piątek, 27 września 2013

Z wizytą

W zeszłym tygodniu stanęliśmy oko w oko z panią neurolog. Nie była to łatwa wizyta, ale jak zawsze potrzebna. Zoszka uruchomiła chyba wszystkie możliwe negatywne zachowania: buczenie, krzyki, szczypanie, płacz. Poprzednie spotkanie kontrolne było rok wcześniej. Od tej pory tak jak i my, pani doktor również zauważyła zmiany w zachowaniu Zosi. Otrzymaliśmy kilka informacji pozytywnych, garść trudniejszych oraz takie, które powodują mętlik w rodzicielskich głowach.
Pozytywne dotyczą Zoszkowej strony motorycznej. Widać postępy! Mimo spinania się Zosi, nie dało się nie zauważyć, że jest świetnie porozciągana, stabilniej stoi oraz potrafi samodzielnie siedzieć. Mamy więc informację zwrotną, że obraliśmy dobry rehabilitacyjny kurs. Regularne ćwiczenia + Hallwick'owe szaleństwa bardzo dobrze spełniają swoją rolę. Byle tak dalej!

Sprawy trudniejsze dotyczą rozwoju intelektualnego oraz umiejętności odnajdywania się w otaczającym świecie. Mimo, że staramy się jak potrafimy i korzystamy z pomocy fantastycznych terapeutów, wiele umiejętności pozostaje w sferze marzeń. Rozwój mowy biernej oraz czynnej nadal jest w fazie początkowej. Zosia nie jest w stanie komunikować większości potrzeb. Musimy dalej walczyć o każdy kroczek naprzód i niezmiennie cieszyć się z najmiejszego postępu J
Zoszka nigdy nie miała zdiagnozowanego autyzmu, ale towarzyszą jej zachowania,  które mogą pojawiać się przy tym zaburzeniu. Bardzo trudno jest je wyciszyć. Krzyki, szczypanie, strach przed nieznanymi osobami czy większymi skupiskami ludzi, reagowanie płaczem na gwar, hałas - niezmiennie staramy się te trudności ujarzmać. Przed nami jeszcze wiele, wiele pracy.
Zostaliśmy zdopingowani do tego, by nadal baaardzo konsekwentnie reagować na szczypanie czy krzyki wynikające z fochów. Miną, gestem, barwą głosu, jeśli trzeba zaprowadzeniem Zosi w odosobnione miejsce, żeby się uspokoiła. Inaczej nie damy sobie z nią rady. 

Pani doktor stwierdziła również, że Zoszka ma "parszywą" postać MPDz. Widać szansę na samodzielność w wykonywaniu codziennych czynności (Zosiula nie ma ciężkiej postaci spastyki czy wiotkości), ale z drugiej strony tysiące mikrouszkodzeń rozsianych w jej mózgu sprawia, że nie rozumie o co chodzi w terapii i funkcjonuje na zasadzie "dajcie mi wszyscy święty spokój". To nieustanne przełamywanie Zoszkowych blokad jest dla mnie najtrudniejsze w jej niepełnosprawności. Kiedyś wyobrażałam sobie, że towarzyszenie Zosi na drodze do samodzielności będzie się wiązało ze wspieraniem jej, podtrzymywaniem na duchu kiedy nie daje rady czy zwyczajnym organizowaniu codziennych terapii. Bardzo trudna jest dla mnie walka z niepełnosprawnością, polegająca na nieustannym przełamywaniu buntów, które wynikają z tego, że Zosia poprostu nie rozumie dlaczego rehabilitacja jest jej potrzebna. Musimy mieć jednak nadzieję, że powolutku, kroczek za kroczkiem, główka Zosi będzie się otwierać i coraz więcej rozumieć z otaczającego ją świata.

Po wizycie mamy też niezłą zagwozdkę. Pani doktor optuje za daniem Zosi większej samodzielności poprzez włączenie do terapii wózka aktywnego oraz chodzika rehabilitacyjnego. Z jednej strony propozycje brzmią bardzo kusząco. Od dłuższego czasu Zosia się zwyczajnie nudzi podczas spacerków w wózku. Albo buczy, bo zmieniające się otoczenie nie jest ciekawe, albo się wyłącza gdy dostaje w łapki zabawki lub słucha muzyki. Zabawy, które jej proponujemy na dłuższą metę też nie zdają egzaminu. Według pani doktor funkcjonowanie Zosi byłoby lepsze przy wykorzystaniu sprzętu rehabilitacyjnego. I tu pojawia się kłopot. Znam kilkoro dzieci, które gdy już raz usiadły na wózku, nie dały się z niego podnieść. Biorąc pod uwagę Zoszkowy brak motywacji do terapii, boimy się, że nie da się jej uruchomić, o co cały czas walczymy. Posadzić możemy ją w każdej chwili, gdyby okazało się, że nie ma postępów. Ale są, cały czas są, więc póki co oddalamy myśl o wózku. Co do chodzika, zdania terapeutów są podzielone. Ogólnie fajna sprawa, tyle, że według części rehabilitantów Zosia nie jest motorycznie na to gotowa. Może chodzić nieprawidłowo, pogłębiając złe wzorce, a co za tym idzie psuć to, co uda się wypracować podczas ćwiczeń. Odwieczny konflikt - walczyć o jak najbardziej prawidłowy wzorzec poruszania się, czy jak najszybciej uruchamiać, choćby nie do końca prawidłowo. Myślę, że zdecydujemy się na przymiarkę pod fachowym okiem pań rehabilitantek i zobaczymy. Trzeba do tego podejść rozważnie. NFZ dofinansowuje poszczególne sprzęty, nieprzyzwoicie drogie, raz na kilka lat.

Jedna wizyta i mnóstwo kłębiących się myśli. Dużo pytań, wątpliwości, poszukiwania jak najlepszych dla Zoszki rozwiązań czyli nihil novi  J

Post nadzwyczajnie długaśny. Czas już spać. Dobrej nocy wszystkim!

8 komentarzy:

  1. Mnie się wydaje, że buntowanie się Zosi jest jak najbardziej normalne, tak samo, jak to, że boi się lekarzy (ja też ich nie lubię, a jestem już przecież dorosła).

    Najtrudniejsza jest według mnie walka o to, by Zosia zrozumiała, że to, co dla niej najczęściej wiąże się z lękiem - rehabilitacja oraz inne terapie - są po to, by jej pomóc.

    Z całego serca Wam kibicuję!

    P.S. Nie mogę się na Zosię napatrzeć, taka jest śliczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zosi buntowe reakcje są czasem bardzo adekwatne i w pełni rozumiemy, że odczuwa strach w pewnych sytuacjach. Problem jest z zachowaniami zupełnie nieodpowiednimi np. nagłe podchodzenie do dzieci i szczypanie ich w naszym odczuciu bez powodu. Mimo wszystko musimy zrobić wszystko, żeby zrozumiała, że pewnych rzeczy robić nie wolno.
      No i walczyć o zrozumienie celu rehabilitacji ;)
      Pozdrawiamy bardzo serdecznie!

      Usuń
  2. Znam to z własnego doświadczenia. Moja córeczka kończy dopiero 2,5 roku. To dość podobny typ do Twojej Zosi. Moja córcia zaczęła się wyciszać po terapii osteopatycznej, którą serwujemy jej raz w miesiącu już od dłuższego czasu. A co do chodzika i wózka aktywnego... neurolog widzi dziecko raz na jakiś czas, terapeuta codziennie. Wniosek nasuwa mi się sam: słuchaj terapeuty. On/ona wie najlepiej co Zosi potrzebne, zna ją i jej możliwości, ma cel do którego dąży i kto wie, czy taki chodzik nie pokrzyżuje mu planów względem Zosi. Pozdrawiamy. Ala z mamą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będziemy się trzymać cudotwórczych rąk pani Anety i jej podejścia do rehabilitacji. Jeśli ćwiczenia przestaną działać pomyślimy o wózku. Póki co będziemy robić wszystko co możliwe, żeby postawić Zoszkę na nogi. Pozdrawiamy :)!

      Usuń
  3. Dużo Wam dziś nie napiszę, bo sami jesteśmy przybici po kolejnej diagnozie Frania. Trzymajcie się, kochani a my trzymamy kciuki za Was i Zosię:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybiła mnie ta Wasza diagnoza. Bardzo chciałabym, żeby Was to ominęło...
      Z tyłu głowy mam też powracającą co jakiś czas myśl, że Zosia ma mnóstwo zmian w mózgu sprzyjających padaczce. Przy wypisie z oddziału neurologicznego usłyszałam, że nie znamy dnia ani godziny (wynik EEG był zły, ale nie jednoznaczny). Smutna perspektywa, bo wiem jak leki mogą zniszczyć to, co udało się do tej pory wyćwiczyć.
      Aga, przeszliście bardzo dużo jak na jedną rodzinę, ale mocno wierzę, że dacie radę i teraz! Ściskamy Was mocno i całym sercem jesteśmy z Wami!

      Usuń
  4. W sprawie sprzętu rehabilitacyjnego posłuchajcie raczej rehabilitantów, którzy na co dzień pracują z Zoszką. Że o własnym instynkcie nie wspomnę. Cały czas wam kibicuję:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń