wtorek, 29 lipca 2014

Tydzień przyjemności

Ćwiczenia i terapie trwają, a my w międzyczasie dostarczamy sobie małych przyjemności.
W weekend porzuciliśmy miasto i pojechaliśmy do Cioci, Wujka i kuzynów naszych brzdąców. Bardzo lubimy tam wpadać i robić reset z dala od miasta. Jest sielsko i pysznie! Ciężko się potem wraca do blokowiska, ech...









Ponieważ wakacyjna pogoda w pełni, zaliczyliśmy również podwójne wodowanie. Zawitaliśmy do aquadromu w Rudzie Śląskiej, a następnego dnia rozłożyliśmy kocyk na plaży dąbrowskiej Pogorii.



Zoszka jak zwykle szalała w wodzie do upadłego. Hitem na basenie była zjeżdżalnia (szkoda, że na drugiej, dłuższej nie można zjechać razem z Zosią, jest limit wagowy). Był też czas na pałaszowanie gofrów.
Nad Pogorią Zoszka zrobiła w pewnym momencie małe widowisko. Zjadła duży deser, ale i tak wrzaskiem domagała się lodów, które nie były kupione dla niej. Czekanie aż Zosia się uspokoi w miejscu publicznym jest niezłym wyzwaniem. Jeszcze pewnie nie raz przyjdzie nam stawić czoła podobnej sytuacji - które dziecko grzecznie przyjmuje do wiadomości, że wystarczy już słodyczy ;)?

Po spędzeniu kilku godzin na plaży stwierdziliśmy, że nadszedł już chyba czas, żeby kupić jakiś lekki i praktyczny namiot plażowy. Zoszka jest coraz większa i chcielibyśmy zapewnić jej dyskrecję w trakcie czynności związanych z higieną.
Wpadł mi w oko  model Quechua 2 Seconds XL. Podoba mi się opcja całkowitego zamknięcia oraz to, że namiot szybko się rozkłada i jest lekki. A może ktoś podpowie jeszcze coś innego? 

Dowiedzieliśmy się również nowej rzeczy o naszym Franciku. Gdyby przyszedł wielki czarny pan z wielkim czarnym worem i zaproponował Franiowi, że zabierze go ze sobą, obstawiamy, że nasz synek przystałby na to z ochotą. Ba, z uśmiechem na ustach! Na plaży ochoczo zaczepiał i czarował okolicznych sąsiadów na kocach i zupełnie nic sobie z tego nie robił, że rodzice dawno zniknęli z pola widzenia 

A na koniec Zoszka jagodowa:


Ładnemu we wszystkim ładnie 

piątek, 25 lipca 2014

Kolacyjka

18.30 czas start.
Na wejście pomidor, wędlinka, razowy chlebek, żółty ser, oliwki.
Całość znika raz-dwa-trzy.
Zosia pokazuje gestem "jeszcze".
Czego chcesz Zosiu? - pytam podając obrazki.
Mniaaamy! - woła Zoszka wybierając symbol "jeść".
Donoszę pomidora - znika. 
Mniamy! - słyszę znowu.
Dorzucam kabanosy - zjedzone. 
Mniamy!
Dokładka żółtego sera - poszło.
Mniamy! 
I jeszcze chleba trochę. Zoszka wsuwa.

Nana! - słyszę dla odmiany. Podaję symbol "śpiewać", "jeść", "pić" i "płytka" (oznacza puszczanie bajek/piosenek na CD). Nana! - woła Zoszka i wybiera "płytę". Mieszam kolejność obrazków i część obracam pustą stroną na wierzch. Zofijka obraca wszystkie tak, żeby było widać rysunki na kartonikach. I jeszcze raz wybiera "płytkę" (do tej pory sama nie podawała tego symbolu, pokazywaliśmy go Zosi przed puszczeniem CD).


Włączam muzykę. Zosia uśmiecha się. Trafiony.

Yyyy! - charakterystycznie woła Zofijka i podaje symbol "pić".
Pragnienie ugaszone. Karuzela rusza znowu:
Mniamy! Chlebek.
Mniamy! Żółty ser.
Mniamy! Pomidor.
Mniamy. Mniamy. Mniamy.

Zosia skończyła jeść o 19.45.
Stan kolacyjnego licznika: dwa pomidory, dwa kabanosy, 4 plastry żółtego sera, 5 kromek chleba, 3 oliwki, 3 plastry szynki. I woda.

Co to będzie za kilka lat? Z torbami pójdziemy 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Nowinki komunikacyjne

Jakiś czas temu pisałam, że Zosia rozróżnia symbole "jeść" i "pić". Wiedziałam, że Zoszka świetnie się nimi posługuje w domu. Zastanawiałam się jednak czy da sobie radę gdy zmieni się otoczenie, a rodziców nie będzie w pobliżu. I właśnie w tym momencie otrzymałam informację zwrotną z przedszkola, że tam również te dwa symbole sprawdzają się bardzo dobrze! Dodatkowo w miniony weekend byliśmy z dzieciaczkami długo poza domem i wtedy również korzystaliśmy z PECS'a bez problemów. Bardzo nas to cieszy, że Zofijka nie przypisała tych symboli do konkretnej sytuacji, osób, pory dnia czy miejsca. Budujemy komunikację, hurrra!

Zauważyliśmy również, że Zosia ma swój ulubiony przedmiot - pianinko i posługuje się bezbłędnie przypisanym do niego obrazkiem. Potrafi dokładnie przewertować cały skoroszyt, kartka po kartce, żeby go odnaleźć 




Pojawił się również klasyczny bunt, gdy pokazujemy symbole wieczornej kąpieli i spania. Jeszcze kilkanaście dni temu Zosia nie reagowała na pokazywane jej obrazki, a teraz proszę - klasyka gatunku 




I jeszcze ostatnia nowość. Do tej pory, gdy Zosia prosiła o śpiewanie, pokazywała symbol konkretnej piosenki, np:



Ostatnio zdarza się jednak, że prosi o to tak, jak ją uczymy. Najpierw pokazuje symbol "śpiewać", a gdy prosimy o doprecyzowanie, wybiera obrazek przypisany konkretnej piosence. Powolutku zaczynamy budowanie zdań - yeah!



Przerabiamy również sytuacje, gdy Zoszka czegoś chce pokazując obrazek, ale w danym momencie nie może tego otrzymać. I tu kłania się szkoła cierpliwości dla rodzica ;)

Podsumowując, dzieje się, dzieje!

wtorek, 15 lipca 2014

RODOS

Ćwiczenia ćwiczeniami, ale odpoczynek to też ważna rzecz. Wybraliśmy się więc na RODOS (dla niewtajemniczonych: Rodzinne Ogródki Działkowe Otoczone Siatką  ). Było nam leniwie czyli w sam raz na niedzielne popołudnie:


 Podobni ?





  Co poniektórzy próbowali ucieczki:



Ale jednak kapitulowali na myśl o zbliżającym sie podwieczorku:


I pokonywali tor przeszkód w stronę smakołyków:


Był czas i na przytulasy:

 Podsumowując było tak:

piątek, 11 lipca 2014

Do rrroboty

Wracamy na normalne tory: dzieciaczki zdrowe (Franciszek Ząbkujący I i związane z tym ekscesy nie są wliczane do statystyk. To już norma raczej, ech  )
Ruszyliśmy z rehabilitacją w kombinezonie. Jest bunt Zosi, jest i drżenie nóżek po wznowionym wysiłku, ale trudno się dziwić. Stopniowo będzie lepiej.


Po dłuższej przerwie Zosia zawitała też na basen. Nareszcie!
Byle do przodu.

wtorek, 8 lipca 2014

Wieczorne harce

Rozłożyło nas we trójkę. Franek pozbierał się szybciutko (i dalej koncentruje się na ząbkowaniu). My z Zofijką jeszcze się kurujemy (los kataros na wylocie). Niezła nam się zrobiła letnia kumulacja wirusowa. Myślę, że wychodzimy już na prostą i od czwartku (oby!) Zosia wróci w końcu na rehabilitację i do przedszkola. 

Nie wiem czy to sprawka upałów, mniejszej ilości rehabilitacji czy po prostu zmieniającej się Zoszki, ale od kilkunastu dni nie ma mowy o szybkim zaśnięciu. Gdy tylko znikam z horyzontu po wieczornych przytulasach przed spaniem, Zosia (sama!) wychodzi z łóżeczka, szaleje z zabawkami prawie do 22.00, po czym kulturalnie wraca (sama!) do łóżeczka, nakrywa się (sama!) kołderką i zasypia. Wakacje są, niech harcuje ☺ Gdy obudzę ją kilka razy wcześniej do przedszkola, pewnie nie będzie miała już tyle sił (a może się mylę?).
Samodzielność Zosi bardzo mnie cieszy (choć związane z wieczornym buszowaniem po pokoju intensywne stukanie w drzwi, ściany i łomotanie zabawkami trzeba czasem lekko ostudzać )!

P.S. Czy Wasze dzieci piją w podobny sposób? Trzymanie kubka w rękach jest ostatnio dla Zosi passé.

piątek, 4 lipca 2014

Ziarnko do ziarnka...

...i w końcu zbudujemy komunikację z naszą Zofijką.
Pokazujemy symbole przy różnych okazjach i pozornie nic się nie dzieje. Codzienna rutyna. A potem nagle pstryk i zauważamy, że coś ruszyło do przodu.
Od kilku dni Zoszka bezbłędnie posługuje się symbolami "jeść" i "pić" ☺ Myślałam, że będzie kłopot z tymi obrazkami - moim zdaniem są do siebie bardzo podobne. Nie miałam jednak racji i Zosia sprawiła nam miłą niespodziankę.


Jak jeszcze trochę popracujemy, zaczniemy doprecyzowywać na co Zoszka ma ochotę i powstanie wersja posiłków "klient nasz pannn" 

P.S. Już myślałam, że choróbsko odprawiliśmy z kwitkiem, a tymczasem Zosię dopadł lekki stan podgorączkowy i taaaki katar (uczciwie trzeba przyznać, że dawno go nie było, ale żeby tak w wakacje o sobie przypominać? Skandal!). Standardowo czekamy czy Franek sprawnie upora się z nową porcją wirusów (przestałam liczyć ile razy Zoszka na niego kichnęła). Przy oczkach poszło bezproblemowo, oby i tym razem było podobnie. Upały spędzimy w domu. Trzeba uzupełnić zapas lodów