Istnieją takie rzeczy, które wywołują w Zosi niepokój lub strach. Może to być samodzielne siedzenie na krzesełku, badanie w gabinecie lekarskim czy wyprawa w nowe, nieznane jej miejsce. Zaliczają się do nich również, niezmiennie od dłuższego już czasu, wszelkie próby fryzjerskiego ujarzmiania Zoszkowej blond czupryny. Bywają momenty lepsze i gorsze, ale zawsze są to dla niej trudne chwile. Uwielbiamy jej proste, mięciutkie i długie włosy, ale nadeszła wiekopomna chwila, żeby spróbować je ogarnąć. Urosły na tyle, że przeszkadzają w ubieraniu kombinezonów rehabilitacyjnych, plączą się, a do tego zasłaniają oczy. Na jednym oku plaster do korekcji zeza, na drugim kosmyki i jak tu cokolwiek zobaczyć? Przeczulica głowy sprawia, że zbieranie ich w koński ogon jest na dłuższy czas niemożliwe, a jedna spinka będąca i tak dużym kompromisem, który trzeba codziennie wznawiać po kilkanaście razy, nie daje rady utrzymać włosów w ryzach.
Zoszka została więc oddelegowana do domowego zakładu fryzjerskiego by poddać się próbie strzyżenia. Sprawa nie była prosta. Trzeba było znaleźć sposób na "podejście Zosi". Zadziałała kumulacja czyli wieczorna kąpiel + muzyka + zabawa w przelewanie wody z wykorzystaniem zwykłych kubków. Proste, ale na szczęście skuteczne. Być może od strony psychologicznej nie było to idealne rozwiązanie, bo zwyczajnie odciągnęliśmy Zoszkową uwagę, a strach przed obcinaniem włosów pozostał. Niemniej z powodu braku możliwości tłumaczenia choćby poprzez zabawę z lalką co będzie się działo i dlaczego, na chwilę obecną był to chyba jednak najbardziej racjonalny wybór. Do tej pory pojawiał się jeden wielki wrzask na sam widok nożyczek. Mimo braku fachu w rękach, "fryzjerka" robiła co mogła, żeby efekt końcowy nie był najgorszy JA włosy i tak odrosną, a nam przyjdzie się zmierzyć za kilka miesięcy z Zoszkowym strachem ponownie. Może wtedy będzie miał już mniejsze oczy J?
Więcej informacji w zakładce "Konkurs na blog"
Nie widać zbyt dobrze Zosi na tym zdjęciu, więc nie będę oceniać fachu w rękach mamy;)
OdpowiedzUsuńMnie Zosia bardzo się podoba w tych długich włoskach na zdjęciu nagłówkowym 2 z prawej, ale rozumiem potrzebę ich ścięcia :)
Ciężko uchwycić ruchliwego Bąbla :) Generalnie od ucha do ramion były włosy ;)
OdpowiedzUsuńu nas wiąże się to z dużą nadwrażliwością głowy- rzeczywiście Zośka ma cudne blond włosy, ale uśmiechem osiąga pewnie wszystko;-)
OdpowiedzUsuńBrawo Mama ja nie odważyłabym się Magadalenie obciąć włosów, ale kiedyś chyba napiszę jak to wygląda u Nas.
Głos oddany :-)
Zosia nie ma takiego wsparcia jak Madzia?- to za wpisem u nas ;-0 SIŁ, SIŁ I MIŁOŚCI to zwycięży wszystko, oczywiście WSPARCIA - nasze Masz- poważnie jakby co pisz :-) Anka
Mam nadzieję, że ma :)Przy wsparciu najbliższych robimy co się da i mimo, że Zosia nie mówi, liczę na to, że to czuje ;)
OdpowiedzUsuńMoi chłopcy też długo bali się obcinania. Teraz się trochę oswoili, ale i tak zależy od dnia i humoru czy zechcą współpracować. Przemek jako pierwszy musi dać dobry przykład. My używamy maszynki, nożyczkami nigdy nie dali się dotknąć.
OdpowiedzUsuńPowodzenia przy kolejnym razie.
Zosia wygląda ślicznie:) Buziaki, Aśka W-N
Oj, na pewno dałabym się skusić na maszynkę gdyby Zosia była chłopcem ;) Mam już wprawę w strzyżeniu męża :)A może jest jakiś patent cięcia maszynką długich włosów?
OdpowiedzUsuń