim czasie to już niemal 3 tygodnie). Zaliczyliśmy sporą dawkę trudnych emocji, które dały się we znaki całej rodzinie.
Jaś dorzucił swoje 3 grosze rozgryzając głęboko i boleśnie wargę, a noce nie były łaskawe w ilość snu.
Przyznam szczerze, że z duszą na ramieniu czekałam na tegoroczne święta. Brykający po domu chłopcy i Zoszka z nadwrażliwością dźwiękową, to trudne połączenie.
Nasze święta nie są w pełni takie, jakie byśmy chcieli by były. Z niektórych rzeczy rezygnujemy dostosowując się do aktualnych potrzeb czy możliwości Zosi. Musimy też mieć oczy dookoła głowy, bo Jaś w krótkim czasie mógłby bez problemu pozbawić Zosinkowego Baffina wszelkich kabli 🙈
Wykazał się w tym roku już przy choince, która błyskawicznie i nieodwracalnie została pozbawiona lampek (aktualnie mamy pożyczone i włączamy je tylko wtedy, gdy potencjalna odsiecz jest blisko 😜), zadbał by bombki (w liczbie ok. 10) pozostały tylko na najwyższych gałązkach, a także rozpracował dolne mocowanie do choinki tak, że bidula stoi przekrzywiona 🎄🙃
Zasiedliśmy przy wigilijnym stole. Bez wersji galowej, z pominięciem kilku tradycyjnych momentów. Za to razem ❤😊
Jak Wy razem uroczo wyglądacie. Dużo szczęścia i pomyślności życzę na ten nowy, 2022 rok. Ściskam Was wszystkich najmocniej jak mogę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń