Półtora roku temu było tak.
Zastanawiałam się wtedy, czy uda nam się ogarnąć, gdy zasypie nas śnieg.
Wsparcie Dziadków okazało się być, zwłaszcza w porach deszczowych i zimnych, bezcenne!
Czasami zdarzają się jednak takie dni, gdy jedziemy we trójkę.
W zeszły piątek wskoczliśmy na kolejny poziom naszych wspólnych wyjazdów.
Francik zaczął chodzić na tyle stabilnie, że pożegnaliśmy nosidełko.
Mamy już więc za sobą trasy do przedszkola i na rehabilitację z Franiem, który dziarsko tupta za wózkiem (jeszcze nie ucieka :P). Dzieki temu Zosia, tak jak na basenie, miała zapewnioną obstawę swojego prywatnego bodyguard'a ☺
Nie przeszkodził nam ani zimny deszcz ani snieżyca, która zatrzymała nas w drodze powrotnej powodując korek.
Na poziomie emocjonalnym było bardzo przyzwoicie. Zoszka oznajmiała momentami swoją zazdrość (mama nie była na wyłączność), a Franek niezadowolenie, że nie może harcować na sali, gdy siostra ćwiczy, ale w sumie dalśmy radę.
Z perspektywą wiosny za rogiem, czyli mniejszej ilości ubrań do ogarnięcia, robi się całkiem przyjemna wizja wspólnych wyjazdów ☺
Franio&Śpiąca Królewna, czyli Zoszka po rehabilitacji.
Kierowca bombowca :). Nie ma to jak od małego mieć możliwość poprowadzenia jakiegoś pojazdu, choćby to był wózek siostry. Dobrze, że Zosia nie została gdzieś po drodze wyrzucona w śnieg. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJaki dumny skrzat!
OdpowiedzUsuń