Mała i niepozorna.
Kto by sobie nią głowę zaprzątał.
A jednak.
Do tej pory zawsze musieliśmy pamiętać, żeby pestkę wyjąć. Zoszka tak zachłannie wcina owoce, że zakrztuszenie się było naprawdę realne.
A tu tymczasem niespodzianka.
Z rozpędu podałam Zosi całą brzoskwinię.
Zjadła pyszny miąższ, po czym zaczęła obracać twarda pestkę w buzi nie wiedząc co z nią zrobić.
Chwyciła mnie za rękę i przysunęła ją sobie do buzi.
Siup i pestka wypluta.
Niby prosta umiejętność, a jednak cieszy bardzo ☺
Znam ten problem, dlatego tym bardziej podziwiam Zosię, że dała sobie radę z tą ogromną pestką! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń