Dzisiaj wystawiamy laurkę dla pani Anety, Zoszkowej rehabilitantki. Powiem Wam szczerze, jest bardzo, bardzo zasłużona! Pracuje z Zosią od roku, czyli wzięła ją w swoje łapki w momencie, gdy podjęliśmy decyzję o rezygnacji z Vojty.
Trafiając na różne specjalistyczne kontrole z Zosią, czy to do neurologa, okulisty, audiologa czy gastrologa słyszymy mnóstwo porad jak z Zosiakiem postępować. Po takiej wizycie najczęściej zbiera się rodzicielskie konsylium i debatuje co jest świetnym pomysłem, a co kompletnie nie ma szans zastosowania u Zosi (czyli w skrócie trawimy sprzeczne porady, które otrzymujemy).
Wybraliśmy się ostatnio do ortopedy. Chcieliśmy sprawdzić, czy z Zoszkowymi bioderkami jest wszystko w porządku, czy można stawiać kolejne milowe kroki w rehabilitacji bez obaw. Wizyta była inna niż te, do których przywykliśmy. Tym razem usłyszeliśmy od lekarza wiele pozytywnych informacji:
1. Bioderka mają się dobrze, więc bez duszy na ramieniu możemy kontynuować Zoszkowy fitness. Za kilka miesięcy zrobimy Małej kontrolny rentgen, który warto mimo wszystko raz na jakiś czas powtarzać.
2. Zosia, jak na dziecko, które miało bardzo silną spastykę kończyn prezentuje się świetnie. Jest tak porządnie porozciągana, że gipsy nie są na dzień dzisiejszy wcale potrzebne (i dobrze, bo zupełnie za nimi nie tęsknimy). Pan doktor nie ma żadnych zastrzeżeń co do sposobu rehabilitacji i zdecydowanie popiera kontynuowanie obranego kursu.
3. W Zosi siedzi duży potencjał i według lekarskiego oka, przy takim trybie ćwiczeń jak teraz, wiele jeszcze można zrobić. Odpadają ostrzykiwania nóżek botoksem czy nacinanie achillesów. Osobiście bliskie jest mi podejście, że jeśli tylko dobrze prowadzona rehabilitacja działa (nawet powoli) warto pozostawić igłę i skalpel jako furtkę ostateczną. Jesteśmy więc taaacy szczęśliwi, że jakiekolwiek zabiegi nie są na chwilę obecną tematem do rozmowy - ufff!
Podsumowując - mamy działać tak jak do tej pory J
I jak tu nie dziękować pani Anecie? Genialnie jest mieć świadomość, że Zosia znajduje się w naprawdę fachowych rękach. Pani Aneta jest jednym z takich ludzi, którzy kochają to co robią i wkładają wiele wysiłku i serca w to, by pomóc dzieciaczkom. Doskonale widzimy, że Zoszka się zmienia i to co jeszcze chwilę temu było niemożliwe, teraz staje się rzeczywistością - długo wyczekiwanym krokiem naprzód. To daje naprawdę dużego kopa, żeby działać dalej!
Choćby takie siedzenie po turecku. Jeszcze 3-4 miesiące temu zupełnie nieosiągalne, a teraz proszę bardzo:
Najlepsze jest jednak pojawianie się momentów, że Zosiak siedzi w taki sposób bez jakiegokolwiek podparcia plecków!
Zoszkowy blog zawitał na poomoc.pl J Na dole portalu jest miejsce promujące przekazywanie 1%. Można tam znaleźć banerki odsyłające do poszczególnych blogów czy też stron fundacji. Jesteśmy w doborowym towarzystwie!
1. Bioderka mają się dobrze, więc bez duszy na ramieniu możemy kontynuować Zoszkowy fitness. Za kilka miesięcy zrobimy Małej kontrolny rentgen, który warto mimo wszystko raz na jakiś czas powtarzać.
2. Zosia, jak na dziecko, które miało bardzo silną spastykę kończyn prezentuje się świetnie. Jest tak porządnie porozciągana, że gipsy nie są na dzień dzisiejszy wcale potrzebne (i dobrze, bo zupełnie za nimi nie tęsknimy). Pan doktor nie ma żadnych zastrzeżeń co do sposobu rehabilitacji i zdecydowanie popiera kontynuowanie obranego kursu.
3. W Zosi siedzi duży potencjał i według lekarskiego oka, przy takim trybie ćwiczeń jak teraz, wiele jeszcze można zrobić. Odpadają ostrzykiwania nóżek botoksem czy nacinanie achillesów. Osobiście bliskie jest mi podejście, że jeśli tylko dobrze prowadzona rehabilitacja działa (nawet powoli) warto pozostawić igłę i skalpel jako furtkę ostateczną. Jesteśmy więc taaacy szczęśliwi, że jakiekolwiek zabiegi nie są na chwilę obecną tematem do rozmowy - ufff!
Podsumowując - mamy działać tak jak do tej pory J
I jak tu nie dziękować pani Anecie? Genialnie jest mieć świadomość, że Zosia znajduje się w naprawdę fachowych rękach. Pani Aneta jest jednym z takich ludzi, którzy kochają to co robią i wkładają wiele wysiłku i serca w to, by pomóc dzieciaczkom. Doskonale widzimy, że Zoszka się zmienia i to co jeszcze chwilę temu było niemożliwe, teraz staje się rzeczywistością - długo wyczekiwanym krokiem naprzód. To daje naprawdę dużego kopa, żeby działać dalej!
Choćby takie siedzenie po turecku. Jeszcze 3-4 miesiące temu zupełnie nieosiągalne, a teraz proszę bardzo:
*****
Świetnie ze u Was same dobre wiadomości.
OdpowiedzUsuńAleks niedawno też fajnie siedział po turecku a teraz juz jest przesada, potrafi tak założyć nogi ze kolana nachodzą na siebie.
Normalnie wyższa szkoła siedzenia.
Działajcie dalej, my trzymamy kciuki za ślicznotkę :*
Faktycznie wyższa szkoła ;)
UsuńPozdrawiamy!
Nie doczytałam (wiem, wstyd- ale i brak czasu:(), ale zrozumiałam, że Zosia Vojtą była "leczona"?- tak?
OdpowiedzUsuńJeśli teraz ćwiczy Bobathami- to możecie spodziewać się SAMYCH DUŻYCH POSTĘPÓW- mówię z doświadczenia!
Trzymajcie kurs! A ja trzymam kciuki:)!
Tak, przez 3 lata szliśmy Vojtą i postępy były naprawdę świetne. Ale przyszedł taki moment, że mimo modyfikacji ćwiczeń Zosia stała w miejscu. Teraz nie ćwiczymy stricte Bobath'ami. To połączenie kilku metod :)
UsuńSciskamy kciuki i za Ignasia!
Gratuluję Zosiu, no i Pani Anecie także :-) Najlepsze co może się zdarzyć to spotykać ludzi z powołaniem. Z tego co czytałam wcześniej to Zosia bardzo lubi Panią Anetę. Życzę, abyście częściej spotykali takich ludzi na swojej drodze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zosia zdecydowanie lubi panią Anetę (z wzajemnością) :)
OdpowiedzUsuńOby takich terapeutów jak najwięcej na naszej drodze!
Pozdrawiamy!