Jakiś czas temu zaczęliśmy z Tatą
baczniej się przyglądać rehabilitacji Zoszki. Trzeba przyznać, że nie tyle
stoimy w miejscu, co mamy wrażenie, że jest regres, a do tego pojawiły się
niepokojące problemy. Zoszka garbi się i to coraz bardziej, a jeszcze kilka
miesięcy temu siedziała prosto i bardziej stabilnie. Teraz siad jest bardzo
chwiejny, trzeba Bąbla asekurować. Mamy też kłopot ze stopami. Zoszka staje w łóżeczku na... wierzchniej części stóp, wykręcając je do środka. Nie mam pojęcia jak ona to robi, ale
wygląda to przerażająco. I co ciekawe, jak prawidłowo ustawiamy stopy, zaraz
traci równowagę i przykuca.
Od początku ćwiczymy Vojtą 4x
dziennie (2x w tygodniu kontrola) i nie żałujemy. Zosia wolno, ale
systematycznie robiła postępy. Udało się pięknie odblokować rączki, które były
mocno spastyczne, o zaciśniętych piąstkach. Odkryliśmy, że muzyka świetnie
wpływa na Zoszkę w trakcie ćwiczeń - mała nie płacze, a mięśnie pracują tak jak
powinny. Jak Zosia była jeszcze niemowlakiem, włączyliśmy ćwiczenia Bobath, ale
po 30min. sesji nigdy nie była taka jak po Vojcie - rozluźniona, otwierająca
rączki. Ale teraz czujemy, że Vojta nie wystarcza. Mimo przestrzegania zasad
tej metody, motoryka Zosi wygląda gorzej. Zrobiliśmy kilka konsultacji, do
tego doszła wizyta u dr neurolog i koniec końców podjęliśmy trudną dla nas
decyzję - zmieniamy rehabilitację. Oznacza to rewolucję w Zosinkowej
codzienności. Nowe osoby, miejsca, sposoby bodźcowania. Ale nie ma wyjścia,
trzeba działać. Przed nami układanie nowego planu tygodnia, zgrywanie zajęć.
Planujemy ćwiczenia Bobath częściowo z wykorzystaniem kombinezonu Dunag oraz
Hallwick - ćwiczenia usprawniające wykonywane w wodzie.
W ramach wdrażania planów
rewolucyjnych, dotarłyśmy z Zoszką w czwartek do Sosnowca na ćwiczenia Bobath z
cudowną panią Anetą. Wszystkie osoby, przez których ręce przewinęła się Zoszka
były w porządku (z nielicznymi negatywnymi wyjątkami), ale dopiero w Sosnowcu poczułam
co oznacza profesjonalizm w tej metodzie rehabilitacji J Nie ma trybu
maszynkowego państwowych placówek, świetny kontakt z rodzicem, tłumaczenie co,
dlaczego i po co. Zoszka przebuczała co prawda całe zajęcia, ale szczerze
mówiąc, przy takiej ilości bodźców, wydaje mi się to zupełnie normalne. A ja
czułam się dziwnie, tzn. być może powinnam się nad Zosią rozczulać, ale jej
płacz nie robił na mnie wrażenia. Niedobra mama za mnie, niedobra ;) Chyba zbyt
wiele już widziałam, no i do tego wiem, że nie ma innego wyjścia - musimy
ćwiczyć! Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Pani Aneta mnie
pocieszyła, że nie takie opory u dzieci przyszło jej już przełamywać.
*****
Z serii odkryć: Zoszka, jak się dziś okazało, bardzo lubi ogórki
małosolne. Zjadła dwa na raz. Wie co dobre :P Lubi też głaskać...surowego
kalafiora czyli różne oblicza Integracji Sensorycznej w domu J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz