niedziela, 17 września 2017

Kuźnickie tuptanie

Co jakiś czas piszę o tym, jak wiele kroków podczas ćwiczeń stawia Zoszka. Regularne chodzenie to jeden ze sposobów, żeby utrzymać napięcie na możliwie najbardziej optymalnym poziomie i zwyczajnie nie dać się spastyce, przykurczom czy dysplazji stawów biodrowych. 
Ćwiczenie w Dunagu, z wykorzystaniem Podrobota czy NF-Walkera wiąże się z dużym wysiłkiem i naprawdę ciężką pracą. Bywają okresy lepsze i te trudniejsze, ale wiemy, że nie możemy się poddawać. MPD nie odpuści.
Spektakularne zmiany nam nie towarzyszą, ale gdy porównamy sobie jak zmieniły się umiejętności Zosi na przestrzeni kilku lat - widzimy naprawdę dużą różnicę! 

Gdy pojechaliśmy do Kuźnicy po raz pierwszy (2015 rok) byłam w stanie pokonywać z Zosią krótkie odcinki. Zoszka dość szybko zaczynała ciągnąć w dół, a utrzymanie pozycji pionowej było trudne. Rodzicielskie plecy to czuły. 
W 2016 mogłyśmy spacerować znacznie dłużej. Częste zginanie nóżek w kolankach i próby siadania były znacznie rzadsze. Zosia stawiała kolejne kroki na płaskim podłożu. Wspólne chodzenie pod górkę czy z górki chyba nawet nie pojawiło się w tamtym czasie w mojej głowie jako coś, co realnie jest możliwe.

A w tym roku proszę: bez stresu i z uśmiechem na ustach 



Będziemy ćwiczyć dalej walcząc z MPD, poprawiając Zosi komfort i minimalizując czynniki mogące powodować ból. A wszystko co ponad to - pozytywne - bierzemy w ciemno !

2 komentarze: