Łzy, pot, ale także mnóstwo śmiechu.
Kawał serca zostawiony na każdych zajęciach.
I oczywiście wspólne śpiewanie ☺
3 lata i ciut rehabilitacji, aż w końcu nadszedł dzień, gdy trzeba było się pożegnać.
Smutno.
W życiu Zosi jest mnóstwo zmiennych. Gdy udaje się wdrapać na jedną górę, za nią pojawia się następna. Wszystko to, co przynosi stabilizację i poczucie bezpieczeństwa jest bardzo cenne, więc tym trudniej jest zaakceptować moment rozstania.
Rehabilitanci oraz lekarze, których w ostatnich latach spotykaliśmy w ramach różnych konsultacji, a którzy mieli okazję poznać historię Zosi, byli pod wrażeniem jej rozciągnięcia i wyćwiczenia. Stwierdzali, że widać, że jest w dobrych rękach. I faktycznie tak było.
Bo gdyby nie solidna rehabilitacja, czy Zoszka potrafiłaby siedzieć tak:
albo w ten sposób (nogi trzymane niemal prosto przed sobą, kiedyś wydawało nam się to nieosiągalne):
Czy Zoszka potrafiłaby bez ćwiczeń dociążyć stopy do podłoża i pewnego dnia stanąć ze wspomaganiem, nie mówiąc już o chodzeniu?
Tak wiele milowych kroków udało się Zosi postawić! Tak wiele zmian na lepsze!
Pamiętam jak w 2012 bałam się rozstania z Vojtą i zmian. A jednak Zoszka trafiła w bardzo dobre ręce. Muszę więc wierzyć, że i teraz będzie podobnie. Coś się kończy i coś się zaczyna, życie, ech.
Dziękujemy Ci Anetko, Ty wiesz :*
A już się bałam, że żegnacie się z blogowaniem...
OdpowiedzUsuńNie, my zostajemy na swoim miejscu :)
Usuń