wtorek, 26 lipca 2022

Poranek :D

Są takie dni, że choćbyś nie wiem jak się starał to wiesz, że cóż, los ci nie sprzyja, na co wysyła w przestrzeń kolejne namacalne dowody😁

Nasz poranek rozpoczął się o 2:43, gdy Jaś skacząc mi po głowie zawołał:

- Jestem wyśpany. Koniec dziemki 🥳

Ostatecznie padł jeszcze na chwilę po 6.00, a ja razem z nim.

O 6.50 obudziła mnie przez ścianę marudząca Zosia. Idę, kukam zaspanym okiem, które zerkać nie ma ochoty i pytam o co chodzi. 

- Do przedszkola! - woła Zosia (czytaj: do ośrodka, który jest przy dawnym przedszkolu Zosi. Zoszka otrzymała tam opiekę na kilka tygodni wakacji ❤)

Wracając od Zosi do sypialni staję na małej plastikowej figurce żyrafy, która jak słowo daję mogłaby stanąć w szranki z klockiem lego 😜

Kładę się i myślę, poleżę jeszcze jakieś 5-10 min.

- Cem jeść. Das mi owsianke i masło ozechowe? - chucha tuż obok Janek.

Mówi to Jaś, dla którego jedzenie i picie przez pierwsze 2 lata było czynnościami kompletnie zbędnymi, co wywołało niejeden ścisk serca i wycisnęło łzę. Chce jeść, korzystaj mamo, no więc wstaję i podaję owsiankę + masło orzechowe wedle życzenia.

W międzyczasie wpadam do łazienki wciągając na siebie letni outfit (jak dobrze, że to nie zima, 10 min do przodu przy wychodzeniu 3 osób💪), myję buzię kremem, ale załapuję, że to nie bardzo i poprawiam pianką właściwą. Zarzucam tusz na rzęsę i trochę różu, żeby jednak był choć mini efekt summer glow, bo już koniec lipca się zbliża, a tu ani wakacyjnego blasku ani świeżości jak nie było tak nie ma 🤣

- To jest ohydne! - słyszę z kuchni.

Wdech i wydech myślę sobie. To zęby. To zęby. To zęby. Jeszcze 3 wyjdą i koniec.

- Bleee! Nie cem! - dolatuje do mnie zza drzwi. W niedzielę chciał. Wczoraj chciał, a dziś zapewne nie ten kształt płatków.

Wdechwydechwdechwydech.

- Do przedszkola! - denerwuje się Zosia.

- Piiiiiić! - komunikuje Jaś.

Nalewam do kubka. 

- Nie! - krzyczy Janek i ucieka do łazienki. W zapiaszczonych butach 🙃

Wdechwydechwdechwydech.

Zebrani wychodzimy na klatkę, a tam do windy kilwater mazi nieznanego pochodzenia. Podłoga windy ubabrana. Nie wjadę wózkiem. Aromat urywa głowę. Jak się okazało worek ze śmieciami postanowił strzelić  Zoszkowemu tacie właśnie tam 🎉No bo wiadomo, że najlepiej jak człowiek goni do pracy na oparach czasu 🙈

Zostawiłam Z&J koło windy i poszłam do mieszkania po coś do wytarcia. Gdy wracam, Jaś jest już na 5 piętrze 🤣  Schodzę po niego. Kolejna runda z wycieraniem.

- Do przedszkola - przypomina Zosia gdybym zdążyła zapomnieć.

Kolejny kurs do mieszkania. Zmiana szmatki. Wycieranie. Jaś wgramolił się na 8 piętro. Wchodzę po smyka. 

Ogarnięte. Zjeżdżamy do auta. Na dole idzie sprawniej. 

Zapinam Jasia w foteliku. 

- Radio - prosi Zosia, więc włączam jej ulubioną stację. 

Przekładam Zosię do auta i zabieram się za jej wózek. A ten ani drgnie, a ja mam pomroczność i nie wiem jak go złożyć 🙈 

Zosia marudzi. Jaś wypiął się z fotelika i wyłączył radio 🙂 Cisza Zosi zdecydowanie nie pasuje. Zapinam ponownie Jasia i włączam radio. W międzyczasie robię szybką konsultację przez telefon z Tatą. Poszło - wózek złożony, zapakowany, a ja wyciągnięta z ciemnej doliny blokady mózgowej 😅

Chwilę wcześniej Jaś ponownie wypina się z fotelika i próbuje rozkminiać działanie kierownicy, biegów i wszystkiego co można wcisnąć lub przełączyć.

Uskuteczniam więc zapięcie nr 3 Jasia w foteliku💪😃

Ruszamy.

No, myślę sobie, teraz już pójdzie gładko. Czas mamy nawet dobry.

I poszło. Dopóki nie wpakowaliśmy się w korek 💪 Wakacje, ruch mniejszy, asfalt zmieniany na rondzie lokalnej drogi, ale i tak zaliczyliśmy stanie 10 min w korku. Na koniec jeszcze tylko odhaczyłam ucieczki Jasia w trakcie przekładania Zoszki z auta na wózek i dotarliśmy. Zoszka dowieziona. 

Byłam pewna, że to koniec przygód, dopóki nie odkryłam po powrocie do domu, w lodówce, śniadaniówek Zosi 🥳🥳🥳 

Odbyliśmy więc awaryjny kurs nr 2 z ciut krótszym staniem w korku, wróciliśmy do domu, doczyściliśmy windę wyparzaczem i wtedy mogliśmy już uznać poranek za ogarnięty🤪 


Wnioski?

👉Nie było źle. W takim ciągu zdarzeń mogłam przecież pojechać w kapciach, a jednak mózg uruchomił funkcję ➡️zmień buty🤪 To się ceni 🤩

👉Niezmiennie śmieszy mnie, gdy znając poziom Jaśkowej aktywności, rozmawiamy z obcymi mu osobami, a Jasiek staje się natenczas cichutki i niepozorny, na co większość reaguje standardowym - ojej, jaki spokojny 🤪

👉Wiem, jedna ze złotych zasad - nie porównuj dzieci. A jednak gdy przypominam sobie jak wyglądały wszelkie wyjazdy z Zosią i Frankiem, a jak to przebiega teraz, no cóż, trudno nie wychwycić kilku różnic 🤣🤣🤣