Dzień miał zacząć się kawką, żeby sprawnie przetrwać kilka godzin na szpitalnym korytarzu, ale Franek zapewnił nam rano wystarczającą porcję adrenaliny. Urządził sobie wspinaczkę po meblach, dobrał się do buteleczki z witaminą D3 i wyduldał 1/3 jej zawartości. Myślałam, że badanie Zoszki będzie trzeba odwołać, ale na szczęście konsultacja z lekarzem, który przeliczył jak bardzo Franek doładował się witaminą, uspokoiła nas, że przy takim jednorazowym wybryku może się skończyć jedynie na żołądkowych problemach. Ostatecznie nic takiego się nie pojawiło.
Zebraliśmy się więc na badanie zostawiając Frania pod opieką Babci i Dziadka.
W szpitalu zastały nas tłumy w poradniach i poślizgi w wykonywaniu wielu badań. Wszystko przez ferie, które dla wielu rodziców są dobrym czasem na odbycie niezbędnych wizyt lekarskich bez konieczności zwalniania dzieci ze szkół. Badanie Zosi zaczęło się o 10.30, więc i tak nie było najgorzej.
Po szybkim wywiadzie rozpoczęły się przygotowania do badania. Mogliśmy być przy Zosi podczas usypiania, co było nietypowe, biorąc pod uwagę wszystkie wcześniejsze procedury medyczne, które Zoszka przeszła. Zawsze byliśmy wypraszani, a Zosia zostawała sama w towarzystwie obcych ludzi, ostrych świateł, stresującej sytuacji. Fatalne doświadczenie dla maluszka. Wczoraj wyszliśmy gdy już spała.
Samo badanie trwało krótką chwilkę, po czym przewieziono Zofijkę do sali wybudzeń. Tu niestety nie mogliśmy być razem z nią, więc niepilnowana wyrwała sobie wenflon zaraz po przebudzeniu.
Gdy doszła do siebie, kolejne godziny spędziliśmy czekając na wizytę u neurochirurga, który chciał zerknąć na zdjęcie w tym samym dniu, aby oszczędzić nam konieczności ponownego przyjeżdżania do poradni, żeby omówić wyniki badania.
Ze zdjęcia wynika, że główka Zosi ma się dobrze. Nie ma żadnych niepokojących zmian. Zastawka działa bez zarzutu, a komory są prawidłowych rozmiarów. Kilka tygodni wcześniej zrobiliśmy również RTG brzuszka. Mamy więc pełny obraz działania zastawki. Dren jest drożny, nadal pozostał spory kawałek w zapasie (swoją droga ile tej rurki w brzuszku jest!), więc powinien wystarczyć jeszcze na kilka lat, gdy Zoszkę będzie ciągnąć w górę. Nie ma żadnych zrostów.
W sumie, pomimo kilku przestojów, wszystko potoczyło się sprawnie, a cały dzień minął nam bardzo szybko.
Nie wiem jak Zoszka wytrzymała to tak cierpliwie, biorąc pod uwagę, że ostatni posiłek zjadła na kolację dnia poprzedniego i była 17 godzin na czczo...Dzielna dziewczynka!
Dobrze, że mamy już to za sobą no i oczywiście cieszymy się, że wyniki badań są prawidłowe. Uff.
P.S. Tomograf oraz całe wyposażenie sali do przeprowadzania badań (np. urządzenia do znieczulania czy monitorowania czynności życiowych) zostały zakupione w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, o czym dowiedzieliśmy się od pani anestezjolog podczas usypiania Zosi. Nie wiem który to już raz korzystamy ze sprzętu zakupionego w ramach zbiórek WOŚP i pewnie jeszcze nie raz poczujemy realne wsparcie z tej strony. Niezmiennie czujemy wdzięczność, że jest dostępny nowoczesny sprzęt, dzięki któremu możemy monitorować stan zdrowia naszej Zoszki.
P.S. Zoszka, chyba w ramach nadrabiania wczorajszych zaległości w jedzeniu, zjadła dzisiaj na kolację...24 kromeczki chrupkiego pieczywa z pastą z soczewicy. Tego jeszcze nie grali ;)
P.S. Zoszka, chyba w ramach nadrabiania wczorajszych zaległości w jedzeniu, zjadła dzisiaj na kolację...24 kromeczki chrupkiego pieczywa z pastą z soczewicy. Tego jeszcze nie grali ;)
Brawo Zoszka:-) Dzielna Wasza córeczka;-) I mały głodomorek;-))
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiamy!
Usuńbrawo i uff
OdpowiedzUsuńSuper!!! Pozdrawiam Was serdecznie!!!!
OdpowiedzUsuń