poniedziałek, 27 lutego 2017

Na urodziny

Od pewnego czasu stało się regułą, że gdy jeżdżę z Zosią w nieznane jej miejsca, histeria pojawia się już w momencie wyłączania silnika samochodu. Zoszka rozgląda się niepewnie wokoło, zaczyna popłakiwać, a w oczach widać strach.  
Jest to o tyle kłopotliwe, że nijak nie możemy Zosi przygotować na to co ją czeka. Obojętnie czy jedziemy do lekarza (wiemy, że będzie ciężko) czy w odwiedziny (czyli wyjazd pt. "nie ma się czego bać"), Zosia reaguje dokładnie tak samo - płaczem i histerią. Staramy się ograniczać sytuacje stresowe do minimum. Ale czasem nie ma wyjścia - trzeba gdzieś dotrzeć.
Gdy udało mi się umówić na sobotę spotkanie, żeby wyregulować Walkera Zosi, naprawdę nie wiedziałam czy będzie to możliwe. 
Jednego tylko byłam pewna. Zosia urosła i trzeba podkręcić śrubkę tu i ówdzie.
Plan A zakładał, że spróbujemy wyregulować Walkera w jednej z wyższych szkół w naszym mieście, w której odbywa się coroczny bal karnawałowy organizowany dla dzieciaczków, które korzystają z NF-Walkera właśnie. Plan B przewidywał to samo, ale w warunkach domowych już po balu. Plac C zakładał regulację następnego dnia rano. Kilka opcji, żeby zwiększyć szanse powodzenia ;)
Gdy zaparkowałam przy uczelni, Zosia zaczęła solidnie popłakiwać, co przybrało na sile wewnątrz budynku. 
Na szczęście szybko dostałyśmy klucz do jednej z sal, gdzie mogłyśmy zostać same. Miałam czas, żeby spokojnie Zosię rozebrać, nasycić kaloriami (pora deseru) i dać jej poskakać na materacach do ćwiczeń. Ciśnienie zeszło. Po kilkunastu minutach przyszedł pan Adam. Wymierzył Zosię, wyregulował Walkera i zaproponował chodzenie, żeby ocenić czy wszystko jest dobrze ustawione na ten moment. Zosia została wpięta w Walkera raz-dwa. Pierwsze kroki stawiała powoli rozglądając się dookoła. Gdy dotarła do drzwi wyjściowych z sali, nieśmiało zaproponowałam wyjście. A Zoszka po prostu minęła drzwi i poszłaaa! Śmigała po korytarzach uczelni prawie 1,5h! W chodzeniu pomagała jej równa nawierzchnia (gładkie płytki) oraz pokaźna przestrzeń. Nie mogłam Zosi zatrzymać 
W pewnym momencie Zoszka zaczęła z zaciekawieniem zaglądać na salę, na której lada moment miał się rozpocząć bal karnawałowy. Kursowało tam już kilkoro dzieci w Walkerach. Gdy zapytałam czy chce wejść, odpowiedziała "iść" i zaczęła się obracać w przeciwnym kierunku. Tym razem się nie udało, ale myślę, że jest duża szansa, że w przyszłym roku uda nam się razem potańcować. Strój karnawałowy na pewno weźmiemy ze sobą.

Wybaczcie jakość zdjęć, ale Zosik tak śmigał, że piksele telefonu nie miały szans :P










To najlepszy prezent urodzinowy jaki otrzymałam !

6 komentarzy: