Zosia widzi, że Franek jest szybszy.
W podbieganiu i przytulaniu. W chwytaniu swoich zabawek. W dotarciu do jedzenia, gdy czas posiłku (lub nie ☺). W ucieczkach i buntach też jest szybszy.
Francik dużo mówi, spędza praktycznie każdą wolną chwilę z nami, od wieszania prania, przez gotowanie, czytanie, sprzątanie po spacery i wspólne zabawy.
A Zoszka mimo tego, że staramy się jak możemy, nie ogarnia takiej codziennej, niezbędej krzątaniny z małym elektronem krążącym wokół.
Jest zazdrosna i daje to odczuć. Szczypie nas, czasami odsuwa od siebie choć wiem, że bardzo potrzebuje bliskości. Próbuje przy każdej nadarzającej się okazji uciekać w swój świat słuchowisk i piosenek, a my staramy się znaleźć złoty środek między jej potrzebami, a tym, żeby zupełnie nam na swoją chmurkę nie odfrunęła. Nie lubię tych wyborów.
Tęsknię za Nią w takiej prostej codzienności. Może kiedyś będzie lepiej, ech.
A póki co, jak to mamy w zwyczaju, chłoniemy rzadkie ostatnio, ale jednak pojawiające się wspólne chwile zabawy:
A może po prostu trzeba poczekać, aż Franek trochę podrośnie/dojrzeje i będzie umiał sam zainicjować zabawę dla Zosi dostosowaną do jej możliwości? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNasza rzeczywistość to, do czego jesteśmy już przyzwyczajeni, terapia i czekanie na efekty na różnych polach rozwojowych Zoszki, co nie zmienia faktu, że są momenty większego zagęszczenia, emocjonalnie trudniejsze i samo czekanie nie jest proste. A Franek oczywiście, niech się rozwija w swoim tempie. Wierzę, że przyjdzie moment lepszej komunikacji między naszymi bąblami :) Pozdrawiam!
UsuńTeraz już wiem po kim Zoszka taka śliczna jest. Córcia mamy. :)))
OdpowiedzUsuńAneta
Ja widzę również silny gen Taty :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!