Miało być niewinnie: odświeżyć i jednocześnie przeorganizować Zoszkowy pokoik, tak aby dostosować go do bieżących potrzeb, ale za sprawą moich kochanych i pozytywnie szalonych Rodziców - Teściów dzieje się znaaacznie więcej, a my nie ogarniamy rzeczywistości dłużej niż zakładaliśmy ☺
Po dłuższej przerwie powrócił internet, czas więc na odrobienie zaległości blogowych.
Wakacje. Śmignęły bardzo szybko, ale mamy poczucie, że udało nam się naprawdę wypocząć.
Wyjeżdżaliśmy z radością, ale i z kilkoma obawami dotyczącymi Zoszki. Podróż, nowe miejsce, nowy rytm. To, co powinno przynosić odprężenie i beztroskę bardzo często staje się dla Zosi dodatkowym bagażem zbyt ciężkim do udźwignięcia.
Były momenty trudne, dające w kość, ale mimo wszystko udało nam się znaleźć miejsce do którego będziemy wracać. Z dala od tłumów, bliziutko plaży. Zosia zaakceptowała miejsce, w którym mieszkaliśmy, a my czuliśmy się komfortowo w codziennych sytuacjach takich jak organizowanie posiłków, mycie czy spanie/drzemki. Wszystkie te czynności, mimo niepełnosprawności Zoszki, udawało się wygodnie ogarnąć.
Niezmiennie, gdy zjawiało się więcej osób wokół czy robiło się głośniej, u Zosi uruchamiała się potrzeba wyłączania się, ale było też kilka pozytywnych nowości, które sprawiają, że nadal będziemy chcieli oswajać Zosię z morzem.
Nasze tegoroczne wakacje w skrócie (no prawie ☺):
6 godzin nie licząc postojów. Tyle potrzeba, żeby poczuć pod stopami morski piasek. Taka podróż jest zdecydowanie do przejścia dla Zosi. Dwa postoje, ulubiona muzyka do słuchania i dłuższa podróż staje się możliwa ☺
Śmignął pierwszego dnia rano, gdy zupełnie nam się nigdzie nie śpieszyło. Dał nam czas na dojście do siebie po podróży. A potem zniknął. I tyle go widziano. Słońce, chmury i nadmorski wiatr. To lubimy!
Jeden z tegorocznych hitów. W zeszłym roku owszem fale się podobały, ale dopiero teraz regularnie słyszeliśmy jak Zosia woła "woda" domagając się kąpieli i rechocze, gdy fale rozbijają się o jej nogi.
Najwyższa wydma w okolicy. Mimo piaszczystej drogi i korzeni dotarliśmy na szczyt z wózkiem Zosi i rowerkiem Frania. Wydawała się maleństwem (12 m.n.p.m.), a jednak widok z samej góry jest piękny - polecamy!
Tak, wiemy, że powietrze i ruch pobudzają apetyt, ale żeby aż tak? Nasze dwa smyki jadły niemal bez przerwy, często więcej od starszaków.
K jak komunikacja: jeść, kocyk, woda, koniec, spać.
Mimo tak wielu nowości Zosia często komunikowała swoje potrzeby. A w nowych miejscach bywa z tym różnie.
Robione na miejscu. Gałka cudownie wielka. Mniam! Zosia pochłaniała swoją porcję, po czym objadała wszystkich dookoła, a potem jeszcze dopraszała się o dokładkę.
Nasz absolutny wyjazdowy must-have. Zosia uwielbiała się w nim chować. Bo w przypadku zaburzeń autystycznych nic nie jest pewne. Nawet plaża może stresować.
Mama dostała do przetestowania suchą piankę. I to okazało się absolutnym hitem. Mimo chłodnego śmigającego wiatru, mama (która z natury jest zmarźluchem) mogła sobie zafundować dwugodzinne szaleństwo na falach. Było wspaniale i marzą nam się pianki dla całej rodziny - świetnie chronią przed chłodem, co dałoby możliwość dłuższego taplania się w wodzie, zwłaszcza Zoszce, której nieprawidłowa praca mięśni sprawia, że Zosia wychładza się wyjątkowo szybko i bardzo nasila się spastyka.
Dwa światy niemal nie do pogodzenia. Jedno ucieka od ludzi, drugie uwielbia gwar. Jedno potrzebuje jak najwięcej stałości i powtarzalności, drugie ciągnie w stronę odkrywania i zachwyca się tym co nowe. Siostra szuka ciszy i spokoju, brat możliwości brykania i psot. Ale czasem byli razem.
S jak sen i samodzielność
Od wielu miesięcy Zosia ma problemy ze snem. Jednak nad morzem pięknie przesypiała całe noce, a co za tym idzie rodzice również mieli taką możliwość ;)
Zoszka zaczęła samodzielnie wracać z wody do namiotu, gdy robiło się jej zimno ☺
Odkryliśmy nowe zastosowanie. Wystarczyło nie wkładać części przeznaczonej dla stóp i można było towarzyszyć Zosi w ujarzmianiu fal. A rodzicielskie plecy miały dodatkowe wsparcie.
Wiemy już, że chcemy wracać nad morze. Lubimy spacery plażą, ale bez odpowiedniego wózka jesteśmy w tym zakresie mocno ograniczeni. Zoszka waży coraz więcej i noszenie jej na barkach staje się coraz trudniejsze, tak jak ciągnięcie jej w zwyczajnym wózku.
Myślimy więc o zorganizowaniu specjalnego wózka lub chociaż kół wymiennych, dostosowanych do jeżdżenia po piasku, o
takich.
Było pięknie, musimy wrócić tam za rok ☺
P.S. Byliśmy w Kuźnicy.