poniedziałek, 10 lutego 2014

Motto

Motto jest fajną sprawą. Określa nasze priorytety czy sposób patrzenia na świat. My z Tatą mamy wygrawerowane na obrączkach Wergiliuszowe Amor vincit omnia i są takie dni, oj są, że zastanawiamy się co nas podkusiło, żeby dokonać takiego właśnie wyboru 
Za to Zoszka upodobała sobie inną maksymę. Pamiętacie zapożyczone z języka suahili hakuna matata w "Królu lwie"? Zosia bardzo lubi ją powtarzać. Słyszymy wtedy wersję "a kuku tata" albo "kuku tata". Pasuje do Zoszkowego poskramiania Złośnicy, prawda?
Zdecydowanie muszę wziąć sobie do serca Zoszkową dewizę, zwłaszcza w dniach kumulacji, gdy Franek wychodzi z siebie przez ząbkowanie, marudnej Zosi w żaden sposób nie można odciągnąć od ssania palców, a liczba godzin snu nijak nie chce przekroczyć minimum, które pozwala przetrwać dzień względnie świadomie. Echhh 

2 komentarze:

  1. A my mamy: PnP 2:3-4, PnP 4:9-10.

    Wuj J a c e k.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Udało Wam się wybrać dwa konkretne.
    Ja mam problem, tyle zdań mogłoby stać sie mottem :)...

    OdpowiedzUsuń