poniedziałek, 2 grudnia 2013

Są takie dni

..., że nie ma lekko.
Oba bąble budzą się marudne.
Zosia zalicza wylanie na siebie herbaty (a za 20 minut wyjście z domu). Szybkie przebieranie.
10 minut przed wyjściem trzeba zorganizować zmianę pieluch na dwa fronty (i w tym momencie już wiesz, że nie dotrzesz na czas).
Łapiesz po drodze wszystkie możliwe czerwone światła.
Zaliczasz stanie w korku, którego praktycznie nigdy o tej porze nie uświadczasz.
Wizyta lekarska, na którą udało się dojechać i która miała trwać najwyżej 15 minut przeciąga się do minut 45, a po wyjściu z gabinetu masz ochotę zmienić kraj zamieszkania.
Po powrocie przyjmujesz na klatę plucie przez Zoszkę obiadem, który normalnie wchodzi z dokładką.
Jedziesz na rehabilitację i wtedy..., wtedy dzieją się najpiękniejsze rzeczy, które przywracają równowagę w takim dniu. Franek zaczyna intensywnie gaworzyć (co dla rodzica mającego głębokie deficyty w obserwowaniu prawidłowych skoków rozwojowych swojego dziecka jest czymś absolutnie wyjątkowym), a Zosia dostaje totalnej, zaraźliwej śmiechowej głupawki.


I wtedy nie rusza już nic. Ani trudniejsza rehabilitacja, ani sąsiad hałasujący wiertarką gdy usiłujesz uśpić zmęczone dzieci i złapać oddech na resztę dnia 

3 komentarze:

  1. Jakbym swój dzień - ten po grudzie - czytała. :) Z miłą niespodzianką w środku. Ciepło pozdrawiam was, życząc miłego, łatwego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdemu zdarza się zaliczyć podobną kumulację od czasu do czasu. Oby w towarzystwie lepszych momentów ;)

      Usuń
  2. oby zmarznięte grudy w codzienności przepadły, super gadające śmiejące dzieciaki postawią na nogi, to fakt :-)

    OdpowiedzUsuń