poniedziałek, 20 lutego 2017

Ortezy się szykują

Zaczęło się konkretnie.
Gdy zaparkowałam samochód w nieznanym nam miejscu, Zoszka wpadła w histerię. Próbowałam pomóc jej się uspokoić różnymi znanymi mi sposobami, ale nie pomagało zupełnie nic.
Wjechałyśmy do pracowni na "syrenie". Zosia trzymała się mnie kurczowo i wszelkimi sposobami wysyłała komunikat, że chce stąd wyjść. Nie słyszałam co pani w recepcji do mnie mówi, wobec czego skierowano nas do jednego z gabinetów, żebyśmy mogły przygotować się (a przynajmniej spróbować to zrobić) do badania.
Pan Radek, ortotyk, przyszedł do nas i po prostu usiadł na krześle. Na jego widok Zosia miała tak silny odruch moro i zaczęła krzyczeć tak głośno, że zaczęłam się zastanawiać czy damy radę założyć gipsy do ortez. Pan Radek siedział dalej, niemal bez ruchu, mówił powoli i spokojnie. Zoszka nadal była spięta, ale przestała krzyczeć. Otrzymałam pełną paletę informacji o celowości ortez oraz jakich problemów na pewno nie rozwiążą. Sama również miałam opowiedzieć dlaczego chcemy je wykonać.
W międzyczasie Zosia rozluźniła się na tyle, że dała sobie zbadać nóżki (zakres ruchu, ustawienie stóp, kolan, bioder,  odruchy) i nawet przespacerowała się kawałek przy mojej asekuracji.
Po części wstępnej przeszłyśmy do drugiego gabinetu, w którym miały być założone gipsy. I tu znowu spięcie i wołanie "Idziemy!". Uruchomiłam mini odtwarzacz z najbardziej ulubionymi piosenkami Zosi. Podczas mierzenia nóżek, a później zakładania specjalnych podkolanówek/rurek/gipsów Zoszka momentami dawała znać, że ma już dość i chce wyjść, ale nie przeszkodziło to w prawidłowym założeniu gipsów. Pod koniec pan Radek cytował Zosi "Teletubisie", więc nie mogło się nie udać 

Gdy przypomnę sobie w jaki sposób przebiegało wykonywanie wcześniejszych par ortez oraz jaki był efekt końcowy, mam pewność, że nigdy nie wrócimy już do poprzedniej pracowni.

Po raz pierwszy mam poczucie, że piątkowa wizyta u ortotyka przebiegła po prostu profesjonalnie.
Zoszka dostała tyle czasu ile potrzebowała, żeby się uspokoić.
Pan Radek był spokojny, mówił cicho, nie wykonywał gwałtownych ruchów.
Dostałam pełną informację na temat tego jak cały proces będzie wyglądał oraz jakie są wady i zalety produktu.
Zoszki nóżki zostały bardzo dokładnie zmierzone, a samo zakładanie gipsów było dopracowane - wszystko przebiegło bardzo szybko i sprawnie.
No i to podśpiewywanie ulubionych Teletubisiowych fragmentów - ach!

Z pełnym przekonaniem polecam - Proteka w Tarnowskich Górach.

Kolejna wizyta pod koniec marca - przymiarka, ewentualne poprawki i Zoszka będzie mogła korzystać z nowych ortez.

Gdyby tak w innych gabinetach Zoszka mogła liczyć na wystarczająca ilość czasu, myślę, że niejednokrotnie udałoby się zbadać/sprawdzić znacznie więcej niż się na początku wizyty wydawało...

2 komentarze:

  1. Podczytuję i kibicuję Zosi od dawna. I kolejny rok 1% podatku ląduje na koncie Zoszki. Bo gdzie, jak nie u mojej krajanki?
    Niezmiennie trzymam kciuki i ślę uściski
    Aśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiamy serdecznie :)
      I bardzo, bardzo dziękujemy <3 !!!

      Usuń