piątek, 21 marca 2014

W kolejce do kasy w sklepie...

...słyszy się niechcący różne rzeczy.

Trzy nastolatki. Wiek na oko: 13-15 lat.

- Zrobienie kreski na oku kredką nie jest łatwe, cały czas nie robię tego idealnie. - mówi pierwsza.
- Możemy się umówić jutro po południu u mnie, żeby potrenować. Nie będzie rodziców, więc nikt nam nie zabroni. - deklaruje pomoc koleżanka.
- Jutro nie mogę. Idę pomagać rodzicom w opiece nad niepełnosprawnymi.
- A to czym się zajmują twoi roidzice?
- Taki wolontariat prowadzą.
- A to fajnie, że pomagasz.
- E, nie chcę, ale dostanę za to dodatkowe punkty z zachwoania w szkole i mam szansę na lepszą ocenę. - pada szczera odpowiedź.

Warto pomagać !

4 komentarze:

  1. Na zajęciach grypowych w których bierze udział córka, często pomagają wolontariusze. Nie wiem jakie są ich motywacje, dlaczego to robią. Najważniejsze, że dzieciaki są zadowolone.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zawsze dobrze, że są chętni do wolontariatu. Mnie po prostu bawi przyznawanie punktów z zachowania za "dobre uczynki" :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogłam się oprzeć, by nie pozostawić komentarza. Nie wiem, czy Ktoś go zauważy ale może akurat ;)

    Od kilku dni namiętnie czytam archiwum bloga ;) Doszłam właśnie do tego postu. ;)

    Prywatnie jestem studentką pedagogiki specjallnej: oligofrenopedagogiki. (licencjat) . Hm. W sumie too jeszcze tylko tydzień - mam obronę 3 lipca, po niej będę Oligofrenopedagogiiem ;) W przyszłości chciałabym pracować w przedszkolach specjalnych, wiec mgr z wczesnej edukacji mam w planach :)

    będąc na drugim roku rozpoczęłam wolontariat w SOSW (Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy) w Olsztynie. Dwa razy w tygodniu po kilka godzin. Trafiłam do przemiłej pani Gosi będącej wuefistką, miałam zajęcia z klasami trzecią i czwartą szkoły podstawowej. W ferie zimowe uczestniczyłam w półzimowisku - także jako wolontariusz ;) w tym roku chodziłam raz w tygodniu, nadal do tych dwóch klas plus do przedszkolaków (2,5 - 5 lat, większość z zespołem Downa).
    A poszłam na ten wolontariat nie po to (jak wielu robi) by mieć 'odbębnione' praktyki i wolny wrzesień, chociaż to też było przydatne, bo w wakacje pracowałam. Te 120 h 'zrobiłam' w trzy miesiące. w tym roku nie musiałam robic praktyk.

    Chodziłam tam po to, by zdobyć doświadczenie w pracy z dziecmi. Zupełnie inaczej wygląda spotkanie z jednym dzieckiem gdzieś u rodziny (Kuzyn 7letni mój jest w podobnym stanie fizycznym jak Zoszka ;) ) a inaczej zajęcia z kilkorgiem dzieci z różnymi problemami. Wolontariat nauczył mnie bardzo dużo. Uzyskałam dobre referencje od nauczycieli i dyrekcji, mogę się pochwalić ;)
    W tzw międzyczasie bylam również na kilku imprezach (dni treningowe, zawody sportowe) z stowarzyszeniem 'strzał w dziesiątkę' oraz 'olimpiady specjalne' ;)
    Mysle, że lepiej uczyc się fachu pod okiem doswiadczonych nauczycieli, niż samodzielnie dochodzic do pewnych rzeczy podczas pierwszej pracy.
    Poza tym wiadomo, jak jest w dzisiejszych czasach: pracodawcy chcą doświadczenia... A to jeden z niewielu sposobów by zdobyć je w czasie studiów dziennych. :)
    Kończę studia i mam w cv w pozycji 'doświadczenie' kilka pozycji. ;)
    Rozpisałam się... Przepraszzam. Ale chciałam podzielić się 'drugą stroną medalu' ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń