Pionizujemy się w łuskach. Na szczęście minął już
etap ich zupełnego odrzucenia. Przy odpowiednim entourage’u (czytaj puszczonych
piosenkach lub słuchowiskach) jest zupełnie dobrze. Musimy pamiętać o porządnym
dosunięciu pięt do końca łusek, a stopy dokładnie opierać na łuskowym dnie.
Inaczej Bąbel kombinuje: palce stóp ustawia jak baletnica, a pięty lądują na
tylnej ścianie łuski dużo powyżej swojego prawidłowego miejsca przeznaczenia.
Mimo sprzyjających okoliczności przyrody, po ok. 30 min. zaczyna się misja pt.
„Zoszka vs obca łuska” i wszelkie próby pozbycia się intruza. Nic to jednak nie
daje, rzepy są porządnie zrobione, a Zoszka nie wie jak je pokonać (póki co).
Pionizowanie w łuskach jest łatwiejsze, choć wystarczy odrobina radości, a co
za tym idzie - spięcie nóżek i trzeba na nowo ustawiać stopy i miednicę. Taka
praca, choć nie syzyfowa J Naciąganie Achillesów przynosi efekty. Zoszka potrafi stać zdecydowanie dłużej
i łatwiej powraca do prawidłowej postawy – nie garbi plecków i nie zgina nóżek
w kolanach. Minie jeszcze parę dni i
spróbujemy założyć je na noc.
Poniżej nowy nabytek finansowany przez tandem
NFZ + 1% (pełny koszt 530zł):
Zocha, masz fajne odnóża, chapsnąłbym jedno na zimno z musztardą i chlebem.
OdpowiedzUsuńWuj Jacek.