Po raz pierwszy w życiu wiosna nie cieszyła mnie tak bardzo.
Po raz pierwszy chciałam, żeby wakacje skończyły się równie szybko jak zaczęły.
Po raz pierwszy niecierpliwie czekałam na jesień.
Po raz pierwszy chciałam, żeby wakacje skończyły się równie szybko jak zaczęły.
Po raz pierwszy niecierpliwie czekałam na jesień.
W marcu Tata wyjechał na pół roku z powodów zawodowych. Pierwszy i ostatni raz na tak długi okres czasu. Decyzja o wyjeździe nie była łatwa, ale wiedzieliśmy, że lepszego momentu nie będzie.
Nareszcie mogę odetchnąć z ulgą i napisać uff, ogarnęliśmy nową rzeczywistość, choć nie brakowało trudnych chwil. Tata pojawiał się co jakiś czas, ale mimo to (a może właśnie dlatego) z emocjami Zosi bywało różnie. Staraliśmy się jej wszystko tłumaczyć i mówić co będzie się działo, ale niewiele to pomagało. Jestem przekonana, że Zosia bardzo dobrze rozumiała momenty gdy Tata wyjeżdżał, no bo jak inaczej wytłumaczyć łzy spływające wtedy po jej policzkach i trudną do opanowania złość, która utrzymywała się jeszcze przez dzień lub dwa?
Minione pół roku było niezłą szkołą także dla mnie. Dowiedziałam się o sobie kilku rzeczy niefajnych (kryzysowe sytuacje potrafią obnażyć słabości :-P), ale potrafiłam też pozytywnie siebie zaskoczyć. Odkryłam również prawo kumulacji sytuacji trudnych, które regularnie przypominało o sobie w momentach wyjazdów Taty i znikało gdy Tata wracał. No ale wiadomo, co nas nie zabije...
Z blogowej karty ślę buziaki dla całej rodziny wspierającej - bez Was absolutnie nie dalibyśmy rady. Bardzo się cieszymy, że przez cały ten czas udało się utrzymać rehabilitację i terapie Zoszki na standardowym poziomie. Dzię-ku-je-my Rodzinko!
I jeszcze dziękujemy za wszystkie oferty pomocowe. Świadomość, że w razie czego pomocna dłoń jest tuż tuż była bardzo, bardzo ważna!
Od kilku dni jesteśmy sobie razem we czwórkę i oswajamy się z myślą, że to już naprawdę kooonieeec. Krząta się ten nasz Tata to tu, to tam i niech tak już zostanie ☺
Z blogowej karty ślę buziaki dla całej rodziny wspierającej - bez Was absolutnie nie dalibyśmy rady. Bardzo się cieszymy, że przez cały ten czas udało się utrzymać rehabilitację i terapie Zoszki na standardowym poziomie. Dzię-ku-je-my Rodzinko!
I jeszcze dziękujemy za wszystkie oferty pomocowe. Świadomość, że w razie czego pomocna dłoń jest tuż tuż była bardzo, bardzo ważna!
Od kilku dni jesteśmy sobie razem we czwórkę i oswajamy się z myślą, że to już naprawdę kooonieeec. Krząta się ten nasz Tata to tu, to tam i niech tak już zostanie ☺
Matka! Jaka Ty jesteś Supermenka! :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteście już razem. :)
SUPER WIDOK:)
OdpowiedzUsuńWe dwójkę zawsze jest raźniej
OdpowiedzUsuńAbsolutnie jesteś supermanką!!! Ja nawet z dwójką zdrowych dzieci nie zgodziłabym się na wyjazd męża na tak długi czas. Powinnaś jakiś poradnik dla mam znajdujących się w takiej sytuacji napisać. Myślę, że szybko byłby bestsellerem ;)
OdpowiedzUsuń