Nareszcie się udało!
Coraz bardziej doceniam mecze polskiej reprezentacji. Na naszym osiedlu robi się wtedy nieprawdopodobnie cicho i spokojnie. Nie słychać żadnych krzyków, pisków czy innych nagle pojawiających się hałasów. Dla Zoszki powstają wtedy idealne warunki do spacerowania. Nie chodzi jednak o spacer na wózku, ale pierwsze przemierzanie alejek na NF-Walkerze ☺
Chodzenie na zewnątrz jest zupełnie nowym wyzwaniem. Nie ma mowy o równym podłożu, pojawiają się odcinki pod górkę, co chwilę przejeżdża się po kamyczkach lub patykach, trzeba więc włożyć znacznie więcej wysiłku w chodzenie. Zosia dzielnie dawała radę i spędziła na pierwszym spacerze prawie dwie godziny!
Taka przebieżka mocno weryfikuje ustawienia chodzika. Już wiemy, że Walkera trzeba trochę wyregulować. W moim odczuciu przydałoby się zwiększenie zakresu ruchu stóp, ale to musimy jeszcze sprawdzić wspólnie z panem, który zajmuje się dopasowaniem chodzika do bieżącego wzrostu i możliwości ruchowych dziecka.
Fantastyczne jest to, że w pewnym momencie zachciało się Zosi huśtać, więc pokonała trasę z naszych osiedlowych boisk na plac zabaw (kto zna te tereny, ten wie, że dla dziecka, które nie chodzi samodzielnie odległość jest duża). Na czas huśtania wypięłam Zosię z uprzęży. Przy okazji udało się przetestować zakładanie Walkera w terenie. Okazuje się, że Zoszkę można upiąć na ławeczce lub siedzisku od piaskownicy (potrzebna jest pozycja leżąca), więc po solidnej porcji huśtania Zosia mogła wrócić do domu również na własnych nóżkach.
Oby tak dalej!
Chodzenie na zewnątrz jest zupełnie nowym wyzwaniem. Nie ma mowy o równym podłożu, pojawiają się odcinki pod górkę, co chwilę przejeżdża się po kamyczkach lub patykach, trzeba więc włożyć znacznie więcej wysiłku w chodzenie. Zosia dzielnie dawała radę i spędziła na pierwszym spacerze prawie dwie godziny!
Taka przebieżka mocno weryfikuje ustawienia chodzika. Już wiemy, że Walkera trzeba trochę wyregulować. W moim odczuciu przydałoby się zwiększenie zakresu ruchu stóp, ale to musimy jeszcze sprawdzić wspólnie z panem, który zajmuje się dopasowaniem chodzika do bieżącego wzrostu i możliwości ruchowych dziecka.
Fantastyczne jest to, że w pewnym momencie zachciało się Zosi huśtać, więc pokonała trasę z naszych osiedlowych boisk na plac zabaw (kto zna te tereny, ten wie, że dla dziecka, które nie chodzi samodzielnie odległość jest duża). Na czas huśtania wypięłam Zosię z uprzęży. Przy okazji udało się przetestować zakładanie Walkera w terenie. Okazuje się, że Zoszkę można upiąć na ławeczce lub siedzisku od piaskownicy (potrzebna jest pozycja leżąca), więc po solidnej porcji huśtania Zosia mogła wrócić do domu również na własnych nóżkach.
Oby tak dalej!
Huśtawka tuż tuż!
A po powrocie, tradycyjnie ☺:
Jaka piękna relacja:-) jaka piękna premiera ;-) trzymam kciuki za kolejne ;-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! My również czekamy :)
Usuń