niedziela, 26 sierpnia 2012

Zoszki sierpniowych przygód kilka

To był bardzo udany czas. Płuca przewietrzone, wszyscy wyspani (Zoszka miewała pobudki o 5.30 rano, ale grzecznie bawiła się w łóżeczku do pory bardziej przyzwoitej dając pospać rodzicom. Dobre dziecko J). Słoneczna, ciepła pogoda grała z nami w chowanego, ale wypoczynku nie popsuła. Były spacery, lody, taplanie się w wodzie i nie tylko. Zresztą zobaczcie sami:


Wszystkie polne drogi prowadzą do budki z lodami...

Ale same spacery też lubię.



Wydawało nam się, że Zosia lubi lody...

Ale jak się okazało...
Lody, to niepotrzebny dodatek do wafelka  J 

Zosia chyba po raz pierwszy na żywo mogła  połączyć dźwięk "miau" z jego właścicielem, a nie jego obrazkowym odpowiednikiem.

Zosia kota się nie bała, może dlatego, że był z gatunku  tych "przytulaśnych". Kot też się nie bał, jeździł z Zoszką w wózku na spacery  J 
Nasza ulubiona droga na spacery.

Tata zamknij oczy, będę Cię prowadzić.

Buszująca w polu kukurydzy.

Słodkości.

Zoszka walczy z kotletem, co wcale nie jest proste J  Koty - "Zosia podziel się posiłkiem"...

Niebieskooka.
Woda zimna, ale dam radę.
Zimno zwiększa napięcie utrudniając zabawę w wodzie. Zosia nie chodzi i nie pływa, więc ma ograniczone możliwości rozgrzania się. Mimo to jest dzielna i radzi sobie dużo lepiej niż rok temu.
Spacer łódką. Nie było łatwo. Łódka się buja, Zosia nie czuje się pewnie i  mocno się spina.

Ale były i takie momenty  J

Najlepsze pierogi świata. Z kurkami i z jagodami. Produkt lokalny i sezonowy.
Zosia - "Nie dam rady zjeść wszystkiego niestety..."

A na podwieczorek...wafelek nieskalany lodami.

Chlapu chlapu nad jeziorem Jelenim.
Zaślubiny Zoszki z morzem.

Fale - zdecydowanie to lubię.




Przytulasy z Tatem.

Zoszka, o czym szumi morze?

Spacer w stronę główek portu w Łebie.

Jeśli jest motywacja (czytaj: woda lub piłka w Zoszkowym zasięgu), nie takie wyjście poza koc straszne. 




Jezioro do użytku własnego. Tylko wodę zapomnieli podgrzać.

I piaskownica też była.

Biedroneczka.

Obiadek na powietrzu.

Śmieszka.


Hurra będzie szarlotka. Mniam!

Początki hipoterapii? Zoszka i konik polski.

Rzucanie piłką, prosta rzecz, a tyle radości!



Powrót - "Papo Smerfie, daleko jeszcze?"

Dla Zosi były to dwa tygodnie zupełnie innych bodźców i rodziców dostępnych razem dużo częściej niż poza czasem urlopowym. To był beztroski, radosny czas. Wróciło machanie "Pa pa". Pojawiło się "Ne ne ne" wypowiadane przy zanurzaniu Zosi w wodzie, co oznaczało wbrew pozorom aprobatę J Zoszka często wychodziła poza obrąb koca, co z powodu przeczulicy rączek było bardzo rzadkim widokiem do tej pory. Zrobiła się bardzo przytulaśna i bardzo często daje buziaki. Kontakt ze zwierzętami był bezcenny, chyba po raz pierwszy dla niej tak bezpośredni. Wcześniej bała się nawet małych chomików i nie chciała ich dotykać. Odkryliśmy, że kocha pączki, wafelki do lodów, czekoladę i pierogi. Nowe obrazy, kolory, faktury, zapachy, smaki. Ważne doświadczenia, które na pewno pomogą nam otwierać Zoszkę i dalej, małymi kroczkami, wychodzić naprzód rehabilitacyjnym wyzwaniom J

2 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia. Widać, że wakacje były udane:) Zosia to śliczna i taka radosna dziewczynka, że aż miło się ogląda te zdjęcia. Mamy nie widać więc mogę się mylić, ale chyba do taty Zosia podobna?
    Zaślubiny z morzem - doskonałe zdjęcie, świetne ujęcie, wręcz idealne na jakiś plakat.
    A połączenie jagód z kurkami to dla mnie totalna nowość, chyba że coś źle zrozumiałam i były dwa rodzaje pierogów;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wakacje rzeczywiście udane :)
    Moim zdaniem Zoszka tatowa bardzo jest, no może kulinarne smaki ma po mamie ;)
    Co do pierogów, może i gdzieś jest wersja kurki+jagody, my jednak jedliśmy je w dwóch rodzajach ;) O ilości nie będę pisać :P
    A zdjęcie to zasługa pogody (pochmurne niebo, choć miał być błękit oraz światło niskiego, wieczornego już prawie słońca)

    OdpowiedzUsuń