Są takie dni, że choćbyś nie wiem jak się starał to wiesz, że cóż, los ci nie sprzyja, na co wysyła w przestrzeń kolejne namacalne dowody😁
Nasz poranek rozpoczął się o 2:43, gdy Jaś skacząc mi po głowie zawołał:
- Jestem wyśpany. Koniec dziemki 🥳
Ostatecznie padł jeszcze na chwilę po 6.00, a ja razem z nim.
O 6.50 obudziła mnie przez ścianę marudząca Zosia. Idę, kukam zaspanym okiem, które zerkać nie ma ochoty i pytam o co chodzi.
- Do przedszkola! - woła Zosia (czytaj: do ośrodka, który jest przy dawnym przedszkolu Zosi. Zoszka otrzymała tam opiekę na kilka tygodni wakacji ❤)
Wracając od Zosi do sypialni staję na małej plastikowej figurce żyrafy, która jak słowo daję mogłaby stanąć w szranki z klockiem lego 😜
Kładę się i myślę, poleżę jeszcze jakieś 5-10 min.
- Cem jeść. Das mi owsianke i masło ozechowe? - chucha tuż obok Janek.
Mówi to Jaś, dla którego jedzenie i picie przez pierwsze 2 lata było czynnościami kompletnie zbędnymi, co wywołało niejeden ścisk serca i wycisnęło łzę. Chce jeść, korzystaj mamo, no więc wstaję i podaję owsiankę + masło orzechowe wedle życzenia.
W międzyczasie wpadam do łazienki wciągając na siebie letni outfit (jak dobrze, że to nie zima, 10 min do przodu przy wychodzeniu 3 osób💪), myję buzię kremem, ale załapuję, że to nie bardzo i poprawiam pianką właściwą. Zarzucam tusz na rzęsę i trochę różu, żeby jednak był choć mini efekt summer glow, bo już koniec lipca się zbliża, a tu ani wakacyjnego blasku ani świeżości jak nie było tak nie ma 🤣
- To jest ohydne! - słyszę z kuchni.
Wdech i wydech myślę sobie. To zęby. To zęby. To zęby. Jeszcze 3 wyjdą i koniec.
- Bleee! Nie cem! - dolatuje do mnie zza drzwi. W niedzielę chciał. Wczoraj chciał, a dziś zapewne nie ten kształt płatków.
Wdechwydechwdechwydech.
- Do przedszkola! - denerwuje się Zosia.
- Piiiiiić! - komunikuje Jaś.
Nalewam do kubka.
- Nie! - krzyczy Janek i ucieka do łazienki. W zapiaszczonych butach 🙃
Wdechwydechwdechwydech.
Zebrani wychodzimy na klatkę, a tam do windy kilwater mazi nieznanego pochodzenia. Podłoga windy ubabrana. Nie wjadę wózkiem. Aromat urywa głowę. Jak się okazało worek ze śmieciami postanowił strzelić Zoszkowemu tacie właśnie tam 🎉No bo wiadomo, że najlepiej jak człowiek goni do pracy na oparach czasu 🙈
Zostawiłam Z&J koło windy i poszłam do mieszkania po coś do wytarcia. Gdy wracam, Jaś jest już na 5 piętrze 🤣 Schodzę po niego. Kolejna runda z wycieraniem.
- Do przedszkola - przypomina Zosia gdybym zdążyła zapomnieć.
Kolejny kurs do mieszkania. Zmiana szmatki. Wycieranie. Jaś wgramolił się na 8 piętro. Wchodzę po smyka.
Ogarnięte. Zjeżdżamy do auta. Na dole idzie sprawniej.
Zapinam Jasia w foteliku.
- Radio - prosi Zosia, więc włączam jej ulubioną stację.
Przekładam Zosię do auta i zabieram się za jej wózek. A ten ani drgnie, a ja mam pomroczność i nie wiem jak go złożyć 🙈
Zosia marudzi. Jaś wypiął się z fotelika i wyłączył radio 🙂 Cisza Zosi zdecydowanie nie pasuje. Zapinam ponownie Jasia i włączam radio. W międzyczasie robię szybką konsultację przez telefon z Tatą. Poszło - wózek złożony, zapakowany, a ja wyciągnięta z ciemnej doliny blokady mózgowej 😅
Chwilę wcześniej Jaś ponownie wypina się z fotelika i próbuje rozkminiać działanie kierownicy, biegów i wszystkiego co można wcisnąć lub przełączyć.
Uskuteczniam więc zapięcie nr 3 Jasia w foteliku💪😃
Ruszamy.
No, myślę sobie, teraz już pójdzie gładko. Czas mamy nawet dobry.
I poszło. Dopóki nie wpakowaliśmy się w korek 💪 Wakacje, ruch mniejszy, asfalt zmieniany na rondzie lokalnej drogi, ale i tak zaliczyliśmy stanie 10 min w korku. Na koniec jeszcze tylko odhaczyłam ucieczki Jasia w trakcie przekładania Zoszki z auta na wózek i dotarliśmy. Zoszka dowieziona.
Byłam pewna, że to koniec przygód, dopóki nie odkryłam po powrocie do domu, w lodówce, śniadaniówek Zosi 🥳🥳🥳
Odbyliśmy więc awaryjny kurs nr 2 z ciut krótszym staniem w korku, wróciliśmy do domu, doczyściliśmy windę wyparzaczem i wtedy mogliśmy już uznać poranek za ogarnięty🤪
Wnioski?
👉Nie było źle. W takim ciągu zdarzeń mogłam przecież pojechać w kapciach, a jednak mózg uruchomił funkcję ➡️zmień buty🤪 To się ceni 🤩
👉Niezmiennie śmieszy mnie, gdy znając poziom Jaśkowej aktywności, rozmawiamy z obcymi mu osobami, a Jasiek staje się natenczas cichutki i niepozorny, na co większość reaguje standardowym - ojej, jaki spokojny 🤪
👉Wiem, jedna ze złotych zasad - nie porównuj dzieci. A jednak gdy przypominam sobie jak wyglądały wszelkie wyjazdy z Zosią i Frankiem, a jak to przebiega teraz, no cóż, trudno nie wychwycić kilku różnic 🤣🤣🤣
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz