Zosia ma za sobą pierwsze wodowanie na basenie. W jeziorze już się nie raz taplała, ale na basen jeszcze nie dotarliśmy. Kontynuując wdrażanie planu rewolucyjnego, oprócz ćwiczeń metodą Bobath, rozpoczęliśmy wczoraj rehabilitację na basenie prowadzoną metodą Halliwick, tyle, że indywidualnie. Koncepcja zajęć polega na zapewnieniu podopiecznemu tzw. "water happiness" (lubię tą nazwę J), czyli zadowolenia z bycia w wodzie. Cała aktywność polega na zabawie i mnóstwie radości (choć czasem terapeuci muszą się nieźle nagimnastykować, żeby przełamać opory przed wodą). Efektem zajęć ma być wzmocnienie osłabionych grup mięśniowych, poprawa zakresu ruchomości, doskonalenie równowagi, normalizacja napięcia mięśniowego, zmniejszenie dolegliwości bólowych wynikających np. z przykurczy. Tyle teorii. W praktyce Zoszka czuła się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Pomagał jej w tym na pewno rehabilitant - pan Maciek, który ma bardzo dobre podejście do maluchów, ale nie da się też zaprzeczyć, że wodniackie geny drzemią w naszej córeczce J Zosia była naprawdę przeszczęśliwa. Nic sobie nie robiła z wody wlewającej się do nosa, dzieci chlapiących wokoło czy hałasu. Widać było, że zajęcia sprawiają jej dużo frajdy. Najważniejsze jest jednak to, że znaleźliśmy nowy sposób wzmacniania Zoszkowych mięśni. A że tyle przy tym radości? Tym lepiej. To kolejna rzecz, która jest możliwa dzięki 1% - dziękujemy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz