Niedawno smutałam, że wspólne wyjścia są mocno ograniczone ze względu na potrzeby Zosi.
Nie minęło kilka dni, a ku mojemu zaskoczeniu spełniło się jedno z moich marzeń dotyczących rodzinnych wypadów!
Do tej pory nie dorobiliśmy się własnych rowerów. Specjalistyczna przyczepka rowerowa Kozlik, którą udało się nam zakupić w zeszłym roku, spełniała do tej pory rolę wózka biegowego. Spisywała się świetnie, gdy śmigaliśmy na rolkach, a Franek razem z nami na rowerku biegowym.
Na początku lipca tego roku Franio błyskawicznie przesiadł się z biegówki na rowerek z pedałami, a ja pewnego pięknego dnia zorientowałam się, że nie mam szans nadążyć za smykiem :P Franek uwielbia jeździć na rowerku, pojawiło się więc pytanie co dalej.
Poratowali nas Zoszkowa ciocia i wujek, którzy wypożyczyli nam sezonowo swoje rowery.
Od pewnego czasu przeżywamy więc na nowo fascynację - rower to świetna sprawa!
Nasze osiedle jest połączone z pobliskim parkiem ścieżką rowerową. Możemy szybko i bezpiecznie zaliczyć we czwórkę miłą wycieczkę. Franek wytrwale trenował na osiedlowych ścieżkach i boiskach, aż w końcu pewnego dnia stało się - Zoszka w Kozliku, Franek dzielnie na swoim nowym dwukołowcu i my. Pierwsze 10 km jazdy za nami ☺ Czuję, że otwiera się przed nami nowy rozdział.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się zakupić własne rowery wraz z bagażnikiem na hak.
Wtedy moglibyśmy planować wycieczki nie tylko w naszych Kato. Bardzo bym chciała, żeby nam się to udało!
Zoszka znosi samą jazdę bardzo dobrze. Po kilku wycieczkach udało się tak wyregulować ustawienie przyczepki, żeby Zosia czuła się w niej maksymalnie stabilnie i komfortowo. Coraz sprawniej idzie nam pakowanie podręcznych klamotów. Wiemy również co trzeba ze sobą zabrać, żeby poradzić sobie, gdy Zoszka potrzebuje się wyłączyć. Na ten moment wydaje się, że udało się wypracować podróżniczy kompromis ☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz