niedziela, 7 czerwca 2015

Czego Zosia potrzebuje

Integracja zmysłów Zoszki jest mocno zaburzona, więc nasz Szkrab często potrzebuje dostarczenia dużo większej dawki niektórych bodźców niż mógłby zaakceptować przeciętny człowiek.
Zoszka ewidentnie przechodzi przez różne etapy. Są tygodnie, gdy bardzo często domaga się kręcenia na huśtawce i nie chodzi o jakieś tam zwykłe kręcenie. To może trwać nawet i godzinę i sprawić, że Zosia będzie się czuła lepiej, natomiast rodzicielski/terapeutyczny błędnik i oko zostaną poddane ciężkiej próbie ;)! Ostatnimi czasy domowy playroom Zoszki to pół godziny kręcenia się na huśtawce, podczas którego przemycam uczenie się choćby znaczenia słów szybko/wolno/stop czy okazywania pozytywnych emocji np. wykorzystując pluszaki  Po takiej sesji Zoszka staje się bardziej odprężona i sama zaczyna dopraszać się rymowanek z pokazywaniem/śpiewania/zabaw z ciastoliną, piłką. To niesamowite, że takie silne doznania przywracają Zoszce poczucie równowagi i otwierają ją na wspólna zabawę.
Na zajęciach Integracji Sensorycznej jest idealnie pod tym względem - Zoszka ma możliwość korzystania z huśtawek, hamaka czy topka. Samo huśtanie również bywa numerem jeden. Im wyżej i szybciej, tym lepsza zabawa 





 Debiut Zoszki - złapanie równowagi na hamaku i huśtanie bez osoby towarzyszącej.










Innym razem potrzebą numer jeden staje się masaż wibratorem logopedycznym, który również może trwać długie, długie minuty. Kiedyś spróbowałam takiej stymulacji. Po któtkiej chwili miałam wrażenie, że cały mózg mi się trzęsie i nie dałam rady dłużej. Zosi taki bodziec bardzo odpowiada, co widać choćby po tym, że widoczna na zdjęciu wibrująca biedronka jest przez Zosię mocno dociskana, a czasem nawet wkładana do buzi.




Są takie chwile, gdy Zoszka sama woła "ściskać tu" i kładzie moją rękę na swoich nóżkach domagając się naprawdę intensywnego, punktowego uciskania kończyn albo pozytywnie reaguje na masaż przedmiotami o różnych fakturach.


Trudno jest zrozumieć tak intensywną potrzebę niektórych doznań, jeżeli nie można tak samo jak Zosia odbierać własnego ciała czy otaczającego świata.  Jednak za wszystkimi podobnymi deficytami staramy się podążać i zaspokajać je na terapii lub w domu. Choć czasem mamy poczucie syzyfowej pracy, bo mimo wszystko problemy nadal się pojawiają, widzimy jednak, że potrzeby Zosi nie stoją w miejscu i udaje się wciąż iść naprzód (skończył się choćby problem nagminnie ściąganych skarpetek, mogę też Zosi spokojnie rozczesać włosy i upiąć je na różne sposoby). Cieszymy się, gdy na buzi Zoszki, mimo trudniejszego dnia, pojawia się uśmiech czy zauważamy, że staje się bardziej rozluźniona. Niby niewiele, ale dla nas te zmiany są bardzo, bardzo cenne.



4 komentarze:

  1. Prześliczna.
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ja też swojego czasu mogłam huśtać się pod niebo i kręcić na fotelu godzinami. I co najdziwniejsze, nigdy nawet mnie nie zemdliło. Cieszę się, że terapia tak działa na Zosię. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle radości na twarzy Zosi. Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń