wtorek, 28 stycznia 2014

Nowy fotelik - pierwsze odczucia

Mamy za sobą kilka jazd testowych. 
Zapinanie nowej "uprzęży" miałam okazję przećwiczyć z wykorzystaniem moich zgrabiałych od zimna palców, a mimo to śmiało mogę stwierdzić, że jest bardzo dobrze.

Przede wszystkim zostałam naczelną miłośniczką bazy obrotowej. Chociaż zmiana pozycji fotelika sprawia, że oparcie lekko się przekrzywia i jest dużo mniej stabilne, wkładanie Zosi jest zdecydowanie łatwiejsze. Mój kręgosłup to lubi. Bardzo!

Dwustopniowe zapinanie pasów zajmuje co prawda trochę więcej czasu i wymaga większej precyzji przy wpinaniu pasa samochodowego, ale z każdym wyjazdem nabiera się coraz większej wprawy i wszystkie czynności wchodzą w krew.

Zoszka będzie potrzebować trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do nowego ułożenia ciała. Dotychczasowy fotelik miał formę kubełkową. Gdy go kupowaliśmy, Zosia nie potrafiła jeszcze siedzieć i było ważne, żeby nie obciążać kręgosłupa osiowo. Teraz Zosiak siedzi zupełnie prosto, a dodatkowe pasy tak dobrze spełniają swoją funkcję, że niemal uniemożliwiają jej garbienie się. Niezły trening dla pleców. 

Doceniamy również bajer w postaci wbudowanych mini głośniczków w zagłówku (są dostępne jako wyposażenie podstawowe). Bywają czasem takie sytuacje, że Zosia wracając z terapii jest bardzo zmęczona i marudna, a puszczenie ulubionego słuchowiska zdecydowanie ją uspokaja. Rodzice mogą za to pozostać przy swoich ulubionych nutach 

Na środku siedziska jest osłonka na pasy, otrzymaliśmy ją z poślizgiem. 
Jest w podstawowym wyposażeniu fotelika.

To był bardzo trafiony zakup - jeszcze raz dziękujemy Wam wszystkim za 1% wsparcie!

sobota, 25 stycznia 2014

Jasełka

Pierwsze przedszkolne Jasełka za nami. Była prapremiera dla rodziców oraz, tydzień później, premiera dla Babć i Dziadków z okazji ich święta.
Jasełka to zupełnie nowe doświadczenie dla Zosi, solidnie trenujące skupienie i koncentrację, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że Zoszka obudziła się w tych dniach tuż przed 5.00 rano i o 7.00 już była zmęczona.

Początek nie był sielski. Zoszka przywitała dzień histerią grubego kalibru, oporną na wszelkie sposoby uspokajania naszego wierzgającego Blondaska. Gdy Zosiula dotarła do etapu pochlipywania i pociągania nosem nad śniadaniem, zaproponowałam, że może byśmy tak jeszcze raz zaczęły ten dzień.
- Dzień dobry córeczko! - powiedziałam.
- Dobrrry! - zawołała Zosia, po czym posłała buziaka i uśmiechnęła się radośnie.
Ufff...

Jasełka były dla mnie wyjątkowym obrazkiem. Było to moje pierwsze przedszkolne przedstawienie z udziałem Zosi. Nie koncentrowałam się na jej zniecierpliwieniu, ale na małych pozytywach: była wśród dzieci, potrafiła uważnie słuchać kolęd, potrafiła przez chwilkę zająć się sypaniem konfetti w formie gwiazdek i przytrzymać różdżkę - gwiazdę bez natychmiastowego wyrzucania jej na ziemię, całkiem dobrze radziła sobie z tłumem obcych ludzi. Ktoś powie - co w tym nadzwyczajnego? Dla mnie było, bo każdy z tych małych, niepozornych drobiazgów daje nadzieję, że wraz z upływającym czasem Zosia będzie coraz aktywniej i bardziej świadomie uczestniczyć w podobnych przedsięwzięciach czy zabawach.
Jestem pełna podziwu dla pań przedszkolanek. Wyobraźcie sobie grupkę dzieci, każde z innym problemem dotykającym czy to możliwości poruszania się, komunikacji czy wogóle rozumienia tego, co się wokół  niego dzieje. Do tego przedstawienie: charakteryzacja, scenografia, uczenie dzieci tekstów, pilnowanie ciągłości Jasełek, radzenie sobie z nieprzewidzianymi zachowaniami maluszków. Ogarnięcie całości naprawdę nie jest łatwe, a mimo to co roku panie opiekujące się naszymi bąblami potrafią dobrać scenariusz do możliwości przedszkolaków i zaangażować bez wyjątku wszystkie dzieci. Każdy szkrab otrzymał rolę.
Maryja siedziała na specjalistycznym siedzisku tak jak i niektóre anioły. Pastuszkowie zmierzali do małego Jezusa pchani na wózkach przez panie przedszkolanki, królowie byli wspomagani suflerami i zachęcani do głośnego i wyraźnego mówienia swoich kwestii. A Pan Jezus obserwował sobie wszystko spokojnie, otoczony pluszową trzódką Trudno się nie wzruszać.


Według Taty zdjęcie pt. "Rada Jedi" 








Jeżeli w przyszłym roku pobudka będzie podobna do tegorocznej, Zoszka może śmiało wcielić się w rolę małego diabełka :P

wtorek, 21 stycznia 2014

Już jest :)

Czekaliśmy na niego od września. Nowy fotelik samochodowy dla Zosi nareszcie dotarł!
I mimo, że nie udało się otrzymać dofinansowania z państwowej puli, jego zakup był możliwy. Wszystko dzięki 1%, który pokrył cały koszt zakupu Baaardzo Wam za to dziękujemy! Wydatek jest ogromny. Hasło "fotelik rehabilitacyjny" podniosło cenę do astronomicznych 6.000PLN, co frustruje, bo jego standardowy odpowiednik, który różni się jedynie kilkoma szczegółami kosztuje 800PLN...

Sprawdzaliśmy kilka modeli, ale ten wydał nam się najodpowiedniejszy. Mamy nadzieję, że na codziennych trasach sprawdzi się bardzo dobrze. 
Jego główną zaletą są dodatkowe pasy, które dobrze upinają dziecko. W zwyczajnych fotelikach dla tej grupy kilogramowej przewidziano zapięcie jedynie na pas samochodowy, który nie stabilizuje Zosi w wystarczający sposób.
Dodatko zamówiliśmy bazę obrotową. Zoszka rośnie i wkładanie jej bokiem jest coraz trudniejsze. Teraz powinno być łatwiej.
Zakres wagowy fotelika to 15-36kg, więc choćby Zoszka dalej pochłaniała dotychczasowe ilości strawy, na najbliższych kilka lat bezpieczny fotelik ma zapewniony. Hurrra!

Jak tylko minie okres kwarantanny (tak, tak, wyrabiamy styczniową normę bratania się z mikrobami), ruszymy w trasę z nowym nabytkiem.


P.S. techniczne: Koszt ostateczny Zoszkowej wersji według katalogu to 8000PLN...Naszą cenę policzono z rabatem. Wszystkie oglądane przez nas foteliki z dodatkowymi pasami i opcją podstawy obrotowej przekraczały cenowo 5000PLN. Kimba wychodzi jeszcze drożej, ale wydaje nam się zwyczajnie mniej wygodna i bezpieczna. Różne foteliki rehabilitacyjne Recaro można przejrzeć tutaj. Są o tyle fajne, że mają opcje dodatkowych pelot/klina/podnóżka/pałąka stabilizującego.
Podrzucam jeszce filmik o Recaro i BeSafe oraz link do Carrota 3, którego nie udało się nam przymierzyć.

piątek, 17 stycznia 2014

Prawie niecenzuralnie

Chowam kurtkę Zoszki do szafki w przedszkolnej szatni. Zosia zaczyna się niecierpliwić i próbuje zsunąć się z wózka.

- Zosiu, zaczekaj chwilkę, jeszcze trzeba przebrać butki i zadzwonić po ciocię - wyjaśniam.
- Rusz deee! - woła nasze kulturalne dziecko...

Widok mojej miny - bezcenny 

wtorek, 14 stycznia 2014

Trendy 2014

W tym sezonie dominować będą formy proste, klasyczne, za to w kolorach odrobina szaleństwa wskazana☺ W skrócie: mamy łuski. 
W trakcie przymiarki na siedząco wydawały się dobrze dopasowane. Dziś zostały ocenione przez rące i oczy pani rehabilitantki. Już wiemy, że po dłuższym czasie niektóre miejsca Zoszkowych stóp są za bardzo ugniatane. Dodatkowo łuski, które powinny mieć kąt 90 stopni lub ciut mniejszy, wydają się mieć kąt rozwarty przez co zamiast stabilizować nogi w linii prostej, zostawiają zbyt dużo wolnego miejsca. Powodują przez to odginanie się nóg do tyłu i przeprosty w kolanach. Niby szczegóły, ale jednak mają kluczowe znaczenie dla prawidłowej postawy Zoszki.


 

Podsumowując, czeka nas powtórna wizyta w Bytomiu. Szczerze mówiąc nie wiem jak na takie łuski nanosi się poprawki, ale to już nie moje zmartwienie. Ważne, żeby leżały jak ulał. 
A wygląd mają chyba całkiem (jak na ortopedyczne sprzęty) znośny. Super, że chociaż plastikowe części są kolorowe. Trendy zobowiązują 

piątek, 10 stycznia 2014

Grunt to rehabilitacja & motywacja!

W kuchni stół, a na stole placki - mój popołudniowy posiłek.
Uczciwie przyznaję, że zrobione naprędce i o smaku bardzo przeciętnym.
Mimo to Zoszka wszamała przed rehabilitacją swoją porcję wielkości mojej, a po południu wspięła się sama (!!!), stanęła przy stoliku i wołała "mniam" pochłaniając przy tym 3/4 mojego obiadu (kilka minut wcześniej zjadła owocowy deser)...
Nie ma to jak dobra rehabilitacja połączona z motywacją 

I co ty Złośnico na to???


środa, 8 stycznia 2014

Granica

Pojawia się i znika.
Czasem zwyczajnymi gestami, prostymi czynnościami czy odgłosami możemy ją przekroczyć.
Tak jak w poniedziałek.
Pojawiła się nadwrażliwość na niektóre dźwięki i płacz przechodzący w histerię.
Dzień był zdecydowanie pod górkę.
Czasem trudno wyczuć, w którym momencie naruszamy granicę akceptowalną przez Zosię, tym bardziej, że często dotyczy to bodźców dobrze już Zoszce znanych.
Trzeba przetrwać i na wyczucie szukać sposobów uspokojenia.
Najczęściej pomaga granie na ulubionych organkach albo sesja na huśtawce (opcja full ).
I tego się trzymamy w takich momentach. Dobrze, że jest czego.


P.S. Z huśtawkami trzeba ostrożnie, bywają egzemplarze podstępne jak choćby nasza dzisiaj. Buja się człowiek kulturalnie razem z Zosiulą i ani się obejrzy jak Mała schodzi zmieniając miejce zabawy, a sam jest budzony po dłuższym czasie przez Tatę. Ale jak tu nie odpłynąć, gdy za oknem ciemno, a na huśtawce wygodnie i do tego miło kołysze...

sobota, 4 stycznia 2014

Piątkowy maraton

Od rana udało się nam dotrzeć na przymiarkę łusek, wpaść na rehabilitację, pojechać po butki ortopedyczne na zimę dla Zoszki oraz zaliczyć wieczorne wychodne rodziców. Oj, intensywnie było!

Tym razem nie udało się uniknąć kolejki w Bytomiu. Na przymiarkę łusek czekałyśmy ponad godzinę i w tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że jest coś, co ewidentnie zawdzięczam Zoszkowym terapiom. W mojej głowie siedzi pokaźna ilość piosenek, wierszyków, pokazywanek i pląsów dla dzieci, co zdecydowanie ułatwia funkcjonowanie w kolejkowej rzeczywistości, zwłaszcza gdy kącika dla dzieci brak. Spędziłyśmy sobie z Zoszką miłą godzinę na zabawach w "a ku ku" z wykorzystaniem mojego szala czy wystukiwaniu "pisze pani na maszynie" na Zoszkowych pleckach. Odświeżyłyśmy pokaźną ilość piosenek, które pamiętam z dzieciństwa oraz tych nowych, poznanych na różnych terapiach.  Bawiłyśmy się przez godzinę, ale pomysłów starczyłoby pewnie na kolejne dwie.
Łuski zostały przycięte na wymiar, w ciągu kolejnego tygodnia będą podgumowane i wyposażone w rzepy. Pochwalimy się nimi jak już będą gotowe.

Po południu pojechaliśmy po zimowe butki Aurelka. Niestety zlikwidowano bardzo fajne stoisko w czeladzkim centrum handlowym i pozostały nam jedynie okoliczne sklepy medyczne, a tam z ofertą jest kiepsko. Do większości sklepów medycznych zaopatrzonych w Aurelkę nie można się dodzwonić, a dostępność towaru jest bardzo odległa od oferty wyszczególnionej na stronie internetowej. Brakuje numeracji, są pojedyncze sztuki poszczególnych modeli, a na zamówione buty trzeba czekać kilka tygodni. Faktury nie otrzymuje się od razu, ale czeka aż zostanie ona wysłana z głównej siedziby producenta w Poznaniu. Zdziwiło nas również to, że pani sprzedawczyni miała do dyspozycji w kasie 20zł w papierku oraz pięciozłotówkę. Zrezygnowaliśmy z zakupu, gdy okazało się, że trzeba szukać innego sklepu i rozmienić pieniądze, bo pani nie ma jak wydać reszty. Zoszka była już bardzo zmęczona po całym dniu przymiarek i ćwiczeń. Szukamy teraz butków przez internet.
Przy okazji dowiedziałam się, że lekarz rehabilitant, który wypisywał mi kilkukrotnie wnioski na zaopatrzenie ortopedyczne wprowadził mnie w błąd. Byłam przekonana, że refundacja NFZ na butki przysługuje jedynie na drogą markę Piedro. Okazuje się, że dotyczy ona również Aurelki. Szkoda, że na refundację nie załapały się nasze ulubione Memoki, które są według mnie najlepsze i jednosześnie najchętniej wykorzystywane przez rehabilitantów. Ich wadą jest brak wersji zimowej.
Od stycznia tego roku NFZ refunduje buty ortopedyczne dla dzieci dwa razy do roku. Na wiosnę i na zimę będę odwiedzać ortopedę, żeby otrzymać potrzebny wniosek, żeby kupić Aurelki. A może marka Memo też uzyska niezbędne certyfikaty oraz aprobatę NFZ?

W dzień ganialiśmy z dzieciaczkami, ale wieczór, wieczór należał już tylko do rodziców 
Franuś dał się zatankować do pełna i odpłynął. Zosia zmęczona całym dniem również padła. Francik, zgodnie z umową dżentelmeńską zawartą z Tatą, spisał się na medal. Przebudził się jedynie 3 razy, pozwalając się Babci szybciutko uśpić.
Razem z Tatą daliśmy się ponieść Hobbitowej przygodzie. Mimo intensywnego dnia nie zasnęliśmy na filmie, co w naszym przypadku może być jego dobrą recenzją

środa, 1 stycznia 2014

Z życzeniami w Nowy Rok

W 2014 roku życzymy Wam:

zdrowia i dobrej kondycji


radości


życzliwych i dobrych osób wokół Was


szaleństwa i wariacji od czasu do czasu


 smakołyków


 żeby nie zabrakło czasu na wypoczynek



 a włosy stawały dęba jedynie z pozytywnych powodów


i dużo, dużo miłości



Do siego !