Zoszka została pasowana na przedszkolaka. Spodziewaliśmy się mikro uroczystości z możliwością podpatrywania, tymczasem awans na przedszkolaka odbył się podczas zajęć porannych w sposób bardzo symboliczny. Mamy rodzicielski niedosyt. Dostałam jednak zapewnienie, że kolejne ważne dni będą już świętowane z udziałem najbliższych. Na pamiątkę dostaliśmy dyplom handmade:
Środa. Wchodzę z Zosią do szatni przedszkola. Zosia woła - ojojoj J!
Środa. Wchodzę z Zosią do szatni przedszkola. Zosia woła - ojojoj J!
Z serii odkryć (pani Ola nie przestaje zachęcać Zoszki do nowych form ćwiczeń poprzez zabawę): Zosiak lubi wrzucać drewniane kulki przez rurę. Jest i fajny dźwięk i jednoczesny trening precyzyjnej pracy rąk. Zestaw do zabawy w domu został już zmontowany przez Babcię i Dziadka.
Za to w przedszkolu Zosia zapałała uczuciem do ciastoliny. Niemal zniknęła na dłuższy czas wciągając się w ugniatanie, dzielenie i lepienie elastycznej masy.
Oby coraz więcej takich niespodzianek. Ostatnio popadliśmy w zabawową niemoc twórczą wobec Zoszkowego ruchu oporu.
W niedzielę Tata z Zosią pojechali na terapię cranio - sacralną w ramach szkolenia dla terapeutów. Byli masowani przez dwie godziny. Niesamowite jest, że Zoszka obudziła się w tym dniu skoro świt (co najczęściej kończy się włączeniem popołudniowego trybu marudy do kwadratu), a do końca dnia była spokojna i pogodna. Już jakiś czas temu zaobserwowaliśmy, że ta terapia bardzo dobrze wpływa na naszego Bąbla, choć wydaje się, no cóż, dziwna. Będziemy drążyć temat i prawdopodobnie wprowadzimy takie zajęcia na stałe do tygodniowego harmonogramu.
Napięcie wraca do normy. Udało się posadzić Zosię na krzesełku. Ufff.
Tydzień podsumowaliśmy w parku spacerem, lodami i goframi. Nie mamy nic przeciwko, żeby zima jeszcze trochę zaczekała J
Za to w przedszkolu Zosia zapałała uczuciem do ciastoliny. Niemal zniknęła na dłuższy czas wciągając się w ugniatanie, dzielenie i lepienie elastycznej masy.
Oby coraz więcej takich niespodzianek. Ostatnio popadliśmy w zabawową niemoc twórczą wobec Zoszkowego ruchu oporu.
W niedzielę Tata z Zosią pojechali na terapię cranio - sacralną w ramach szkolenia dla terapeutów. Byli masowani przez dwie godziny. Niesamowite jest, że Zoszka obudziła się w tym dniu skoro świt (co najczęściej kończy się włączeniem popołudniowego trybu marudy do kwadratu), a do końca dnia była spokojna i pogodna. Już jakiś czas temu zaobserwowaliśmy, że ta terapia bardzo dobrze wpływa na naszego Bąbla, choć wydaje się, no cóż, dziwna. Będziemy drążyć temat i prawdopodobnie wprowadzimy takie zajęcia na stałe do tygodniowego harmonogramu.
Napięcie wraca do normy. Udało się posadzić Zosię na krzesełku. Ufff.
Tydzień podsumowaliśmy w parku spacerem, lodami i goframi. Nie mamy nic przeciwko, żeby zima jeszcze trochę zaczekała J