czwartek, 27 czerwca 2013

Kulturalna środa

Rehabilitacja i terapie ważne są, ale od czasu do czasu trzeba się zabawić, odprężyć, a przy tym ukulturalnić, prawda J?
Nadarzyła się nam ku temu okazja, a konkretnie Zosi, Tacie i Babci (duet Franio&mama orbituje jeszcze w pobliżu domu). Dostaliśmy Zaproszenie na spektakl charytatywny (Magda - dzię-ku-je-my!)  na motywach powieści Juliusza Verne'a "W 80 dni dookoła świata". Został on wystawiony na deskach Chorzowskiego Centrum Kultury przez Teatr Moich Marzeń dla dzieci, które są podopiecznymi różnych fundacji. Tata z Babcią zgodnie stwierdzili, że przedstawienie było naprawdę fantastyczne - obfitowało w świetne aranżacje muzyczne, a dopracowane teksty i stroje cieszyły uszy i oczy.
A Zosia? Wytrzymała w skupieniu przez 40 minut (całość trwała 1.10h). To naprawdę bardzo dużo jak na jej możliwości percepcji zupełnie nowych bodźców! 

O proszę, koncentracja pierwsza klasa - Zoszka zaczarowana: 






Zdecydowanie nie była to ostatnia przygoda z tym teatrem. Nietypowy scenariusz "Czerwonego Kapturka" jest bardzo kuszący...
J

niedziela, 23 czerwca 2013

Tatom

Wszystkim Tatom życzenia najlepsze!
Zwłaszcza tym, którzy pokonują bariery niepełnosprawności i nie pękają.
Twardziele po prostu.
Są tacy. I jeden z nich trafił się naszej ferajnie J



sobota, 22 czerwca 2013

Uśmiech

Środek Nocy Świętojańskiej. Franek "nabombiony" leży do odbicia na matki swej ramieniu. I wtedy, niespodziewanie, taaaki uśmiech się pojawia. Wiem, że na tym etapie to jedynie następstwo jelitowych zmagań, a nie świadome roztaczanie uroku osobistego, niemniej efekt był piorunujący!
Na cudowny Zoszkowy uśmiech czekaliśmy pełne 5 miesięcy ze świadomością, że w wyniku choroby może nie pojawić się wcale. Ale nadzieja była i nie zawiodła.
Zawitał w dziwacznych okolicznościach. Leżałam wtedy z Zosią na oddziale neurologii gdy pojawiło się u niej podejrzenie padaczki. Długaśne dni, podczas których nie działo się nic, przeplatały się z męczącymi Bąbla niezbędnymi badaniami. Właśnie wtedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy. Nieźle nas podbudował! I był najpiękniejszy na świecie J W tamtym momencie wkroczyliśmy w nowy etap porozumiewania się - płacz przestał być jedyną formą komunikacji sygnalizującą nam Zoszkowe emocje. 
Zostaliśmy wypisani do domu z brakiem jednoznacznego rozpoznania padaczki i wytęsknionym uśmiechem. Czy mogliśmy sobie wymarzyć lepsze zakończenie tego ponurego okresu?
Czas pędzi naprzód i ani się obejrzeliśmy jak zaczęła nam towarzyszyć pełna paleta Zoszkowych umiechów, od dziewczęcych - kokieteryjnych po głupawkowe śmichy-chichy. I każdy z nich jest absolutnie wspaniały J!



środa, 19 czerwca 2013

Uff jak gorąco

Jeszcze niedawno leżał pod naszym blokiem śnieg, po którym bez cienia skrępowania biegał dzik.
Od wczoraj wentylator pracuje pełną parą, a tam gdzie go nie ma powietrze zastyga w gorącym bezruchu. I nawet otwarcie okien po południowej i zachodniej stronie mieszkania przeciągu nie robi. 
W kuchni jak w saunie. Obiady trzeba ogarniać w jak najkrótszym czasie i pędzić do wiatraka.
Wtapiamy się w kanapy, krzesła, łóżka.
Zoszka kursuje po mieszkaniu w wersji light (bez koszulki) i wyciska z siebie siódme poty na rehabilitacji.
Aby przetrwać upał, zorganizowaliśmy Zoszce "basen" w wersji miejskiej - balkonowej, a na jutro czekają w zamrażarce lody. Według Taty w ilości akuratnej, według mnie  (i Zosi pewnie też) w ilości zdecydowanie niewystarczającej J


P.S. Dzięki temu, że myszy i niektóre Franki nocami harcują, mogłam zauważyć, że pomiędzy 3 a 5 rano powietrze jest przy takim skwarze absolutnie cudowne J!

niedziela, 16 czerwca 2013

Słowo

Zoszka rozłożyła nas na łopatki.
Mamy świeże jak szczypiorek nowe słowo, które Zosia wymawia.
Padło w piątek. Do tej pory zaszczyciło uszy Taty, dziadków, pani psycholog i mamy.

Uroczyście ogłaszam premierę wyrazu DZIĘKUJĘ!

Co najdziwniejsze, jest tyle prostych słów, a Bąbel wybrał właśnie to. Może dlatego, że powtarzamy je z uporem za każdym razem gdy Zosia coś nam poda, obdarzy nas miłym gestem, albo mimo buntu wykona jakąś czynność?
Nie jest ono łatwe do wymówienia, a tymczasem możemy usłyszeć dwa pięknę "ę"! 
Cieszymy się bardzo z kolejnego kroczku naprzód i jednocześnie poszukujemy sytuacji, w których pojawi się ono nie tylko na zasadzie powtarzania za kimś, ale i zgodnie z kontekstem. 
Ech, pięknie brzmi w ustach Zosi to "dziękuję"...J

czwartek, 13 czerwca 2013

Z pamiętnika

Za nami kilka dni polowania na przerwy między kolejnymi porcjami deszczu, żeby złapać choć trochę swieżego powietrza. Dopadła nas senność i syndrom kanapowca. Nawet Zoszkę. W takie dni zdecydowanie lubimy autorów słuchowisk, które pomagają nam umilać Zosi deszczowy czas.





Po Franiowym desancie na świat wróciliśmy do zajęć z Integracji Sensorycznej, co nas bardzo cieszy. Szykuj się Zosiu, pani Ola nie odpuści J

Znowu ciachnęliśmy Zosiakowe włoski. Zaczęły jej mocno przeszkadzać, cały czas potrząsała głową żeby je odgarniać (ujarzmienie blond czupryny większą ilością spinek nadal jest sytuacją wyjątkową i wymaga podchodów podczas montażu). W trakcie strzyżenia była muzyka, zabawki i Tata w roli aranżera kąpielowych zabaw, żeby umilić ten moment i uniknąć dramatu sprzed kilku miesięcy. Tym razem nie pojawiła się histeria na sam widok nożyczek. Super sprawa! 

To może kiedyś razem z Zoszką, tak po babsku, do fryzjera się jednak wybierzemy J?  

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Debiuty

Sporo rzeczy zrobiliśmy razem z Franiem po raz pierwszy:
- spacer : zaskoczona mina Zosi na widok drugiego wózka - bezcenne; zaliczenie psich qpsztali możemy odhaczyć dla obu bolidów, ech...
- podróż autem. Działa usypiająco na oba nasze bąble. 
- wspólna Msza Św.: Franka dopadł głęboki sen, Zosia dla odmiany poklaskała sobie w trakcie. 
- kocing na trawingu czyli niedzielne byczenie się w cieniu czereśni plus zajadanie truskawek. Zoszka przy okazji pałaszowania deseru oddała się całkiem kreatywnemu rozwijaniu zdolności artystycznych. Tworzyła rozmaite wzory na maminych jasnych spodniach przy pomocy truskawkowych paluszków. I to w jakim tempie!


- wspólnie daliśmy odleżeć się kolacji w brzuszkach przed pójściem spać: 


Franek jak do tej pory jest dzieckiem niemal idealnym, spokojnie śpi i prawie nie marudzi, dzięki czemu mamy czas dla Zosi. Oby tak dalej J

Podsumowując - fajnie jest we czwórkę!

czwartek, 6 czerwca 2013

wtorek, 4 czerwca 2013

Pięć dni

Tyle nie było mnie w domu. Niby krótko, a jednak po powrocie mój odbiór Zosi się zmienił, zmieniła się też Zoszka.
Tęskniłam za nią. Tak zwyczajnie mi jej brakowało. Buziaków, przytuleń i uśmiechów. Wołania "a kuku", "cześć" i "pa pa". 
Gdy spotkałyśmy się po wyjściu ze szpitala zauważyłam, że Zosia, która wydawała mi się do tej pory malutką dziewczynką nagle wydoroślała w moich oczach. Dopiero przy Franiu-okruszku dotarło do mnie, że jest z niej już kawał babki. Ślicznej do tego.
W ciągu tych kilku dni Zoszka fantastycznie przełamała strach w schodzeniu z łóżka/kanapy tyłem. Robi to świetnie! Ostrożnie i samodzielnie. I coraz sprawniej. 
Jakby tego było mało, ominęło mnie stanie na krzesełku:


i zaglądanie za firankę:


Pięć dni, a tyle się wydarzyło! To co to będzie za rok J?

sobota, 1 czerwca 2013

Do Frania...gotowi...start!

Rodzinko, gotowi czy nie, nadchodzę!!!

Od 27 maja jest już z nami, zdrowy!
Wczoraj wróciliśmy do domu. Oswajamy się ze sobą po tej stronie brzuszka i odsypiamy pobyt w szpitalu.

Bardzo byliśmy ciekawi reakcji Zosi na małego, a ona wdrapała się na łóżko do mnie i Frania, delikatnie pogłaskała go po główce i dała mu buziaka. Później wróciła do swoich zabaw. Tak zwyczajnie.
Pierwsze siostrzane odruchy przerosły nasze oczekiwania...J

Z radością i ogromną ciekawością zaczynamy nowy rodział w naszym życiu J