piątek, 13 lipca 2012

Pożegnania

Pojawiają się i już. Często biorą nas z zaskoczenia i nie pytają czy jesteśmy na nie gotowi. Są fragmentami życia, których nie da się uniknąć niestety.
W zeszłą niedzielę odeszła Zoszkowa Prababcia. Kochana Babcia, która sprawiła, że w mojej pamięci na zawsze pozostaną wspomnienia cudownego dzieciństwa. Nigdy nie zapomnę obrazków czy zapachów z tamtego okresu ani poczucia szczęścia, którego doświadczałam. Bardzo mocno tkwi w mojej głowie obrazek miasteczka, w którym od urodzenia spędzałam wakacje. To ganianie na dworze od rana do wieczora z koleżankami i kolegami z okolicy, budowanie szałasów - domów na ukochanym, przydomowym podwórku, zabawy w chowanego z wykorzystaniem wszystkich  okolicznych zakamarków, gry w karty na ganku przedszkola, wyprawy na kręcone lody z automatu - najpyszniejsze na świecie zresztą, szaleństwo na huśtawce zrobionej z opony, zawieszonej na długiej linie na wysokim drzewie. To piesze wędrówki nad pobliskie jezioro, wcinanie pachnących, czerwonych porzeczek (niemytych, rwanych prosto z krzaka J), pokazy mody na strychu z wykorzystaniem wszystkich tamtejszych skarbów, gry w Chińczyka, kąpiele w balii i płukanie włosów naparem z pokrzyw, pieczenie gofrów w żeliwnej gofrownicy, podawanych z dżemem gruszkowym własnej roboty, świeże mleko w kubkach z kwiatuszkami i jajka na miękko od Babcinych kurek, podawane na owalnych podstawkach. To także późniejszy czas, już po Babcinej przeprowadzce - zabawy na stogach siana, spacery do lasu na maliny, poziomki i papierówki, smak ciast owocowych wypiekanych w prodiżu, wspólne lepienie kopytek, spacery na zakupy do sąsiedniej miejscowości i wiele, wiele innych cudnych wspomnień, o których można by bardzo długo opowiadać. Przede wszystkim jednak to sama Babcia, która zawsze bardzo chętnie przygarniała bandę swoich wnucząt, rezygnując z własnej wygody i dbała o ciepło domowego ogniska, by wszyscy mogli czuć się szczęśliwi.  Zawsze stawiała siebie na końcu, skromna i pracowita. Była najlepszą Babcią na świecie i bardzo żałuję, że Zoszka nie mogła jej poznać. Na zawsze pozostanie w moim serduchu, pełnym wdzięczności za to co otrzymałam.

*****

Pożegnanie Babci, to też krążące myśli w głowie jak będą wyglądały nasze srebrne lata. Jak będzie z naszym zdrowiem? Jak długo będziemy mieli siły by opiekować się Zoszką? Same znaki zapytania.
Robimy tyle, ile możemy we własnym zakresie. I ufamy, choć to bardzo trudne, że będzie dobrze. 

1 komentarz:

  1. Kurcze aż mi się łezka w oku zakręciła...Bardzo mi przykro...

    OdpowiedzUsuń