piątek, 17 maja 2013

Bunt (dwu/ trzy/ czterolatka - właściwe podkreślić)

Zaznaczyłabym wszystkie trzy opcje na raz. W tym momencie zdecydowanie jest moc w okazywaniu przez Zoszkę niezadowolenia. Od kilku dni przy absolutnie każdej czynności dobrze Zosi znanej, która wymaga od niej mniejszej lub większej aktywności, pojawia się histeria z pokładaniem się na ziemi włącznie. Wspólna zabawa pluszakami również jest kwitowana krzykiem. Wcześniej Łobuza chętnie przydreptywała gdy wołaliśmy ją, żeby wykonać codzienne rutynowe czynności. Obecnie trwa bunt, który objawia się emocjonalnym odlotem na każde "Zosiu choć, zrobimy/czas na". Myślę, że sąsiedzi mieszkający kilka pięter pod nami zdecydowanie mają szansę usłyszeć donośny płacz Bąbla. Gdybyśmy w takich sytuacjach odpuszczali nie czekając, aż Zosia sama przyjdzie, szybko wrócilibyśmy do noszenia jej na rękach, a tego nie chcemy. Poza tym widać, że zaznaczenie własnego zdania jest dla niej teraz ważniejsze niż autentyczne potrzeby. Wołając choćby na posiłek najpierw oglądamy teatralny bunt, a później Zoszkę rzucającą się z głodu na obiad.
Pocieszamy się, że sygnalizowanie własnego zdania jest dobre - znaczy się ruch neuronów w główce jest. Szalony, ale jest J
Drugi plus, to posiadanie wystarczającej ilości czasu, żeby nie odpuszczać i przy takich sytuacjach uczyć Zosię co wolno, a czego nie oraz zachęcać ją do coraz większej samodzielności. Bez tego popłyniemy z wyręczaniem, żeby było szybciej i wygodniej, a przy okazji damy sobie niepotrzebnie wejść na głowę (Zosiak genialnie wyczuwa taką możliwość).
A tak zupełnie szczerze, perspektywa dziesiątek takich buntów jest zupełnie ko-smi-czna.

Kontynuując walkę ze ssaniem paluszków przestaliśmy zapinać zniszczoną nakładkę, która nie jest zbyt wygodna. Na placu boju pozostał jedynie zaszyty rękawek, który w ciągu ostatniej doby, ku naszemu zaskoczeniu, nie został doszczętnie zgryziony celem uwolnienia paluszków. Super, że spełnia swoją rolę, nakładka mimo wszystko ogranicza ruch i czasem powoduje odgniotki. Może ta zmiana również wpłynie na Zosię pozytywnie?

Pertraktując z "Buntowniczką z wyboru", zaczynamy się zastanawiać, czy nie jest to dobry moment na wprowadzenie elementów terapii behawioralnej i/lub obrazków komunikacji alternatywnej. Do tej pory Zosia obrazków nie rozumiała (nadawały się jedynie do targania), ale myślę, że zrobienie zdjęć przedmiotów, które ją otaczają, powiązanych z codziennymi czynnościami, może pomóc jej na nowo ogarnąć dzień. Chodzi o pokazywanie np.: przed posiłkiem zdjęcia talerzyka, przed przewijaniem pieluszki itp., żeby uprzedzić Zoszkę co będzie się za chwilę działo. Można przygotować mini książeczkę, a w miarę postępów przeskoczyć na wszechstronnie stosowane w AAC obrazki. Ale to już wyższa szkoła jazdy. W terapii behawioralnej przed poszczególnymi czynnościami pokazuje się przyporządkowane im przedmioty zamiast zdjęć. Myślę, że warto spróbować.

Podsumowując, ładny kociołek mamy w domu.
I Franek w niego lada moment wpadnie jak nic J

3 komentarze:

  1. No tak- łatwo nie jest.... Jakby to trochę znam, choć nie na taką skalę:)
    A może to emocje związane z perspektywą detronizacji;)? Ostatnie chwile jedynej Wam Panującej Zofii:)?
    No - żartuję trochę, wiem.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i detronizacja ma jakiś wpływ.
    Trzeba przetrwać, jak inne burzliwe etapy Zoszkowego życia :)
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń