...że dziecko jest takie giętkie.
...że stópki są prostopadłe do łydek, a nie jak u baletnicy.
...że nałożenie spodenek na rozbrykane odnóża to wyzwanie.
...że mając półtora miesiąca można świadomie odwzajemnić uśmiech.
...że można wołać rodziców i intensywnie wpatrywać się w ich twarze mając niecałe dwa miesiące.
...że nie trzeba przez kilka miesięcy stymulować dziecku rączek, żeby zrozumiało, że je ma.
...że to wszystko pojawia się samo. Tak zwyczajnie. Bez trudnej rehabilitacji, wielomiesięcznych terapii. Wystarczy tylko karmić, kłaść do snu, przewijać, zarywać noce przez jakiś czas, przytulać. I podziwiać genialność stworzenia.
A Zosię kochać jeszcze bardziej, gdy tak namacalnie dowiadujesz się jak bardzo ma pod górkę.
:)
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego tęskni mi się czasem za takim zwykłym, nudnym macierzyństwem.
Nudno przy dzieciach to chyba nigdy nie jest ;)
UsuńChyba wszyscy po trosze jesteście szczęściarzami, że na siebie trafiliście. :)
OdpowiedzUsuńPewnie fajnie posmakować normalnego rodzicielstwa...
Cieszę się, że możemy tego doświadczać...
UsuńTo co dla rodziców zdrowych dzieci jest zaskakujące to dla Was jest podwójnie... Zauważacie każdy szczegół rozwoju małego Franka. Niby zwykłe macierzyństwo, ale jakie niezwykłe. Aż dziwne, że taki mały człowieczek tak szybko się rozwija :-) A Zosia po prostu potrzebuje więcej czasu, uwagi, Pani Anetki... Jeszcze kilka miesięcy i Franek będzie razem z Zosię raczkował i uciekał przed rodzicami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
No mamy nadzieję, że będziemy mieli w domu takie dwa małe uciekające kurczaki :)
Usuńtak- jest inaczej, między moimi pociechami jest 2,5 roku różnicy, ale tak samo mocno kochamy oboje :-)
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się i buziaki dla Zosi i Frania
I dla Waszych bąbli również :)!
UsuńPięknie piszesz o Zosi! A Zosia jest piękna:) Kiedyś wpadnę tutaj na dłużej, albo już teraz zostanę z Wami:)
OdpowiedzUsuńZapraszam, miejsca jest dość :)
Usuń